Anglicy pokazali prawdziwą twarz. Puste słowa. "Po prostu stchórzyli"

- Federacje były skłonne wspierać sprawę w niejasnych słowach tylko do momentu, gdy nie wiązało się to z poważniejszymi konsekwencjami - tak The Athletic komentuje decyzję europejskich federacji o wycofaniu się z akcji "One Love". Zdaniem mediów nie były one gotowe na zmierzenie się z konsekwencjami swoich działań.

Przed rozpoczęciem mistrzostw świata siedem europejskich reprezentacji - Anglia, Belgia, Dania, Holandia, Niemcy, Szwajcaria i Walia - zapowiedziało akcję "One Love". Kapitanowie tych drużyn mieli występować z opaskami w barwach tęczy na ramieniu, aby zwracać uwagę na trudną sytuację mniejszości seksualnych w Katarze.

Zobacz wideo Szokująco drogi chleb w Katarze. A po ile piwo (oczywiście 0%!) i "stejki"? Redaktor Sport.pl poszedł na zakupy

Reprezentacje krytykowane po rezygnacji z akcji "One Love". "Zwykły PR"

To spotkało się ze zdecydowanym sprzeciwem ze strony FIFA, która ogłosiła, że będzie karać zespoły biorące udział w akcji. Miały to być kary finansowe, a przede wszystkim sportowe, co zadecydowało o tym, że żadna z nich nie zdecydowała się na założenie opaski. W ostatni poniedziałek odniosły się do sprawy we wspólnym oświadczeniu. - Nie możemy postawić piłkarzy w sytuacji, w której mogliby zostać zmuszeni do zejścia z boiska - argumentowano.

Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

To spotkało się ze zdecydowaną reakcją w europejskich mediach. "The Guardian" skupił się na Anglikach i napisał, że w momencie próby "pokazali prawdziwą twarz" i  zawiedli. - Czy Anglia ostatecznie przeciwstawi się bezdusznym biurokratom z Zurychu i stanie w obronie sprawy, w którą wierzyli, cokolwiek by to nie było? Cóż, oczywiście, że nie. Gdy tylko pojawiła się groźba sankcji sportowych, Anglia i jej międzynarodowi towarzysze broni po prostu zadrżeli - czytamy.

W podobnym tonie sprawę skomentował The Athletic. - W ciągu kilku godzin cała boiskowa reprezentacja i widoczność osób LGBT na tych mistrzostwach zniknęły. W ten sposób dowiedzieliśmy się, że federacje były skłonne wspierać sprawę w niejasnych słowach tylko do momentu, gdy nie wiązało się to z poważniejszymi konsekwencjami - napisano. Zdaniem The Athletic kłóci się to z ideą protestów, które "mają być niewygodne i ryzykowne". - W innym przypadku niektórzy uznaliby je za zwykły PR - stwierdzono.

Do sprawy odniosło się także niemieckie Deutsche Welle, który podkreślił, że wycofanie się z odważnych deklaracji przyniesie jeszcze większe szkody, niż gdyby w ogóle one nie padły.  - Siedem drużyn zajęło jasne stanowisko przed rozpoczęciem mundialu. Każdy demonstrant z góry decyduje i wie o możliwych konsekwencjach, czy to w Niemczech, Iranie czy Katarze, ale taka decyzja wymaga również odwagi i woli, aby naprawdę coś zmienić, niezależnie od tego, co się stanie. Siedem federacji miało taką możliwość. Mogły stanąć razem, zaprezentować wspólne stanowisko i pokazać, że mają kręgosłup. Zostały puste obietnice i rozległe szkody na już nadszarpniętym wizerunku mundialu - oceniono.

Kolejne mecze mistrzostw świata w Katarze zostaną rozegrane w czwartek 24 listopada. Tego dnia jako pierwsze na boisko wybiegną Szwajcaria i Kamerun. Relacje tekstową będzie można śledzić na Sport.pl oraz w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.