Amerykański analityk wskazuje trzy czułe punkty Polski. "Test z defensywy"

Dawid Szymczak
Z jednej strony są cztery mecze z czystym kontem z rzędu, ale z drugiej - narzekanie selekcjonera Arabii Saudyjskiej, że jego zespół zasłużył na więcej i miał dość okazji, by strzelić Polsce gola. A wiadomo, że Argentyna sprawdzi nas przede wszystkim z obrony. Jak to jest z tą polską defensywą?

Czesław Michniewicz pewnie już nigdy nie odczepi od siebie łatki trenera defensywnego. Ale to, co niekiedy było przedstawiane jako zarzut, ewentualnie podawane bez żadnych emocji, teraz budzi w narodzie nadzieję. W środę czeka Polskę wielkie murowanie, zatrzymywanie Leo Messiego wszelkimi sposobami, trzymanie wyniku, który pozwoli wreszcie awansować do fazy pucharowej mistrzostw świata. Ile w tym kontekście znaczy 398 minut reprezentacji Polski bez straty gola? Do kogoś silniej przemówi czucie i wiara, do kogoś szkiełko i oko mędrca. Będzie więc o odczuciach, ale też suchych liczbach.

Zobacz wideo Jak Wojciech Szczęsny obronił karnego? Wyjaśnia Paweł Kieszek w Sport.pl Live

Wojciech Szczęsny chwali Michniewicza za odprawy. Statystyki to potwierdzają

- Można mówić, co się chce, ale trener naprawdę ogarnia i bardzo dobrze przygotowuje grę w fazie defensywnej i broni nam się dużo łatwiej - mówił Wojciech Szczęsny po wygranym 2:0 meczu z Arabią Saudyjską w łączeniu z Foot Truckiem. Wcześniej w podobny sposób wypowiadał się w strefie wywiadów. Po meczu z Meksykiem stwierdził, że nie miał dużo roboty, a dwa strzały obronilibyśmy nawet my - dziennikarze. Z większą powagą powiedział jeszcze, że po prostu czuł się na boisku bezpiecznie. Żałował jedynie, że Robert Lewandowski nie wykorzystał rzutu karnego, bo wtedy reprezentacja najpewniej by wygrała - on z boiska odnosił wrażenie, że nie ma z czego stracić gola.

Liczby to potwierdzają. Meksyk pierwszy mecz mundialu kończył z wynikiem 0,82 xG (liczba tzw. goli oczekiwanych), zatem statystycznie wypracował niecałą jedną bramkę. Rywale oddali 11 strzałów na bramkę, cztery celne, jednak tylko trzy sytuacje statystycy WyScout zakwalifikowali jako niebezpieczne: niecelny strzał głową Moreno, kolejne uderzenie głową Vegi z 26. minuty, które minęło bramkę tuż obok słupka, ale Szczęsny w porę rzucił się za piłką i wydawał się kontrolować jej lot, a także strzał głową Martina z drugiej połowy - tym razem celny, dość zaskakujący, ale z perspektywy Szczęsnego niezbyt groźny, bo na tyle wcześnie widział piłkę, że mógł się dobrze ustawić i odbić ją do boku.

Tyle zagrożenia pod polską bramką. Dla porównania - Polacy mieli w tym meczu xG na poziomie 1,39 i jest to jeden z dwóch przykładów meczu, w którym w statystycznym ujęciu powinni strzelić więcej goli niż przeciwnik. Należy jednak pamiętać, że 0,76 to zmarnowany rzut karny.

Świetny Bereszyński, środek też dość pewny

Od początku tych mistrzostw gołym okiem widać, że polscy obrońcy dobrze się w systemie Michniewicza czują i tym samym prezentują się lepiej niż piłkarze ofensywni. Świetnie na lewej obronie gra Bartosz Bereszyński, choć wciąż podkreśla, że pozycja na której czuje się najlepiej, jest po drugiej stronie boiska. Tym większe uznanie budzi to, ze rozwiązuje problem z obsadą lewej obrony. Miejsce w składzie wygrał w sparingu z Chile, gdy w drugiej połowie prezentował się wprost świetnie. Mówi też, że ma najlepsze w życiu wyniki biegowe.

Nadal słabego meczu w kadrze nie zagrał Jakub Kiwior, który zastąpił Jana Bednarka u boku Kamila Glika i dobrze się z nim zgrał. Wygląda pewnie, a kadra często polega na jego umiejętności wyprowadzenia piłki. Jeśli ktoś się obawiał o Glika i Grzegorza Krychowiaka, po pierwszych meczach pewnie też jest już nieco spokojniejszy. Kadra nie odczuła dotychczas ograniczeń szybkościowych środkowego obrońcy, a Krychowiak jest bezawaryjny.

Na tle pozostałych obrońców nieco gorzej wypada Matty Cash, który z Meksykiem popełnił kilka błędów, szybko zarobił żółtą kartkę, a gdyby sędzia był uważniejszy, jeszcze w pierwszej połowie powinien mu pokazać kolejną. Na plus - miał udział przy obu golach. Rzecz w tym, że obrońca Aston Villi zostawia za plecami sporo miejsca, co próbowali wykorzystywać i Meksykanie, i Saudyjczycy.

Ze statystycznego punktu widzenia powinno być 3:2 dla Arabii Saudyjskiej, ale...

Szczęsny więcej do roboty miał jednak w meczu z Arabią Saudyjską. Trener rywali Herve Renard narzekał po nim, że jego zespół miał wystarczająco dużo okazji, by strzelić Polsce gola, ale jego piłkarzy zawodziła skuteczność. Suche liczby nie pozostawiają większych wątpliwości: Arabia miała 2,66 xG, Polska - 1,87. Słowem: ze statystycznego punktu widzenia mecz ten powinien się skończyć wynikiem 3:2 dla Saudyjczyków. Oddali oni dwa razy więcej strzałów (16 do 8), mieli też więcej celnych uderzeń (5 do 3). 

Ale pamiętać należy o rzucie karnym podyktowanym przez sędziego Wiltona Sampaio. Większość byłych sędziów i ekspertów uważa, że był co najmniej kontrowersyjny lub wręcz podyktowany niesłusznie. A to po nim Arabia miała największe szanse na zdobycie bramki, bo sam rzut karny Salema Al Dawsariego to 0,76 xG, a dobitka Mohammeda Al Breika to 0,54 xG. Polaków dwiema znakomitymi interwencjami uratował jednak Szczęsny.

Część statystyków, by oddać faktyczną przewagę w grze, nie uwzględnia wręcz rzutów karnych w swoich wyliczeniach. Gdyby iść tym tropem - Arabia miała 1,36 szansy na gola, czyli mniej niż Polska. Poza rzutem karnym i dobitką stworzyła jeszcze jedną bardzo dobrą okazję - w 55. minucie, gdy zamieszanie w polu karnym wykorzystał Salem Al Dawsari i zdołał oddać celny strzał (0,43 xG). Polskę znów uratował Szczęsny, co tylko podkreśla jego olbrzymi wkład w to zwycięstwo.

Pozostałe strzały? Żaden nie miał więcej niż 0,2 xG, co zgadza się z odczuciami z trybun - poza rzutem karnym i sytuacją z 55. minuty Polakom szczególnie serce nie drżało. Dla porównania - poprzeczka Arkadiusza Milika to 0,17 xG, słupek Lewandowskiego aż 0,55 xG, gol Piotra Zielińskiego - 0,52 xG, gol Lewandowskiego - 0,27 xG, a jego nieudana podcinka nad bramkarzem w końcówce spotkania - 0,21 xG. 

Kadra przeciągnięta na stronę Michniewicza. Defensywa jest kluczowa 

Wracając do polskiej obrony - utrzymując czyste konto od blisko 400 minut, trudno mówić o przypadku. Michniewicz zdołał przekonać wszystkich piłkarzy, z Lewandowskim włącznie, że kluczowa na mistrzostwach będzie ostrożna gra w defensywie. A gdy już to zrobił, wyraźnie stawia akcenty na obronę, niejednokrotnie licząc, że piłkarze pokroju Lewandowskiego, Zielińskiego czy Milika - także w myśl swojej teorii, że każdy zespół w każdym meczu ma przynajmniej jedną sytuację do zdobycia bramki - i tak dadzą z przodu coś ekstra. Sięgając do meczów rozegranych przed mistrzostwami też zobaczymy, że Polacy całkiem nieźle bronili. Chile miało 1,13 xG, z czego najlepszą sytuację wykreowało już w 1. minucie. Ten mecz to drugi przypadek, że Polacy ze wskaźnikiem 1,27 mieli nad rywalami przewagę w oczekiwanych golach.

Najlepiej przekonanie Michniewicza o tym, że defensywa jest kluczem do osiągania dobrych wyników, odbiło się w spotkaniu przeciwko Walii w Lidze Narodów. Polacy wygrali 1:0 mecz, który długo układał się w bezbramkowy remis (0,76 - 0,7 xG na korzyść rywali). Nawet w spotkaniach z Holandią (0:2) i Belgią (0:1) rywale wyciskali z meczów ciut więcej, niż przewidywały statystyki: Holandia miała xG na poziomie 1,13, a Belgia - 0,92. Co jednak było decydujące? Dwa z tych goli padły po tym, jak rywale wyraźnie przyspieszyli rozegranie piłki, wymienili podania bez przyjęcia i Polacy nie zdążyli zareagować. Gol dla Belgów to też piłkarska jakość Youriego Tielemansa, który mając przestrzeń przed polem karnym, idealnie dośrodkował piłkę do napastnika.

Argentyńczyków z pewnością stać na równie dobre podania, a Messi już przeciwko Meksykowi pokazał, jak niewiele miejsca potrzebuje przed szesnastką, by momentalnie zdecydować się na strzał i trafić arcyprecyzyjnie. Argentyna w tym meczu miała xG 0,51 - ale kluczowa była jakość strzałów Enzo Fernandeza i Messiego. Oba były wprost genialne (odpowiednio - 0,05 i 0,06 szans na gola). 

W teorii zalety Argentyny nie powinny godzić w wady Polaków

Ciekawy wątek stworzył na Twitterze Ben Griffis, amerykański statystyk i analityk. Przyznaje w nim, że Polska ma mocną defensywę, ale na podstawie analizy ostatnich dwóch meczów wskazuje jej słabe punkty. Twierdzi, że kluczem do jej złamania jest odciąganie bocznych obrońców od stoperów poprzez szybką wymianę podań do boku, a następnie zaatakowanie powstałych luk. Kiedy najlepiej Polskę zaatakować? W fazach przejściowych, czyli tuż po stracie lub odzyskaniu piłki, gdy piłkarze nie zdążą jeszcze zająć swoich pozycji. Griffis pokazuje, że Meksyk, a już Arabia Saudyjska w szczególności, próbowały atakować właśnie w ten sposób. Im najczęściej brakowało jakości przy kluczowych podaniach, ale już w zespole Argentyny będzie jej pod dostatkiem. 

Zauważa on jednak, że Argentyna w dotychczasowych spotkaniach bardzo rzadko wykorzystywała takie zagrania, jakie w teorii powinny sprawić Polakom problemy. Piłkarze Lionela Scaloniego nieczęsto wykonywali szybkie podania w poprzek boiska, a Arabia Saudyjska nadążała przesuwać całą formacją tam, gdzie była zagrywana piłka.

Argentyńscy dziennikarze po wygranym spotkaniu z Meksykiem też dalecy są od euforii. Pieją nad strzałami Messiego i Fernandeza, ale zarzucają piłkarzom, że grali to spotkanie na stojąco - za mało biegali bez piłki i rzadko pokazywali się na pozycje. A to zdaniem Griffisa kolejny klucz do rozproszenia defensywy Polaków. Ważna będzie bardzo szybka gra, bo jak zauważa: „te luki się tworzą, ale Polacy szybko je zapełniają". Podsumowując, dotychczasowe wady w defensywnej grze reprezentacji Polski nie nakładają się z ofensywnymi zaletami Argentyny.

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze aspekt zmęczenia. Łatwiej nadążyć za rywalami, gdy nogi same niosą po boisku. Im dalej w turniej, tym o to trudniej. Entuzjazm nieco studzi młodzieżowe Euro, na którym drużyna Michniewicza włożyła mnóstwo energii w pierwsze dwa mecze i w trzecim zupełnie nie miała sił, by nadążać za świetnie grającymi piłką Hiszpanami.

Za dokładne sprawdzanie parametrów zmęczeniowych dba w kadrze Karol Brotnik. On doskonale wie, ile kosztowały polskich piłkarzy spotkania z Meksykiem i Arabią Saudyjską. Nam tylko Kamil Glik powiedział w sobotę, że zmęczenie po takim meczu jest naturalne i w każdy mecz na mistrzostwach trzeba włożyć sporo sił. Na regenerację Polacy mają cztery dni - w niedzielę dostali wolne, w poniedziałek wracają do treningów. Michniewicz, który już przed mundialem zapowiadał, że na każdy z grupowych meczów ma inny plan, nie marnuje czasu i już knuje. Jeszcze w niedzielę był na stadionie w Lusail, by z bliska przyglądać się Argentynie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.