Francja złamała sobie kręgosłup, płaszcząc się przed Katarem

Anglia, Walia, Dania, Holandia, Niemcy, Francja. Który kraj nie pasuje do tej wyliczanki, a co łączy pozostałe? Pięć pierwszych chce zignorować przepisy FIFA i choćby dyskretnie, ale jednak zamanifestować sprzeciw wobec dyskryminacji i łamania praw człowieka w Katarze. A Francuzi nagle ucichli i robią wszystko, byle tylko nie zdenerwować Katarczyków. A wszystko w imię wielkich interesów i polityki.

Mundial w Katarze to turniej kontrowersji. Począwszy od łapówkarstwa, a zakończywszy na łamaniu praw człowieka przez jego gospodarzy. Podczas budowy obiektów szykowanych na MŚ życie miało stracić tysiące robotników. Aktywność homoseksualna w tym kraju może być ukarana nawet śmiercią. Kibice zostali pozbawieni możliwości picia piwa na stadionach, również ze względu na tamtejsze prawo. A FIFA, w osobie prezydenta Gianniego Infantino robi wszystko, aby wybielić Katar i uciszyć wszelkie głosy sprzeciwu i krytyki. Ale niektóre reprezentacje nie zamierzają zasłaniać się przepisami i chcą zamanifestować sprzeciw wobec łamania praw człowieka. Wśród tych krajów można wymienić Anglię, Walię, Holandię, Niemcy czy Danię. Kapitanowie tych ekip będą występować z opaskami kapitańskimi promującymi akcję przeciw dyskryminacji.

Zobacz wideo Gdy Allah nie patrzy, czyli wielka impreza w centrum Dohy

Pierwotnie w akcji udział mieli wziąć również Francuzi. Ale ostatecznie wycofali się z ustaleń. - Będziemy grać w kraju, który musimy szanować - stwierdził na łamach "L'Equipe" prezes francuskiej federacji Noel Le Graet. Poparł go kapitan drużyny Hugo Lloris. - Na ten temat mam oczywiście swoje osobiste zdanie. Zgadzam się z prezydentem Noelem Le Graetem. Kiedy jesteśmy we Francji, kiedy witamy obcokrajowców, często chcemy, aby przestrzegali naszych zasad, szanowali naszą kulturę, po prostu zrobię to samo, kiedy pojadę do Kataru. Potem mogę się z ich pomysłami zgadzać lub nie, ale muszę to szanować - stwierdził francuski bramkarz.

Nie mieszajmy polityki i sportu? To polityka i Francuzi dali mundial Katarczykom

To niby tylko jeden gest, ale kryje się za nim znacznie więcej. A mianowicie wielka polityka. To właśnie po Francuzach należy spodziewać się najmniej w kwestii krytyki Katarczyków, z którymi rząd francuski utrzymuje znakomite relacje. A duża w tym zasługa Nicolasa Sarkozy'ego, poprzedniego prezydenta Francji.

Katarczycy na początku XXI wieku zaczęli inwestować we Francji w praktycznie wszystkich sektorach gospodarki. A rząd Sarkozy'ego ułatwiał im to, jak tylko mógł. W 2008 roku przyznano Katarczykom zwolnienia podatkowe, w 2012 roku maleńki, ale bogaty Katar był siódmym co do wielkości klientem Francji. Europejski kraj eksportował głównie samoloty Airbus, ale również myśliwce wojskowe. W 2009 roku 80 proc. sprzętu wojskowego Kataru pochodziło właśnie z Francji. Francuzi dostarczali Katarczykom kolejne samoloty przez następne kilkanaście lat, a w zamian otrzymywali ogromny zastrzyk gotówki do budżetu państwa.

Katarczycy odwdzięczali się kolejnymi inwestycjami. Media, handel, nieruchomości, energetyka i w końcu, oczywiście, sport. Kluczowym wydarzeniem dla MŚ w Katarze był 23 listopada 2010 roku. Wówczas Sarkozy zorganizował spotkanie, w którym oprócz niego udział wzięli ówczesny szef UEFA Michel Platini, Sebastien Bazin z PSG i Tamim bin Hamad Al Thani – następca tronu katarskiego i szef Qatar Sports Investments. To na tym spotkaniu Sarkozy miał - według relacji ówczesnego szefa FIFA Seppa Blattera - zapytać się Platiniego, co on i jego koledzy z UEFA mogą zrobić dla Kataru w kwestii przyznania mistrzostw świata. Zaledwie kilka dni później cztery głosy przysługujące europejskim członkom komitetu wykonawczego powędrowały na katarską kandydaturę, zabierając mundial Amerykanom. Pół roku później Katar kupił od Francji myśliwce za ponad 14 miliardów dolarów. Platini za swoje poświęcenie miał otrzymać pieniądze, a jego syn został szefem producenta sprzętu sportowego, firmy Burrda. Jej właściciel? Qatar Sports Investments. Co za przypadek.

W 2011 roku Katarczycy kupili PSG. Z kolei stacja beIN Sports nabyła prawa to transmisji meczów Ligue 1. Nad operacją przejęcia klubu czuwał sam Sarkozy. Uruchomienie beIn Sports we Francji też było mu na rękę, bo chciał osłabić w ten sposób wpływy Canal+, z którym miał nie po drodze.

Macron nie chce upolityczniać sportu. Brzmi to jak ponury żart

Kiedy przypomni się to wszystko, nie dziwią słowa aktualnego prezydenta Francji Emmanuela Macrona. - Uważam, że nie powinniśmy upolityczniać sportu. Niezależnie od tego, czy chodzi o klimat, czy o prawa człowieka, nie należy podnosić tych kwestii za każdym razem, gdy odbywa się impreza, ale wtedy, gdy jest na to czas. Te pytania należy zadawać przy nagradzaniu wydarzeń, takich jak igrzyska olimpijskie lub mistrzostwa świata. Nie jestem za bojkotem – ogłosił prezydent Francji przy okazji forum ekonomicznego, które odbywa się w Tajlandii. Te słowa są jeszcze bardziej przykre po uświadomieniu sobie, że wychodzą od prezydenta kraju, który w XVIII wieku zaprezentował światu deklarację praw człowieka i w stolicy którego podpisano powszechną deklarację praw człowieka uchwaloną przez ONZ.

Słowa Macrona w ironiczny i mocny sposób skomentował angielski "The Guardian". "Ronald McDonald wzywa do globalnego zakazu kanapek z produktami mięsnymi. Niedźwiedzie potępiają nadrzewne wypróżnianie. David Beckham przeciwstawia się moralnie jałowej branży celebrytów. Z innych wiadomości Emmanuel Macron, prezydent Francji – tak, naprawdę Francji – zadeklarował w przeddzień MŚ w Katarze, że wszyscy powinniśmy trzymać politykę z dala od sportu".

"Przyznanie mistrzostw świata Katarowi było przede wszystkim brutalnym aktem politycznym. Katar 2022 istnieje wyłącznie dzięki polityce, 'miękkiej sile' i zimnej wojnie w Zatoce Perskiej. Polityka nie tylko rozbiła tę imprezę, ale także maszeruje sobie po parkingu, opróżniając lodówkę z piwa i niszcząc sprzęt stereo. Ręka do góry, kto tak naprawdę tego chciał? Milczeć, to zgadzać się na korupcję, złe praktyki i rzucanie słów takich jak tolerancja i integracja jako nic więcej niż super fajne narzędzia marketingowe. To także rezygnacja z gry. Trzymać politykę z dala od piłki nożnej? OK. Ty pierwszy" – podsumowali angielscy dziennikarze.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.