Mistrzostwa świata w piłce nożnej. Szwecja - Anglia. Jordan Pickford, czyli angielski bohater na mundialu

Wypożyczenia do amatorskich klubów nauczyły go męskiej gry w piłkę. David Moyes, dietetycznymi poradami, wskazał mu szybszą drogę na szczyt. M.in. dzięki temu, Jordan Pickford, w ekspresowym tempie stał się angielskim bohaterem na mundialu.

Ostatnie porażki Anglików na wielkich turniejach w pierwszej kolejności kojarzą się z rzutami karnymi, a przecież w co najmniej równym stopniu naznaczone były one błędami bramkarzy. Na trzech poprzednich imprezach nie popisywał się Joe Hart, którego wpadka po strzale Kolbeinna Sigthorssona przyczyniła się do porażki z Islandią w 1/8 finału ostatniego Euro.

Klops Roberta Greena w pierwszym meczu fazy grupowej przeciwko USA sprawił, że mundial w RPA, bez powodzenia, między słupkami kończył David James. Na Euro 2008 Anglików nie było m.in. przez to, że w obu meczach z Chorwacją beznadziejni byli Paul Robinson i Scott Carson. O tym, jak w 2002 roku w Shizuoce Ronaldinho ośmieszył Davida Seamana, napisano wszystko.

Mecz 1/8 finału z Kolumbią i seria rzutów karnych sprawiły, że Anglia poznała nowego bohatera. Jordana Pickforda, czyli chłopaka, który jeszcze niedawno tułał się po półamatorskich ligach, a obecnie jest trzecim najdroższym w historii bramkarzem na świecie. W sobotę ponownie udowodnił swoją wartość, w ćwierćfinałowym starciu ze Szwecją.

Odpowiedział krytykom

Trudno wyobrazić sobie, jakie emocje musiały miotać spokojnym na ogół 24-latkiem, w ten wtorkowy, moskiewski wieczór. Po pierwsze, Pickford dołożył dużą cegiełkę do pierwszej od 1996 roku wygranej Anglików w serii rzutów karnych. Po drugie, niemal natychmiast, boiskowymi czynami, odpowiedział krytykom, którzy widzieli w nim winnego porażki z Belgią na zakończenie fazy grupowej.

Po meczu w Kaliningradzie Thibaut Courtois powiedział, że on decydujący strzał Adnana Januzaja by obronił, bo jest bramkarzem o 14 centrymetrów od Pickforda wyższym. Gary Neville zwracał uwagę na "dziwną" technikę wyskoku i interwencji angielskiego golkipera. Arsene Wenger wypalił wprost, że bramkarz Evertonu jest najsłabszym punktem w zespole Garetha Southgate'a.

- Wiedziałem jak Kolumbijczycy strzelają rzuty karne, oglądałem ich. Czułem odpowiednią moc i zwinność. Najważniejsze jest to, że byłem w odpowiednim miejscu i czasie i wykonałem skuteczne interwencje, a nie to, że nie jestem najwyższy na świecie. Krytykowano mnie za ciągłe dążenie do interwencji lepszą ręką, a strzał Baccy odbiłem właśnie nią w nietypowy sposób - z satysfakcją mówił Pickford zaraz po meczu z Kolumbią.

Swoją wartość młody golkiper ponownie udowodnił w sobotę, w spotkaniu ćwierćfinału mistrzostw świata ze Szwecją. Kilkukrotnie uchronił bowiem Anglików przed stratą bramki, m.in. wtedy, gdy zatrzymał strzał głową Marcusa Berga. Albo wtedy, kiedy w niesamowity sposób odbił piłkę po strzale Oli Toivonena. Łącznie zanotował trzy interwencje, a każda z nich była lepsza od poprzedniej. W dodatku 24-latek świetnie kierował swoimi obrońcami, gestykulował, pokrzykiwał i ustawiał ich tak, że ofensywni zawodnicy zespołu Janne Anderssona nie byli w stanie zrobić nic.

Łokcie na twarzy

Jego przygoda z piłką zaczęła się 16 lat temu, kiedy jako ośmioletni chłopiec trafił do akademii Sunderlandu. Po dziewięciu latach Pickford został przeniesiony do rezerw i podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt. W 2013 roku został wypożyczony do czwartoligowego Burton Albion, a kolejne miesiące spędzał poziom wyżej, odpowiednio w Carlisle United i Bradford City. Na sezon 2015/16 Sunderland oddał go na zaplecze Premier League, do Preston North End.

Zanim jednak Pickford zaczął zbierać doświadczenie na profesjonalnym poziomie, rok spędził w półamatorskich klubach: Darlington i Alfreton Town. Jak sam podkreśla, to tam nauczył się "prawdziwego, futbolowego życia".

- To była dla mnie szansa, by zobaczyć na czym polega męska gra w piłkę nożną. Nauczyłem się wiele w starciach ze znacznie większymi ode mnie zawodnikami. Niemal każde wyjście do dośrodkowania kończyło się łokciem rywala na mojej twarzy. Ale właśnie tego potrzebowałem - opowiadał niedawno.

- Zobaczyłem tam chłopaków grających za grosze, którzy łączą pasję z normalną pracą. Uodporniłem się też psychicznie, bo niejednokrotnie ktoś stał tuż za moją bramką i ubliżał moim najbliższym - dodawał

Szybki rozwój

Kiedy w październiku 2015 roku Sunderland obejmował Sam Allardyce, jedną z jego pierwszych decyzji było ściągnięcie Pickforda z wypożyczenia do Preston. 21-letni wówczas bramkarz miał naciskać na Costela Pantilimona i przygotowywać się do roli pierwszego golkipera w kolejnym sezonie.

9 stycznia 2016 roku Pickford zagrał jednak przeciwko Arsenalowi (1:3) w Pucharze Anglii, tydzień później zadebiutował w Premier League w starciu z Tottenhamem (1:4). Chociaż w obu meczach młokos puścił łącznie siedem goli, a następną szansę dostał dopiero w ostatniej kolejce sezonu, to plany wobec niego się nie zmieniły. Sunderland utrzymał się w Premier League, a w rozgrywkach 2016/17 Pickford był już klubowym numerem jeden. Warto jednak podkreślić, że w uzyskaniu tego statusu pomogła mu kontuzja rywala - Vito Mannone.

Dzięki nieszczęściu konkurenta, Pickford otrzymał też pierwsze powołanie do seniorskiej reprezentacji Anglii. Chociaż na koncie miał łącznie raptem siedem meczów w Premier League, to on - jako reprezentant młodzieżówki - wskoczył w miejsce Toma Heatona na spotkanie eliminacji MŚ przeciwko Słowenii.

Dieta dla miłośnika kurczaków

Kilka dni po nadejściu powołania, "Mirror" napisał o planie, którego celem było rozwinięcie Pickforda i zrobienie z niego numeru jeden w bramce Anglików. - Jordan ma mentalność lidera, jednak musimy popracować nad jego umiejętnościami. Przede wszystkim nad wprowadzeniem piłki do gry. Długie podania są jego jego mocną stroną, ale nie musi za każdym razem popisywać się i pokazywać, że umie kopnąć piłkę na odległość równą długości dwóch boisk. Czasami warto używać krótszych podań - mówił David Moyes, który zastąpił Allardyce'a w roli menedżera Sunderlandu.

- Inną sprawą jest dieta. Jordan ma wszystko, by znaleźć się na szczycie, jednak musi wykonać jeszcze wiele pracy, jeśli chce się tam znaleźć - dodawał Szkot. Sugestia była prosta i czytelna, bo Pickford nigdy nie krył się ze swoją słabością do fast foodów. Dzień po meczu z Kolumbią, "The Sun" przypomniał nawet o częstych wpisach bramkarza na Twitterze nt jednej z sieciówek sprzedających panierowane kurczaki.

Spełnione oczekiwania

Praca nad sobą przyniosła efekty, bo chociaż pierwszy pełny sezon w Premier League Pickford zakończył spadkiem, to w zasadzie tylko do niego kibice Sunderlandu nie mogli mieć żadnych pretensji. Nikt też specjalnie nie prostestował, kiedy latem zeszłego roku 24-latek odchodził do Evertonu. Klub z Liverpoolu zapłacił za Pickforda 25 mln funtów, a kolejne pięć miał dopłacić w bonusach.

Anglik stał się trzecim w historii najdroższym bramkarzem na świecie. Więcej kosztowali jedynie Gianluigi Buffon, za którego Juventus płacił Parmie 33 mln funtów oraz Ederson, który kosztował Manchester City 34,7 mln funtów.

Everton, który rok temu dokonał kilku drogich, interesujących transferów, w minionym sezonie Premier League nie zachwycił. W pełni chwalić można jedynie Pickforda, którego koledzy i kibice wybrali najlepszym zawodnikiem oraz najlepszym młodym zawodnikiem Evertonu w rozgrywkach.

Szum 24-latkowi jednak nie przeszkadzają. Wręcz przeciwnie, Pickford nie tylko staje się coraz lepszym bramkarzem, ale wciąż pozostaje też skromnym, ale pozytywnie pewnym siebie "dzieciakiem". I wciąż pamięta o rodzinnych stronach. W październiku bramkarz ufundował stroje amatorskiej drużynie z rodzinnej miejscowości.

Rywalizacja z Butlandem

24-latek jest dziś angielskim bohaterem, ale Southgate z ogłoszeniem numeru jeden na mundial czekał niemal do samego końca. Pickford debiut w pierwszej reprezentacji zaliczył w listopadzie, kiedy Anglia bezbramkowo zremisowała z Niemcami. Zagrał też w marcowym spotkaniu z Holandią (1:0) i czerwcowym z Nigerią (2:1).

W obu terminach FIFA Anglicy grali też z Włochami (1:1) oraz Kostaryką (2:0). W obu spotkaniach bronił Jack Butland, jednak to nie na niego, a na Pickforda ostatecznie zdecydował się Southgate. I na pewno nie żałuje, chociaż zdania nt jego decyzji były w kraju podzielone.

Selekcjoner Anglików dokonał jednak odważnej ewolucji w składzie, odmłodził reprezentację i jest o jeden mecz od awansu do strefy medalowej mundialu. Ostatni raz "Synowie Albionu" grali w niej 28 lat temu, kiedy na MŚ we Włoszech zajęli czwarte miejsce, a ich bramki strzegł Peter Shilton.

68-letnia dziś legenda, jako jeden z niewielu ekspertów, publicznie opowiadał się za postawieniem na Pickforda w Rosji. I jego, podobnie jak przed laty Shiltona, Anglia na turnieju nie musi się wstydzić. Chciałoby się rzec - wreszcie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA