- Jesteśmy bardzo pewni siebie i to widać na boisku. W fazie grupowej na każdy mecz wychodziliśmy jak po swoje. Wszyscy dawali z siebie wszystko, musimy nadal grać tak samo. Jesteśmy w dobrej dyspozycji. Mamy świadomość własnej siły, czujemy, że inne zespoły coraz bardziej się nas boją i nie chcą grać przeciwko nam – mówił przed niedzielnym spotkaniem Ivan Perisić, skrzydłowy reprezentacji Chorwacji.
I rzeczywiście, Chorwaci wyszli jak po swoje, już w tunelu widać było, że są niezwykle zmotywowani. Ale zanim zaczęli o to „swoje” walczyć na poważnie, to Danijel Subasić wyciągał piłkę z bramki. 58 sekund – dokładnie tyle zajęło Duńczykom strzelenie pierwszego gola. Po rzucie z autu, w polu karnym reprezentacji Chorwacji doszło do sporego zamieszania, a najlepiej wykorzystał je Mathias Jorgensen, który otworzył wynik spotkania.
Minęło jednak kilkadziesiąt sekund, a Mario Mandzukić, po jeszcze większym zamieszaniu w polu karnym (piłka odbiła się od dwóch duńskich obrońców zanim spadła pod nogi napastnika chorwackiego zespołu), doprowadził do wyrównania.
Później Chorwaci prowadzili grę, mieli większe posiadanie piłki i sprawiali wrażenie drużyny, która kontroluje spotkanie. Na bramkę Duńczyków strzelali m.in. Ivan Rakitić, Luka Modrić, czy Ante Rebić. Ich uderzenia często były jednak niecelne, w przeciwieństwie do tych zawodników reprezentacji Danii, bo oni strzelali rzadziej, ale robili to celnie. Okazje na podwyższenie prowadzenia mieli m.in. Christian Eriksen i Andreas Cornelius.
I im dłużej trwało spotkanie, tym bardziej zwalniali Chorwaci, którzy w najmniejszym stopniu nie przypominali zespołu w fazie grupowej bezlitośnie ogrywającego m.in. Argentynę. Piłkarze Zlatko Dalicia ograniczali się jedynie do długich podań w boczne sektory boiska, bardzo często podań niecelnych. Zawodnicy Age Hareide zrezygnowali natomiast z gry z kontrataku, skupiając się na spokojnym konstruowaniu akcji i budowaniu ataków pozycyjnych. Tego nie potrafili jednak przekuć w bramki, bo Eriksen co prawda dogrywał, ale Jorgensen strzelał zbyt lekko, bo Braithwaite posyłał dośrodkowania, ale Poulsen nie mógł wygrać pojedynków z chorwackimi obrońcami. Bo pomysł chyba był, ale często brakowało wykonawców.
W końcówce obydwie reprezentacje nieco się przebudziły i stworzyły sobie po kilka dobrych sytuacji, ale gola nikt nie zdołał strzelić, co doprowadziło do drugiej dogrywki na mistrzostwach świata w Rosji.
Dodatkowe 30 minut wyglądało podobnie, jak cała druga połowa spotkania. Chorwaci próbowali, ale nie do końca im wychodziło. Duńczycy szans stwarzali sobie więcej, często po długich wrzutach z autu Jonasa Knudsena, ale groźnie nie uderzyli ani razu, bo większość piłek wybijali Dejan Lovren i Domagoj Vida. Im bliżej było końca dogrywki, tym obydwa zespoły bardziej koncentrowały się na tym, by nie stracić gola i doczekać do rzutów karnych. I do tych karnych dotrwały, ale mogło być inaczej...
W 115. minucie Modrić idealnie dograł do Rebicia, ten znalazł się w sytuacji sam na sam z Kasperem Schmeichelem, minął go sprytnym zwodem i... został sfaulowany przez Jorgensena. Sędzia - mimo tego, że zawodnik biegł na pustą bramkę - ukarał duńskiego defensora żółtą kartką i podyktował rzut karny. Do wykonania jedenastki podszedł Modrić, ale strzelił zbyt lekko, dzięki czemu Schmeichel złapał piłkę i sprawił, że Duńczycy dotrwali do serii jedenastek.
A w serii jedenastek, drugiej podczas rosyjskiego mundialu, lepsi okazali się Chorwaci, którzy pomylili się tylko dwukrotnie. Duńczycy zmarnowali natomiast trzy jedenastki, bo strzały Eriksena, Schone i Jorgensena obronił Danijel Subasić. Trzy jedenastki łącznie zatrzymał również Schmeichel, ale w decydującej serii strzały rywali obronił dwa razy, co nie wystarczyło do awansu.
Subasić świetnym występem w spotkaniu z Danią przeszedł do historii, bowiem został drugim bramkarzem, który w jednej serii rzutów karnych obronił trzy strzały przeciwników. Wcześniej podobna sztuka udała się Portugalczykowi Ricardo w 2006 roku.
W ćwierćfinale reprezentacja Chorwacji zagra z Rosją. Spotkanie odbędzie się w sobotę 7 lipca o godz. 20:00 na stadionie w Soczi.