• Link został skopiowany

Gdy mi ciebie zabraknie. Kto mógłby grać w ataku reprezentacji gdyby Lewandowski był kontuzjowany?

Łukasz Teodorczyk pudłuje z czterech metrów, Kamil Wilczek nie ma zaufania trenera a Dawid Kownacki i Mariusz Stępiński są tylko rezerwowymi. Gdyby kontuzja Roberta Lewandowskiego okazała się poważna, atak reprezentacji Polski zostałby osierocony.
PSG's Thiago Motta, left, Anderlecht's Sofiane Hanni, center, and Anderlecht's Lukasz Teodorczyk
GEERT VANDEN WIJNGAERT/AP

„Chcesz skutecznego napastnika? Jedź do Polski!” – takie plakaty reklamowe mogliby rozwieszać w całej Europie pracownicy polskich klubów jesienią 2016 roku. I nie byłoby w tym wiele z propagandy. Robert Lewandowski jak zwykle zachwycał w Bundeslidze, Arkadiusz Milik rozpoczynając swoją przygodę w Neapolu zdążył strzelić cztery bramki w Serie A i trzy w Lidze Mistrzów, Łukasz Teodorczyk w Belgii wyruszył po koronę króla strzelców, do połowy listopada trafiając do siatki 15-krotnie, a Kamil Wilczek w Brøndby Kopenhaga swoimi strzałami nie tylko straszył bramkarzy (w tym samym okresie, co Teo, zdobył 13 goli), ale i ratował życie. Dokładnie rok później tamten krajobraz wydaje się ledwie fatamorganą. Selekcjoner Adam Nawałka wciąż nie może skorzystać z ponownie wykluczonego z gry przez uraz Milika; Teodorczyk – pudłujący nawet z czterech metrów, jak w ostatnim meczu z Zulte Waregem – zdobył na razie trzy bramki, tyle samo co Wilczek w Danii. Gdyby kontuzja Lewandowskiego, który opuścił boisko podczas sobotniego meczu z RB Leipzig, okazała się poważniejsza, selekcjoner Adam Nawałka miałby olbrzymi problem z zestawieniem linii ataku.

Zapchane armaty

O aktualnej formie kadrowiczów pełną gębą, a więc duetu Łukasz Teodorczyk-Kamil Wilczek, pisałem na Sport.pl miesiąc temu w artykule „Wakat po Miliku. Wolne krzesło poczeka do lutego? Nawałka stoi przed dylematem”. Jego treść wciąż jest aktualna. „Gdyby wziąć pod uwagę wyłącznie dobre wrażenie z poprzedniego roku, partnerem Roberta powinien być Teodorczyk. Niestety, król strzelców ligi belgijskiej wciąż szuka formy z jesieni 2016 (…) Innym problemem jest styl gry Teodorczyka, który niezbyt pasuje Robertowi. – Między Arkiem a resztą jest przepaść. Milik potrafi zejść głębiej, ruszyć z piłką robiąc przewagę. W poprzednich eliminacjach większość akcji ofensywnych działo się po współpracy Lewandowskiego z Milikiem. Teodorczyk to król pola karnego, piłkarz który się przepycha, zastawia, walczy, ale jest całkowicie innym zawodnikiem, niż Milik – analizuje Marcin Feddek, dziennikarz Polsatu, który przy kadrze Nawałki pracuje od czterech lat”. Przez miesiąc zmieniło się niewiele. Teo trafił do siatki raz, z KV Mechelen (był to jego trzeci gol w sezonie), zanotował także spektakularne pudło z czterech metrów w spotkaniu z Zulte Waregem. Jego formę selekcjoner Nawałka ocenił tak surowo, że niespodziewanie pominął piłkarza przy listopadowych powołaniach.

Nie odmieniła się także sytuacja Wilczka. 3 października pisałem: „Wilczek w ubiegłym sezonie potrafił co prawda imponować formą – w duńskiej ekstraklasie, Pucharze Danii i el. Ligi Europy zdobył aż 19 bramek, notując dodatkowo 13 asyst – ale w trwających rozgrywkach brakuje mu amunicji. Od czerwca Kamil do siatki trafił także tylko dwukrotnie – raz w lidze i raz w pucharze (…) – Nie wiem czym spowodowany jest ten słabszy moment. Robię wszystko, aby wrócić do starej dyspozycji, chociaż szczerze mówiąc nie czuję się gorzej, niż rok temu. Przecież się nie zmieniłem – powiedział nam kilka tygodni temu sam piłkarz. Polakowi brakuje zaufania trenera Zornigera, który woli stawiać na innych. Szkoda, bo nie tak dawno Wilczek należał do najlepszych snajperów Superligaen”. I tak jak u Teodorczyka, tak i w przypadku 29-latka nie było przełomu. Kamil rozegrał dwa mecze, ze Silkeborgiem i Helsingörem, zdobył gola. Kolejne spotkanie zagra w poniedziałek przeciwko Randers.

Z ziemi włoskiej do Polski

Dwie wielkie nadzieje polskiej linii ataku występują obecnie w Serie A. W premierowych tygodniach jednak ani Dawid Kownacki, ani Mariusz Stępiński nie podbili Italii. Pierwszy jest rezerwowym Sampdorii Genua (a także liderem reprezentacji do lat 21), drugi – rezerwowym Chievo Werona (a także poprzednią gwiazdą młodzieżówki). Lepiej we Włoszech radzi sobie na razie Kownacki, który zachwyca skutecznością. Mimo, iż w tym sezonie rozegrał mniej, niż 90 minut, to do siatki trafił już trzykrotnie – raz w meczu Pucharu Włoch i dwukrotnie w lidze! Wejście smoka miał także Stępiński, który już w debiucie pokonał bramkarza Cagliari, ale na tym jednym akcencie się skończyło. Do tej pory „SuperMario” wybiegł na murawę czterokrotnie, notując kolejno: 6, 21, 10 i 34 minuty.

Należy pamiętać, że Kownacki i Stępiński to wciąż piłkarze młodzi. Pierwszy ma 20 lat, drugi – 22. Nawałka wierzy w obu. W Stępińskim widzi nawet potencjalnego zastępcę Milika, bo właśnie styl kontuzjowanego gwiazdora Napoli przypomina mu gra zawodnika z Sieradza. Efektem zaufania było ubiegłoroczne powołanie Mariusza na mistrzostwa Europy. I choć snajper mógł tylko oglądać popisy kolegów na francuskiej ziemi, to z pewnością skorzystał z edukacyjnych treningów selekcjonera. Powołanie na mecze z Urugwajem i Meksykiem dostałby zapewne i Kownacki, ale on musi pomóc reprezentacji Polski U-21 w walce o awans na młodzieżowe Euro. Podopieczni Czesława Michniewicza już 10 listopada zagrają w eliminacjach z Wyspami Owczymi a cztery dni później – z Danią.

AAA napastnika-PL szukam

A co z potencjalnymi zmiennikami Lewandowskiego z krajowego podwórka? Tych niestety nie widać. Na cztery czołowe lokaty w klasyfikacji snajperów Ekstraklasy trzy zajmują obcokrajowcy – dwaj Hiszpanie i Portugalczyk. Rodzynkiem jest 34-letni weteran Marcin Robak. Za ich plecami czai się o dekadę młodszy od Robaka Jakub Świerczok. 6 bramek – o trzy mniej, niż Świerczok – zdobył uczestnik młodzieżowego Euro 2017, 22-letni Krzysztof Piątek z Cracovii. Według weszło.com to jednak znany z dużego ego piłkarz Zagłębia Lubin otrzyma listopadowe powołanie. Jednak mimo największego nawet optymizmu, trudno oczekiwać od niego cudów. Tyszanin mimo kilku sezonów w seniorskiej piłce może pochwalić się zaledwie 19 golami w najwyżej klasie (9 w tych rozgrywkach). Dla porównania Kownacki na poziomie ekstraklasowym ma 23 trafienia, a Stępiński – 30.

Problem dawno dostrzegli szefowie największych polskich klubów sprowadzając napastników z zagranicy. I tak w Legii Warszawa postawiono na Albańczyka Sadiku, w Lechu Poznań na Duńczyka Gytkjaera, w Lechii Gdańsk na Portugalczyka Paixão, w Jagiellonii Białystok na Irlandczyka Sheridana, a w Górniku Zabrze i Wiśle Kraków na Hiszpanów Angulo i Carlitosa. Dużą nadzieją jest legionista Jarosław Niezgoda; rówieśnik Stępińskiego w trzech ostatnich rundach pokonał bramkarzy 14-krotnie – 4 razy trafiając w tym sezonie. Mimo talentu wciąż daleko mu jednak do klasy reprezentacyjnej.

Na koniec warto zwrócić uwagę na jedną dość smutną statystykę. Gdyby zliczyć trafienia z tego sezonu Łukasza Teodorczyka, Kamila Wilczka, Dawida Kownackiego, Mariusza Stępińskiego i Jakuba Świerczoka mają oni łącznie tyle samo bramek, co… sam Robert Lewandowski. A więc zdrowia Robertowi powinniśmy życzyć nie tylko jemu, ale też selekcjonerowi Nawałce i nam samym.

.

Zobacz wideo
Więcej o: