Grasz mecz otwarcia w piłkarskich mistrzostwach świata, sensacyjnie pokonujesz faworyta i....? W przypadku niemal wszystkich kibiców odpowiedź brzmiałaby mniej więcej "świętuję na stadionie, a potem kontynuuję na ulicy lub w jakimś lokalu". Ale nie u Japończyków, choć i oni potrafią celebrować sukces. Zanim jednak dadzą się porwać euforii, przystępują do zbiorowego sprzątania po sobie. Tak też było w środę po zaskakującej wygranej 2:1 ich reprezentacji z Niemcami. I nie był to ani pierwszy, ani ostatni raz, kiedy dali się poznać środowisku futbolowemu od tej strony.
W sieci bez problemu można znaleźć wideo oraz zdjęcia ukazujące japońskich fanów w czasie sprzątania trybun. Gorsi od nich nie są piłkarze i sztab szkoleniowy, którzy po meczu z Niemcami zostawili szatnię w idealnym porządku. A działalność kibiców z tego kraju już wcześniej została zauważona podczas tej imprezy - posprzątali część trybun po meczu otwarcia, w którym Katar grał z Ekwadorem.
Czy to element słynnego dobrego wychowania przedstawicieli tego azjatyckiego państwa? Okazuje się, że jest to nauka wyniesiona przez nich ze szkoły.
- Trzeba tu sięgnąć do szkoły podstawowej, gimnazjum i liceum. Wtedy dzieci są uczone, że żadna praca nie hańbi, w związku z tym każda grupa w trakcie tego procesu edukacji przydzielana jest do sprzątania szkoły. Gdy Japończyk kończy edukację i zaczyna funkcjonować w społeczeństwie, to ma już zakodowany system, w myśl którego powinien pozostawić dane miejsce w takim stanie, w jakim je zastał. A z drugiej strony nie wstydzi się tego, że sprząta, bo ta czynność jest powiązana z działaniem na rzecz ogółu społeczeństwa - wyjaśnia antropolog, dr Jacek Splisgart.
Skoro więc chodzi o dobro ogółu, to nie liczy się tu zaprezentowanie się z dobrej strony jako jednostka. I dotyczy to każdego niezależnie od tego, do jakiej grupy społecznej należy.
- Niezależnie od tego, czy będzie mowa o bogatym biznesmenie, czy też o biedniejszej osobie, która pracuje na tzw. śmieciówce. To jest po prostu norma kulturowa, która jest powszechnie praktykowana - dodaje antropolog.
Jako przykład tej równości podaje koniec roku. Podobno wystarczy wówczas zerknąć na strony internetowe różnych organizacji sportowych w Japonii i klubów. - Pojawiają się zdjęcia z ostatniego sprzątania np. firmy czy klubu sportowego. To takie przygotowanie do następnego roku. I w tym ostatnim sprzątaniu uczestniczą wszyscy. Czy to będzie szeregowy pracownik, czy np. trener drużyny narodowej - zaznacza Splisgart.
Pytamy go też, jakie konsekwencje spotykają ewentualnego buntownika. Choć przy tak karnym społeczeństwie, jakim są Japończycy, trudno sobie wyobrazić wiele takich jednostek. Związany z Uniwersytetem Gdańskim naukowiec przypomina, że zasady dotyczące sprzątania zaczynają być wpajane mieszkańcom Kraju Kwitnącej Wiśni bardzo wcześnie.
- Jest to taka oczywista rzecz. Bardziej można nawet porównać ją do rytuału, który trzeba wykonać, żeby się prawidłowo spełnił. Jeśli ktoś by chciał się wyróżnić i tego nie robić, to naturalnie skazałby się na ostracyzm społeczny. Wtedy sam z siebie niejako wykluczy się z grupy. W Katarze kibice i piłkarze zachowali się właśnie jako grupa - tłumaczy nasz rozmówca.
Ciekawe obserwacje dotyczące japońskiego porządku - choć w nieco innym ujęciu - ma Dawid Szymczak, korespondent Sport.pl w Katarze. - Nie wszystkie miejsca dla dziennikarzy są z biurkiem, gniazdkami i ekranami, na których puszczana jest telewizyjna transmisja meczu. Część siedzi za ich plecami albo obok, niemal jak zwykli kibice, trzymając laptopy na kolanach. Na meczu Japonia - Niemcy trafia mi się właśnie takie miejsce. Tuż przy dachu stadionu, pod wylotami klimatyzacji, które dmucha jak halny. Jest tam sporo miejsc. Mam nr 11 w rzędzie Z. Siadam jednak na 10, by koledze siedzącym już na miejscu 12 - i mnie także - pracowało się wygodniej.
- Gdy przychodzi japoński dziennikarz z biletem na miejsce, które zajmuję, zdroworozsądkowo proponuję, by zajął miejsce 8. Wtedy każdy z nas będzie miał więcej miejsca. W rzędzie większość miejsc jest jeszcze wolna, do meczu niewiele czasu, więc na pewno się pomieścimy i nie będzie problemu. Japończyk grzecznie jednak tłumaczy, że skoro ma miejsce 10, to na nim chce usiąść. Siedzimy więc jak śledzie, ale z zasadami dyskutować nie zamierzam. I choć co chwilę trącamy się łokciami, wręcz ten porządek doceniam - relacjonuje Szymczak.
Wracając do sprzątania trybun - Jacek Splisgart wyjaśnia, że norma dotycząca sprzątania po sobie jest jednym z powodów, dlaczego w Japonii na ulicy nie ma śmietników. Mieszkaniec tego kraju wszystkie odpady, które wytwarza, wkłada do worka, a ten bierze ze sobą do domu. Tam z kolei segreguje śmieci.
Na bazie polskich realiów nasuwa się jeszcze pytanie, dlaczego zasad dotyczących sprzątania wspomniani Azjaci uczą się w szkołach, a nie w domach. Okazuje się, że w tych drugich obowiązuje tzw. klasyczny podział ról i większość czynności związanych z zajmowaniem się domem spada na kobietę. Dlaczego więc w szkole uczą się tego także chłopcy i młodzi mężczyźni?
- Dzieci są tam przygotowywane, by odnaleźć się w każdym miejscu na rynku pracy i życiowo. Japończycy są świadomi, że nie każde dziecko dostanie się do liceum i nie każde pójdzie na studia. Są więc uczone, że jeśli na pewnym etapie zakończy się ich przygoda z edukacją i będą musiały iść do pracy, to nawet ta relatywnie niewymagająca dużych kwalifikacji - np. sprzątanie ulic - nie jest ujmą dla honoru. Każda praca to element społeczny. Te elementy tworzą całość, a dzięki temu całe społeczeństwo może dobrze prosperować - objaśnia antropolog.
Jak dodaje, dzięki temu zarówno ludzie wykonujący tego rodzaju prace, jak i ci, którzy ich obserwują, mają szacunek do każdego wykonywanego zajęcia. - I stąd też to wspólne sprzątanie osób na różnych stanowiskach - uzupełnia ekspert.
Japońscy piłkarze zapisali się teraz w pamięci obserwujących mundial nie tylko za sprawę idealnej czystości, w jakiej zostawili po sobie stadionową szatnię, ale także z innego powodu. Otóż znaleziono tam pozostawione przez nich 11 sztuk origami w kształcie żurawi. Splisgart zaznacza, że same ozdoby z papieru nie są połączone tradycyjnie ze sprzątaniem. Nie jest zaś zaskoczony, że miały one postać tego ptaka.
- Żuraw to jeden z podstawowych elementów kultury japońskiej. Gwarantuje, że będzie nam sprzyjać pomyślność, oznacza życzenie szczęścia. Będzie nas chronił. To taki amulet, ale i rodzaj podziękowania. Nie ma tu się co dziwić, skoro Japończykom w tym meczu tak dobrze się powiodło. Będą dziękować za szczęście, którym zostali obdarzeni. Za to, że mogli wyjść na tą murawę - tłumacz antropolog z Uniwersytetu Gdańskiego.
A szatnię Japończyków w poszukiwaniu kolejnych symbolicznych ozdób będzie można sprawdzać w niedzielę. Zmierzą się wtedy w drugim meczu grupowym z reprezentacją Kostaryki.