Była 8. minuta meczu między Iranem a Anglią. W polu karnym ekipy z Bliskiego Wschodu mocno głowami zderzyli się bramkarz Alireza Beiranvand, z obrońcą Seyedem Hosseinim. Ten pierwszy upadł, zwijał się z bólu i długo nie podnosił. Został uderzony w okolice policzka, na którym pokazała się wielka opuchlizna. Z jego nosa zaczęła lecieć krew. Interwencja sztabu medycznego trwała niemal 8 minut. Potem piłkarz podniósł się, zmienił zakrwawiony strój meczowy, popatrzył na rozgrzewającego się zmiennika i nieco otępiały, pokazał, że będzie grał dalej, choć wydawało się, że niepewnie stoi na nogach. - To jakiś żart? - rzucił niedowierzający komentator BBC, Jermaine Jenas. - Zespół medyczny musi tu ostro wkroczyć i powiedzieć, że to, co robi jest złe - dodał. Beiranvand zamienił jeszcze kilka słów ze swym kolegą z reprezentacji i wznowił grę z piątego metra. Przez kolejne sekundy właściwie dreptał w jednym miejscu, ale po niecałej minucie znów położył się na murawę.
Dopiero wtedy nikt nie miał już wątpliwości, że Beiranvand nie da rady kontynuować gry. - To niepojęte. Jest rok 2022, prowadzimy tak wiele dyskusji na temat protokołów wstrząśnienia mózgu i tego, jak to może doprowadzać do demencji graczy i dzieją się takie rzeczy - kontynuował Jenas. - Wydaje się, że tu wszystko źle zafunkcjonowało i mieliśmy ten sam problem co zwykle - słyszymy z kolei od Macieja Tabiszewskiego byłego lekarza piłkarskiej reprezentacji Polski U21 oraz Legii Warszawa, obecnie pracującego w Rehasport Clinic Warszawa. On z podobnymi zdarzeniami na boiskach niestety spotykał się wielokrotnie. Tabiszewski też ubolewa, że niebezpieczeństwo wstrząśnienia mózgu często jest bagatelizowane i to niezależnie od poziomu rozgrywkowego. To igranie z ogniem.
Z jednej strony FIFA zdaje sobie sprawę z problemu urazów mózgu. W swych opracowaniach sama zaznacza, że w starciach na najwyższym poziomie, w tym na turniejach, średnio zdarza się jeden uraz głowy na trzy mecze. A niesie on różne zagrożenia. Od niewykrywalnego mikro urazu do przemijającego upośledzenia różnych funkcji, po zagrażające życiu zmiany strukturalne. Dodatkowo kliniczne objawy uszkodzenia mózgu niekoniecznie pojawiają się od razu, ale mogą rozwijać się przez kilka minut, godzin, a nawet kilka dni po incydencie. FIFA zaznacza, jak ważna podczas takich urazów jest rola lekarza i przedstawia cały kanon ujednoliconego postępowania przy boiskowych wypadkach. Decyzję czy poszkodowany zawodnik powinien kontynuować gry, zostawia lekarzom. Z jednej strony jest to słuszne, bo sędzia czy ktokolwiek inny nie jest kompetentny do ocenienia stanu zdrowia gracza. Z drugiej prowadzi do sytuacji, że w praktyce to zawodnik, będąc na dużej adrenalinie i nie wiedząc, co się z nim dzieje upiera się, że chce grać dalej.
Jak słyszymy od naszego rozmówcy, sportowi lekarze choć widzą, że stan poszkodowanego często nie jest najlepszy, to nie chcą osłabiać drużyny, czy wychodzić w spór z zawodnikiem, czy trenerem, więc swoje spostrzeżenia przekazują dyskretnie.
- To, co dzieje się w takich sytuacjach, przeważnie zależy od relacji lekarza z trenerem i zawodnikami. Zależy też od zasad ustalonych na takie okoliczności, a czasem ich braku. Dla mnie najlepszą sytuacją jest, gdy lekarz jasno usłyszy od trenera, że w sprawie urazów głowy ma autonomię. Podejmuje decyzje i ponosi za nie odpowiedzialność - mówi nam Tabiszewski.
W sytuacjach urazów głowy, lekarz ma całą listę wytycznych, których powinien się trzymać. 19-stronicowy protokół medyczny poświęcony samemu wstrząśnieniu, stworzony przez FIFA odsyła też do narzędzia służącego ocenie wstrząśnienia mózgu. Te wymaga od sztabu udzielającego pomocy m.in., by sprawdzono, czy doszło do utraty świadomości gracza. Sprawdzenia jego koordynacji motorycznej. Ustalenia tego, czy jest zdezorientowany, czy dobrze funkcjonuje jego pamięć, a ponadto zweryfikowania funkcjonowania jego oczu (tzw. błędny wzrok) oraz zwrócenia uwagi na fizyczne obrażenia i rany widoczne na twarzy. Do tego sztab medyczny powinien zadać poszkodowanemu zawodnikowi 5 pytań: Gdzie odbywa się dzisiejszy mecz? Która jest jego połowa? Kto strzelił ostatnią bramkę w meczu? Przeciwko jakiej drużynie grałeś w ostatnim meczu? Czy twoja drużyna wygrała ostatnie spotkanie? Jak przyznaje nam Tabiszewski po zderzeniu głowami zawodnicy często nie potrafią odpowiedzieć na wszystkie te pytania, co sugeruje, że tym bardziej nie powinni brać udziału w meczu. Zresztą w narzędziu do badania stanu piłkarza jest pogrubione zdanie: "Jeśli zauważalny jest którykolwiek z objawów wstrząśnienia mózgu, to zawodnik natychmiast powinien przerwać rywalizację i zostać zbadany w profesjonalnej placówce medycznej. Przy podejrzeniu wstrząśnienia nie powinno się pozwolić zawodnikowi na powrót do rywalizacji przez cały dzień, w którym doznał urazu."
Były lekarz kadry U21, który mecz Anglii z Iranem oglądał na żywo w Katarze, ma odczucia, że tu procedura medyczna - zresztą nie po raz pierwszy - stanowiła tylko teorię i jest niewystarczająca. Szczególnie gdy górę biorą emocje, adrenalina, czy wręcz głupota.
- Najprawdopodobniej piłkarz się uparł, koledzy go wsparli, trener się zagotował i lekarz nie miał nic do gadania - podsumował Tabiszewski, których takich sytuacji przed oczami ma dziesiątki. Kibice i media zwracają uwagę zwykle na te ekstremalne. Tak jak ponad dwa lata temu, gdy cała Europa oglądała półfinał Ligi Mistrzów i starcie Tottenhamu z Ajaksem. W 36. minucie kamery pokazały zakrwawionego, leżącego na murawie Jan Vertonghena. Obrońca londyńczyków zderzył się z rywalem w walce o górną piłkę. Długo leżał na murawie, w końcu ją opuścił, ale za kilka minut znów pojawił się na boisku. Nie był jednak w stanie grać. Mało tego - nie potrafił już nawet sam opuścić placu gry. Zrobił to dopiero z pomocą sztabu medycznego. Kto i dlaczego w ogóle wysłał go z powrotem na boisko? Rok później Vertonghen powiedział w jednym z wywiadów, że skutki wstrząśnienie mózgu odczuwał jeszcze przez kilka miesięcy.
Takich bagatelizowanych przypadków urazów głowy w samej Europie są setki. Nawet w samej Ekstraklasie w ostatnich latach dziesiątki. Najgłośniej było choćby o przypadku Michała Koja, który na meczu Górnika Zabrze został trafiony łokciem w głowę. Bolało, ale dokończył mecz. Dwa dni później wylądował w szpitalu z częściowym paraliżem. Do grania wrócił dopiero po kilku miesiącach. Lekarze powiedzieli mu, że otarł się o śmierć. Innym razem emocje wzbudził uparty Iker Guarrotxen z Pogoni Szczecin, który po zderzeniu z rywalem wrócił na boisko, ale po minucie upadł na murawę. Późniejsze badanie wykazało uszkodzenie kości jarzmowej. Także Jakub Słowik w Pogoni Szczecin po zderzeniu z rywalem i założeniu kilku szwów, dograł mecz z bardzo prawdopodobnym wstrząśnieniem mózgu.
Wracając do Kataru - irańskiego bramkarza po zniesieniu z boiska przewieziono do szpitala. Tabiszewski, oglądając mecz z trybun, nawet ze znacznej odległości już po kilku chwilach przeczuwał, że w tej sytuacji trzeba walczyć o zdrowie zawodnika, a nie myśleć o meczu.
- W mojej subiektywnej ocenie, była tu utrata przytomności na ponad 2 sekundy, a poważny uraz czy złamanie nosa w takich sytuacjach często wiąże się ze wstrząśnieniem mózgu. Już samo podejrzenie wstrząśnienia to oblig do zdjęcia gracza z boiska. To, że Beiranvand ostatecznie zszedł po chwili według mnie potwierdza pierwszą złą decyzję Irańczyków - punktuje.
Nasz rozmówca miał rację. Szpitalne badanie wykazało poważne wstrząśnienie mózgu. Menedżer Iranu Carlos Queiroz ujawnił, że 30-latek doznał też złamania nosa. Wahanie członków kadry dotyczące natychmiastowej zmiany tłumaczył, trudnością z jednoznaczną oceną sytuacji. "To była wątpliwość między złamanym nosem a wstrząśnieniem mózgu" - przekazał mediom.
Suchej nitki na tym, co działo się w Dausze nie zostawił na nikim Luke Griggs z organizacji Headway zajmującej się urazami głowy. Griggs w rozmowie z "The Sun" określił protokół FIFA dotyczący wstrząśnienia mózgu jako "całkowicie haniebny".
- To miało ogromne znaczenia, że piłkarz zszedł minutę później. On nie powinien zostać na murawie ani sekundy dłużej, a my mówimy o minutach. To był pierwszy test protokołu wstrząśnienia mózgu FIFA i była to totalna porażka - ocenił ekspert. Mecz 6:2 wygrali Anglicy.