Mundial 2018. Trener Kolumbii Jose Pekerman o Polakach: Jestem z tych, którzy w polski futbol zapatrzyli się w latach 70. A teraz Polska wraca po długiej przerwie, zmotywowana

- Rodzina taty była z Ukrainy, rodzina mamy z Polski, dlatego dla mnie mundial na Wschodzie będzie szczególny. A Polska? Szacunku do waszej kultury piłkarskiej uczyło mnie pokolenie Laty i Deyny - mówi Sport.pl trener Kolumbii, Argentyńczyk Jose Pekerman

Paweł Wilkowicz: Zna pan polską drużynę?

Jose Pekerman: Ja jestem z tych, którzy w Polskę byli zapatrzeni w latach 70. W pokolenie Laty, Deyny, tego bramkarza. To byli wielcy piłkarze, oni pracowali na mój szacunek dla polskiej kultury piłkarskiej. A teraz Polska wraca na mundial po długiej przerwie i to jest dla nich dodatkową motywacją. Rozegrali świetne eliminacje. Mają doświadczenie, dobrych piłkarzy. W Monaco z naszym Falcao gra Glik, z Jamesem Lewandowski. Będzie trudno. Lewandowskiego z Falcao nie będę porównywał, bo się nie da. Tylko przypomnę: w 2014 nie mieliśmy Falcao w mundialu, a on jest dla nas piłkarzem kluczowym. Mieć go z powrotem to jest czysta radość dla trenera.

Każdy chciał wylosować Polskę z pierwszego koszyka. Pan też?

To nie jest pytanie, na które da się dobrze odpowiedzieć. Trudno nie szanować  i nie czuć respektu np. przed mistrzami świata Niemcami. Ale z Polską też będzie trudno. W tej grupie nie ma faworyta. Mamy drużynę która może powalczyć, i zrobiłaby to niezależnie od tego, kogo by wylosowała. Japonię już mieliśmy w grupie w Brazylii, ale teraz to będzie pierwszy mecz, a nie trzeci. To wszystko zmienia. Do tego jest inny trener, inny styl. A Senegal? Spójrzcie tylko w jakich ligach grają. Grupa jest bardzo wyrównana, czyli taka jaką mieliśmy w Brazylii cztery lata temu (Grecja, Wybrzeże Kości Słoniowej, Japonia – red. ) i awansowaliśmy z niej. Udał nam się wtedy fantastyczny mundial, rewelacją był James Rodriguez, świetnie grał Juan Cuadrado.

Dla Kolumbii ostatnie eliminacje były bardzo trudne.

W Ameryce Południowej mecz to wojna. My przebudowywaliśmy kadrę, a eliminacje były rzeczywiście bardzo trudne. Walczyliśmy o awans do ostatniej kolejki. Dzięki tej przebudowie pojawiła się u nas cała grupa piłkarzy, którzy nabrali twardości w walce. To była dobra lekcja przed mundialem. Przyszłość Kolumbii wygląda ciekawie.

Będzie w mundialu aż pięciu trenerów z Argentyny. Skąd siła tej szkoły trenerskiej?

W lidze argentyńskiej poziom jest bardzo wyrównany, to świetnie przygotowuje do zawodu. Wszyscy żyją piłką. Każdy ojciec wie lepiej od trenera, jak trzeba trenować jego dziecko. Rozgrywki młodzieżowe są na tak wysokim poziomie, i towarzyszy im taka presja, że od pierwszych lat trenowania uczysz się rywalizacji, odporności, przyzwyczajasz się, że niczego tu nie dostaniesz za darmo. I dla tych zagranicznych prezesów, którzy szukają trenera, to jest dobra rekomendacja: kto sobie tutaj poradził, ten musi coś potrafić. Weźmy Argentyńczyka. Argentyna od zawsze miesza w futbolu Europę z Ameryką Południową. Zawsze mieliśmy to poczucie, że tworzymy coś wyjątkowego. „La nuestra”, to było to przekonanie, że Argentyna wymyśliła futbol na nowo.

Dla pana, potomka emigrantów z Ukrainy, mundial na Wschodzie to będzie coś wyjątkowego?

Oczywiście. Każdy mundial jest wyjątkowym przeżyciem. Ale ten jest szczególny. A moja rodzina nie pochodzi tylko z Ukrainy, ale też z Polski. Ze strony taty pochodzimy z Kijowa, ale mama pochodziła z Polski. Tylko niestety nie pamiętam, z którego miasta.

Polska w grupie z Kolumbią, Senegalem i Japonią...
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.