Niemcy - Argentyna. Cztery razy "P", czyli jak Argentyna chce wygrać finał

Polityka gospodarcza centrolewicowego rządu w Buenos Aires doprowadziła do kryzysu ekonomicznego w Argentynie i dewaluacji peso o 26 procent. Nastroje społeczne nad południowym Atlantykiem nie są najlepsze. O ich poprawę mają zadbać piłkarze "Albicelestes", którzy stają przed szansą realizacji zbiorowego marzenia 41-milionowego narodu. Ich plan na finał mundialu jest prosty - pokora, poświęcenie, praca i prostota. Mecz Niemcy - Argentyna w niedzielę o godz. 21. Relacja Z Czuba i na żywo na Sport.pl.

W państwowej telewizji transmisjom z meczów argentyńskiej ekstraklasy towarzyszy hasło "Futbol dla wszystkich". Prezydent Cristina Fernandez de Kirchner daje swojemu narodowi marnej jakości igrzyska, opakowane w populistyczny, błyszczący papier. Chleba nie ma. Rząd w Buenos Aires rozluźnił dyscyplinę fiskalną i szastał publicznymi pieniędzmi. Wskutek spadku cen soi, głównego artykułu eksportowego Argentyny, państwowe wydatki przestały się równoważyć z dochodami. Kraj znów znalazł się na skraju zapaści gospodarczej.

Mentalnymi wakacjami od codziennych trosk ma być dla Argentyny wygrany mundial. I to na brazylijskiej ziemi, co przecież dla fanów "Albicelestes" ma podwójne znaczenie. Brazylijczycy i Argentyńczycy po prostu się nie lubią. Wzajemnie uważają się za narody kłamliwe, uwstecznione i zawistne. Kiedy Neymar powiedział, że w finale mundialu będzie kibicował Leo Messiemu i spółce, co niektórzy podnieśli larum. - Mam tam przyjaciół, Messiego i Mascherano. Wiem, że to dziwne, ale będę kibicował Argentynie - tłumaczył "Ney".

Messi jak Maradona

- To będzie najważniejszy mecz w moim życiu. Chcemy dać ludziom trochę radości. Wiemy, że tego potrzebują. Wystarczy popatrzeć na ulice - powiedział w sobotę Sergio Aguero. Wychowanek Independiente pamięta moment, w którym zaczynał swoją przygodę z futbolem. - Jeszcze do niedawna kopałem piłkę na podwórku. Wówczas wszyscy marzyliśmy o grze w finale i mistrzostwie świata. Teraz ja mogę dostąpić tego zaszczytu - cieszył się w rozmowie z dziennikiem "Ole" piłkarz Manchesteru City.

W Primera Division Aguero debiutował w wieku 15 lat i 35 dni. Tym samym wychowanek "El Rojo" pobił rekord ustanowiony w 1976 roku przez Diego Maradonę. Ale to nie Aguero ma być nowym Diego. Ta rola od lat przypada w udziale Leo Messiemu. W niedzielę as FC Barcelona zmierzy się z legendą "El Pelusy" i dokonań "Albicelestes" z 1986 roku. W finale meksykańskiego mundialu z RFN (3:2) Maradona gola nie zdobył, ale wcześniej wpakował po dwie bramki Anglikom i Belgom. - Obecna Argentyna ma lepszą komunikację i spójność. Są grupą, a nie zbiorem jednostek. Widać, że dobrze się dogadują - mówi Julio Olarticoechea, członek złotej drużyny Carlosa Bilardo. "El Vasco" uważa, że obok Messiego ważnym piłkarzem finałowej rozgrywki może być Angel di Maria.

Pomocnik Realu Madryt był najlepszym obok Messiego i Javiera Mascherano piłkarzem Argentyny na kończącym się mundialu. W meczu z Belgią (1:0) nabawił się jednak urazu, który prawdopodobnie uniemożliwi mu występ w finale na Maracanie. W sobotę na stadionie Vasco da Gama podjął próbę treningu z drużyną, ale szybko poczuł ból w kontuzjowanym udzie i wydaje się, że w pierwszym składzie "Albicelestes" znów wystąpi Enzo Perez.

Zobacz wideo

Ani słowa o taktyce

Na sobotniej konferencji prasowej Alejandro Sabella nie chciał definitywnie przekreślać szans di Marii na występ przeciwko Niemcom. Dla byłego szkoleniowca Estudiantes La Plata to ostatni mecz na trenerskiej ławce "Albicelestes". Wydaje się, że jego następcą będzie Gerardo Martino, który w poprzednim sezonie pracował z FC Barcelona. - Co mam do powiedzenia ludziom? Że damy z siebie wszystko, tak jak zawsze. Przez pokorę, poświęcenie, pracę i prostotę. To nasz plan na zwycięstwo - ujawnił Sabella. O taktyce 59-latek nie chciał powiedzieć ani słowa.

41-milionowy naród wierzy w swoich bohaterów. Blisko 100 tys. Argentyńczyków przyjechało do Brazylii. Fani "Albicelestes" chcą cieszyć się z triumfu Messiego i spółki na wrogiej od dawna ziemi. Nawet jeśli mecz obejrzą w przystadionowym pubie, na telebimie czy po prostu na ulicy. Mogli wybrać wygodną sofę i ciepło domowego ogniska, ale dla nich to coś więcej niż mecz piłkarski o czteroletnie rządy w świecie futbolu. Są też tacy, którzy wierzą, że w ostatniej chwili uda im się kupić bilet na mecz. Cena "wejściówek" u tzw. koników sięga nawet 4 tys. dolarów.

Przygodę z brazylijskim mundialem Argentyńczycy rozpoczęli w Rio de Janeiro. Następnie ich droga do finału wiodła przez Belo Horizonte, Porto Alegre, Sao Paulo, Brasilię i raz jeszcze Sao Paulo. Na finiszu turnieju piłkarze Sabelli wracają tam, gdzie rozpoczęło się ich wspólne marzenie. - Chcemy wygrać i jesteśmy na to gotowi. Moje marzenia i nadzieje zostały spełnione dzięki ciężkiej pracy i poświęceniu zespołu, który od pierwszego dnia dawał z siebie wszystko. I dzięki wszystkim Argentyńczykom, którzy nas tu doprowadzili. Ale sen jeszcze się nie skończył - napisał w sobotę w jednym z portali społecznościowych Messi. Na Maracanie Argentyna zmierzy się nie tylko z Niemcami i własnymi słabościami, ale także - a może przede wszystkim - z historią i przeznaczeniem. Trudno o lepszą scenerię do osiągnięcia życiowego sukcesu.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA