Mundial 2018. Anglia - Kolumbia. Gareth Southgate odkupił karnymi dawne winy, Anglia jest w ćwierćfinale MŚ

I stał się cud: Anglicy wygrali mecz w karnych. Pokonali Kolumbię i pierwszy raz od 12 lat awansowali do ćwierćfinału MŚ, z bramkarzem Jordanem Pickfordem jako bohaterem. Gareth Southgate odkupił karnymi dawne winy.

Jordan Pickford obronił, Eric Dier strzelił i pod obrazki cieszącej się z awansu Anglii natychmiast popłynęło z głośników stadionu Spartaka „Three Lions”. Hymn Euro 1996, ten w którym „Futbol wraca do domu” . I w którym nie ma ani słowa o rzutach karnych. Ale przecież wiadomo, że głównie one przychodzą od lat na myśl, gdy słychać w „Three Lions, że  „Anglia znów to wszystko zmarnuje”. Jak w mundialu 1990 ze łzami Paula Gascoigne’a, jak w tym Euro u siebie w 1996, i w Euro 2004 i 2012.  Jak w mundialach 1998 i 2006. Taki ciężar spadł im we wtorek z serc na stadionie Spartaka.

Anglicy w euforii. "Anglia wygrywa po karnych. Nigdy nie spodziewałeś się, że przeczytasz ten nagłówek"

Gareth Southgate rozprawił się z klątwą

Gareth Southgate, ten który zmarnował decydującego karnego w półfinale Euro 1996 z Niemcami, jako trener wreszcie się z tą klątwą rozprawił. Całe dziesięciolecia, w których Anglia biła rekordy nieudolności i pecha w karnych, można na razie odkreślić. Anglia jest w ćwierćfinale ze Szwecją. W półfinale mundialu nie grała o tych wspomnianych karnych z 1990.

Harry Kane zrobił to, czego Robert Lewandowski nie potrafił

Wydawało się, że znów może się skończyć jak zwykle: pierwszym który karnego nie wykorzystał był w trzeciej serii Jordan Henderson, zatrzymany przez Davida Ospinę. Ale chwilę później Mateus Uribe trafił w poprzeczkę, a w piątej serii Jordan Pickford obronił strzał Carlosa Bakki. I Dier w finałowej serii stanął 11 metrów od awansu. Szansy nie zmarnował. A ten mecz z angielskiej strony to była od początku do końca opowieść o karnych: tak zdobyli prowadzenie, gdy Harry Kane wykorzystał w 57. minucie jedenastkę za faul Carlosa Sancheza. Piłkarza, który wpędził Kolumbię w takie kłopoty już drugi raz w tym turnieju. To po jego zagraniu ręką był karny dla Japończyków pierwszym meczu grupowym Kolumbii. Sanchez wyleciał w tamtym meczu z boiska, wrócił do składu dopiero na 1/8 finału. I gdyby ten jego faul i karny Kane’a miały rozstrzygnąć mecz, to byłoby może i sprawiedliwie, bo Anglicy grali dojrzalej i po prostu lepiej od Kolumbii. Ale wtedy nie byłoby z tego meczu co wspominać, poza faulami, prowokacjami i żółtymi kartkami. Na szczęście, gdy zegar pokazywał już trzecią minutę doliczonego czasu, do akcji wkroczył Yerry Mina.

Mecze ćwierćfinałowe mistrzostw świata. Kto do nich awansował? Kiedy grają?

Yerry Mina jedną z najlepszych historii

Nieważne, że Kolumbia jedzie już do domu –to pozostanie jedną z najlepszych historii tego mundialu. Mina nawet nie wstał z ławki w pierwszym meczu Kolumbii. Nie zagrał nawet jednej trzeciej spotkań w eliminacjach mundialu. Nie odnalazł się w Barcelonie, do której przeszedł pół roku temu po świetnych sezonach w Palmeiras. I nawet w tych świetnych ligowych sezonach w Palmeiras nigdy nie strzelił więcej niż cztery gole. A w mundialu zdobył trzy bramki (i zagrał niemal tyle minut ile w Barcelonie przez całą rundę). Trzech goli w jednych MŚ nie strzelił żaden obrońca od czasów Paula Breitnera w 1974 roku. Cztery miał Franz Beckenbauer, ale to jednak trochę inny przypadek. Do tego każdy z tych goli Miny był dla Kolumbii na wagę złota. Dający prowadzenie z Polską, dający zwycięstwo nad Senegalem i wreszcie – dogrywkę z Anglikami. W ostatnich chwilach meczu, po rzucie rożnym, podyktowanym po tym, jak Pickford z trudem obronił strzał rezerwowego Uribe, późniejszego pechowca z karnych. Ale gdyby Uribe, który dał świetną zmianę, nie spróbował tego strzału, dość rozpaczliwego, jak cała ofensywna gra Kolumbii do tego czasu, to nie było ani gola Miny, ani dogrywki i karnych. Wcześniej najlepszą okazję, a właściwie jedyną aż tak dobrą dla Kolumbii, zmarnował Juan Cuadrado, strzelając niecelnie.

Gary Lineker: "Pi****yć mnie. Płaczę"

Klincz, kartki, przytłoczony sędzia

Ten mecz miał wszystko, żeby być hitem. Ale długo był tylko klinczem, w którym sypały się kartki, a sędzia Mark Geiger bywał przytłoczony zadaniem. Kolumbia nie mogła wystawić kontuzjowanego Jamesa, który usiadł na trybunach. I przez długie minuty gra Kolumbijczyków wyglądała tak, jakby Jose Pekerman nikogo w miejsce Jamesa nie wystawił. Akcje w ataku się rwały, brakowało kogoś, kto poprawi rozegranie, Kolumbia przeczekiwała ten mecz pod bramką, broniąc kolejnych stałych fragmentów gry. Tak z drużyną Pekerman bywa, że daje piękne pokazy mocy w meczach z drużynami, od których czuje się silniejsza. Ale gdy po drugiej stronie stoi ktoś mocny, Kolumbia traci rezon. Cztery lata temu wdała się z Brazylią w bitwę, gdy spokojnie mogła zagrać z gospodarzami w piłkę i zapisać się w ćwierćfinale czymś lepszym niż faul Juana Camillo Zunigi wykluczający Neymara z turnieju. Przeciw Anglii zaczęła atakować dopiero, gdy trzeba było wyrównać, a i to bez pomysłu. Traciła czas na faule i kłótnie, Anglicy zresztą też od pewnego momentu ani w udawani  ani w faulowaniu nie byli dłużni. W dogrywce to raczej Kolumbia kontrolowała wydarzenia, więc w jakimś sensie seria karnych była tym razem dla Anglików wybawieniem. A Pickford udowodnił w niej, że oprócz treningów ze strzelania karnych dobrze jest też mieć wreszcie po prostu dobrego i pewnego bramkarza.

Jeśli lubisz czytać Sport.pl, wypróbuj nasz nowy newsletter

Więcej o:
Copyright © Agora SA