Była 3. minuta meczu. Goście zagrali długą piłkę w pole karne Kataru, gdzie nieudane wyjście z bramki zaliczył bramkarz Saad Al-Sheeb. Po nieczystym strzale z powietrza Felixa Torresa piłka poszybowała na trzeci metr przed bramką, gdzie głową do siatki wpakował ją Enner Valencia. Włoski sędzia Daniel Orsato początkowo gola uznał, ale po kilku minutach bramkę anulowano. Poprosiliśmy o komentarz na gorąco Marcina Borskiego, byłego sędziego międzynarodowego.
Ale najpierw słowo wprowadzenia. Występują trzy poziomy kontroli takich sytuacji. Poziom asystenta, VAR, a na dodatek działa sztuczna inteligencja. Od mundialu w Katarze arbitrzy mogą liczyć na wsparcie technologiczne, bo po raz pierwszy w historii skorzystają z półautomatycznego wykrywania spalonych.
- Sztuczna inteligencja to wyłapuje, więc trudno być od niej mądrzejszym. Ale gołym okiem nie widziałem spalonego - przyznawał w rozmowie Sport.pl Marcin Borski, którego poprosiliśmy o komentarz w trakcie pierwszej połowy. - Trzeba mieć jednak świadomość, że w polu karnym przetasowali się piłkarze obu drużyn, więc może jeden z Ekwadorczyków, który brał udział w akcji, wracał ze spalonego, ale ostatecznie nie zdążył i lekko wystawał. Takie sytuacje analizuje sędzia na boisku i ma wsparcie asystenta, który co prawda może być zawodny, ale jednak pracuje jeszcze ekipa VAR, którą wspiera sztuczna inteligencja.
- Jak się analizuje takie sytuacje? - dopytujemy.
- Trzeba przeanalizować całą akcję na tzw. stop-klatce. Całą akcję, czyli od pierwszego podania musimy zatrzymywać obraz, klatka po klatce. I patrzeć, czy żaden gracz Ekwadoru nie stoi na pozycji na spalonej, czy taki gracz nie przechwytuje piłki, czy nie wywiera wpływu na grę. Bo ktoś może atakować i przeszkadzać obrońcom z pozycji spalonej, z której akurat wracał. I to mogło mieć znaczenie w tej akcji, bo w polu karnym był tam, kolokwialnie mówiąc, duży kocioł. Gołym okiem nie widziałem, ale nie analizowałem tego klatka po klatce. Wątpię jednak, że ktoś mógłby popełnić tak duży błąd i niesłusznie nie uznać bramki - tłumaczył nam Borski w trakcie meczu.
Błędu rzeczywiście nie było, co zobaczyliśmy na późniejszych wizualizacjach. Już Michael Estrada, który walczył o piłkę z bramkarzem, był na pozycji spalonej. Jego noga minimalnie "złamała" linię spalonego. Dopiero później piłkarz Ekwadoru podał piłkę do Torresa, a ten przewrotką skierował futbolówkę do Valencii, który strzelił bramkę. Jednak te zagrania nie miały już znaczenia, ponieważ Estrada był na spalonym.