STUDIO MUNDIAL W SPORT.PL. W Polu K #14. Polska - Kolumbia. Drużyna Adama Nawałki zawiodła i wraca do domu

Miało być dobrze jak nigdy, wyszło źle jak zawsze. Po niedzielnej kompromitacji i porażce 0:3 z Kolumbią, reprezentacja Polski na pewno nie awansuje do 1/8 finału MŚ. Zespół Adama Nawałki zawiódł na boisku, a poza nim z szafy zaczęły wypadać trupy.

Selekcjoner Adam Nawałka przez lata pracy z kadrą dał poznać się jako człowiek, który uwielbia mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, w jego zespole nie było miejsca na improwizację. Tymczasem na mundialu wszystko się posypało, a złe decyzje nasz szkoleniowiec naprawiał jeszcze gorszymi.

Po porażce z Senegalem (1:2), czas na rehabilitację mieli nie tylko piłkarze, ale i sam Nawałka, który przeszarżował z ustawieniem i taktyką, czym nie zaskoczył przeciwnika, ale własnych zawodników. Niestety, w meczu z Kolumbią, wiele rzeczy wyglądało jeszcze gorzej.

Niezrozumiały upór

Na mundialowe spotkanie o życie, Nawałka znów zdecydował się na ustawienie 3-4-3, którą testowaliśmy we wszystkich sześciu sparingach przed MŚ. Tak samo jak w meczach towarzyskich, tak samo i na mundialu, takie ustawienie i taktyka nie zadziałało, a na boisku panował chaos.

Naszym jedynym pomysłem w ofensywie były długie podania na Dawida Kownackiego, w defensywie było jeszcze gorzej. O ile na początku Polacy bronili się mądrze, o tyle z biegiem czasu wyglądało to coraz gorzej, a Kolumbijczycy coraz łatwiej przedostawali się pod naszą bramkę.

Zastanawiające jest to, jak mocno Nawałka trzymał się ustawienia z trójką środkowych obrońców. Ustawienia, które miało być alternatywą dla rozpracowanego przez Duńczyków systemu 4-2-3-1, a które nagle okazało się naszym ustawieniem wyjściowym. Zadziwiające jest to, że selekcjoner nie zareagował w odpowiednim momencie, licząc na to, że pomysł na grę, który nie funkcjonował w sparingach, nagle zacznie sprawdzać się na MŚ.

Chaos Nawałki

Ale do Nawałki można mieć pretensje nie tylko o ustawienie taktyczne, ale też i personalne. Selekcjoner, który przez lata przyzwyczaił do tego, że w kadrze ma swoich zaufanych ludzi, na których stawia bez względu na okoliczności, w starciu z Kolumbią znów zadziwił.

Na ławce rezerwowych usiedli etatowi skrzydłowi - Jakub Błaszczykowski i Kamil Grosicki. Ich nieobecność spowodowana była ustawieniem i taktyką, ale to żadne usprawiedliwienie. Przed meczem z Kolumbią wiedzieliśmy, że trudno będzie nam o bramki po atakach pozycyjnych, że naszą największą szansą będą kontrataki. Kontrataki, w których najlepiej czuje się Grosicki, czyli jeden z najważniejszych zawodników dla naszej ofensywy.

W zamian za to w podstawowym składzie obejrzeliśmy Dawida Kownackiego. Oczywiście, zawodnik Sampdorii dał obiecującą zmianę w starciu z Senegalem, ale chyba tylko szaleniec mógł uwierzyć w to, że piłkarz, który do tej pory rozegrał raptem trzy mecze w seniorskiej kadrze, stanie się jej ofensywnym zbawicielem.

Ale dziwić może też nieobecność w składzie Kamila Glika. Jak się okazało po spotkaniu, obrońca AS Monaco przygotowany był do gry w podstawowym składzie. Przeciwko Kolumbii lider naszej defensywy zagrał jednak tylko kwadrans, zmieniając Michała Pazdana. Jaki był sens sadzania Glika wśród rezerwowych, jeśli był gotowy do gry? Jaki był sens wpuszczania go na kwadrans, jeśli zdaniem selekcjonera było odwrotnie?

Krytyka, krytyka, krytyka

Szokująco źle było na boisku, zaskakująco ostro było też poza nim. Zaraz po zakończeniu spotkania o kadrze dowiedzieliśmy się rzeczy zaskakujących, które całkowicie zburzyły obraz harmonii i dobrej atmosfery w zespole.

Piłkarze podważyli autorytet trenera, jego decyzje i taktykę. Ale nawet jeśli w kadrze nie działo się dobrze, szokujące jest to, że zawodnicy nie zaczęli od siebie. Że żaden z nich nie posypał głowy popiołem, tylko od razu rozpoczęło się wypadanie trupów z szafy.

A wszystko zaczęło się od Roberta Lewandowskiego, który w rozmowie z Telewizją Polską powiedział. - Byłem osamotniony. Wszyscy się staraliśmy, starałem się też i ja. Robiłem wszystko, walczyłem, ale samą walką niewiele można zdziałać. Chyba po prostu na tyle nas było stać.

Lewandowski zawiódł

Czy tak wypowiada się lider i kapitan, który miał poprowadzić tę reprezentację do sukcesu? Odpowiedź jest jasna. Ale Lewandowski zawiódł nie tylko przed kamerami, przed którymi po porażce z Senegalem stawać nie chciał. Na boisku napastnik Bayernu też nie był sobą i trzecią dużą imprezę może zaliczyć do kompletnie nieudanych.

"W meczu z Kolumbią Lewandowski miał 40 proc. udanych dryblingów (dwa z pięciu), 69 proc. skuteczności podań (22 z 32) i tylko 55 proc. wygranych pojedynków w ofensywie (6 z 11). Ta ostatnia statystyka na boisku była najbardziej widoczna. Operatorzy kamer często robili zbliżenia na napastnika Bayernu, który po przegranych pojedynkach bezradnie rozkładał ręce. Brakowało przytrzymania piłki, zrobienia przewagi w strefie defensywnej Kolumbijczyków" - pisaliśmy po meczu.

Należy mocno podkreślić, że Lewandowski nie jest jedynym, nie jest nawet największym winowajcą tego, co stało się w Rosji. Ale nie ma co ukrywać - oczekiwaliśmy od niego zdecydowanie więcej. Liczyliśmy na to, że wybije się ponad przeciętność, że doda tej drużynie jakości, że będzie jej liderem i kapitanem nie tylko w szatni i mediach, ale też na boisku. Niestety, nie był. I m.in. dlatego po meczu z Japonią wrócimy do domu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.