Pierwszy mecz grupy C zakończył się ogromną sensacją. Skazywana na pożarcie Arabia Saudyjska wygrała 2:1 z faworytem mistrzostw - Argentyną. Drużyna z Azji nie poddała się, mimo że do przerwy przegrywała 0:1 po bramce Lionela Messiego. Co więcej, Arabia wyszła uskrzydlona na drugą połowę i już po 8. minutach prowadziła 2:1. Tego wyniku nie wypuściła z rąk do końca. Okazuje się, że duży udział w nagłej przemianie zespołu miał Herve Renard.
Saudyjczycy kapitalnie rozpoczęli drugą połowę. Najpierw w 48. minucie Emiliano Martineza pokonał Saleh Al-Shehri, a pięć minut później Salem Al Dawsari wkręcił w ziemię trzech obrońców, przepięknie uderzył i po rękach bramkarza Argentyńczyków piłka wpadła do siatki. W kolejnych minutach Arabia cofnęła się do defensywy, ale nadal szukała okazji z kontrataków.
Po meczu radości Saudyjczyków nie było końca. Głos zabrał również selekcjoner kadry. - Mieliśmy taktykę, żeby nie wychodzić wysoko do przeciwnika, ale też, żeby nie grać cały czas nisko. Niestety w pierwszej połowie nasi dwaj napastnicy nie naciskali odpowiednio na dwóch środkowych obrońców i Leandro Paredesa - podkreślił Renard. Selekcjoner zdradził również, co powiedział drużynie w przerwie. Te słowa znacząco wpłynęły na późniejszą postawę Saudyjczyków.
- Powiedziałem drużynie w przerwie, że wszystko jest w porządku i ogólnie wypadli dobrze w pierwszej połowie. A potem poszli do przodu i to zrobiło różnicę - wyznał selekcjoner. To właśnie brak krytyki i pochwała sprawiła, że piłkarze ruszyli do ataku i pokonali faworytów.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Dzięki zwycięstwu Arabia objęła prowadzenie w tabeli grupy C. Ten stan utrzyma się przynajmniej do meczu Polski z Meksykiem. To spotkanie zaplanowano na godzinę 17, a o szczegółach transmisji pisaliśmy >>> TUTAJ. W kolejnym spotkaniu piłkarze Renarda zmierzą się z Biało-Czerwonymi. Zdaniem ekspertów drużyna Czesława Michniewicza ma powody do obaw i musi wziąć się ostro do roboty, by wygrać z Saudyjczykami.