Mistrzostwa Świata 2014. Operacja Jules Rimet, czyli obława na bazar FIFA

Mundial też ma swoją aferę taśmową: brazylijska policja rozbija biletowy gang, w którym mogą być i piłkarscy działacze. To kolejny front wojny między Brazylią a FIFA.

Człowiek, który nie zrobił nic złego, zostawił w pokoju włączony telewizor, buty przy łóżku i uciekł z hotelu Copacabana Palace. W pośpiechu, tylnymi drzwiami dla służby. Bał się nalotu policji. Raz go już zatrzymała, za niewinność. Brazylijska policja uważa, że człowiek, który nie zrobił nic złego, dostarczał bilety mafii koników. Nagrała jego rozmowę telefoniczną, w której umawiał się na transakcję wartą 25 tysięcy euro w gotówce z Lamine Fofaną, Algierczykiem oskarżonym o nielegalny handel biletami.

Policja uważa, że to trop do przekrętu na gigantyczną skalę. Zatrzymany te zarzuty wyśmiał, zarzucił policji nieznajomość przepisów i zapewnił, że nie zrobił nic złego. Ale obiecał współpracować przy wyjaśnieniu tego nieporozumienia. Po czym po wyjściu na wolność za kaucją - uciekł. A policja miała już nakaz aresztowania. Poszukiwania trwają.

Match: Licencja na zarabianie

Niewinny zostawił paszport, gdy wychodził za kaucją, ale jest obawa, że ucieknie prywatnym odrzutowcem. Stać go. Niewinny to Ray Whelan, wieloletni dyrektor Match Services, szwajcarskiej spółki córki Byrom Group, założonej przez Meksykanów Jaime i Enrique Byromów. Match to od 20 lat jeden z najważniejszych partnerów FIFA, obsługujący mundiale. Dostarcza usługi IT, zajmuje się sprzedażą biletów i pakietów VIP na mecze. Match odkupił te pakiety od FIFA na dwa mundiale, w RPA w 2010 i obecny turniej za 240 mln dolarów. Ma też już zapewnione prawa do sprzedaży pakietów z dwóch najbliższych mundiali, w Rosji i Katarze. To jego licencja na swobodny obrót wejściówkami. Jeśli kibic albo handlarz odsprzedaje bilet na mecz z zyskiem, popełnia przestępstwo. Taki pośrednik jak Match Services - nie. Może dowolnie ustalić cenę, o ile bilet jest w pakiecie z jakąś usługą albo hotelem.

Według śledczych, w sprzedaży pomagały trzy firmy turystyczne z siedzibą przy Copacabanie. Dostawały od gangu i jego ludzi w Match i FIFA bilety VIP, z puli przeznaczonej przez FIFA dla sponsorów, organizacji pozarządowych, także dla ludzi związanych z brazylijską reprezentacją i sprzedawały je w pakietach turystycznych z ogromnym przebiciem. Np pakiet z wejściem na finał mundialu kosztował równowartość ok. 48 tysięcy złotych. A gang zarabiał na mundialowym meczu średnio po co najmniej milion reali, czyli ok. 1,3 mln złotych. Według informacji śledczych, aresztowani zajmowali się takim nielegalnym handlem już na przynajmniej trzech poprzednich mundialach. Co ciekawe, sam Match cztery lata temu w RPA poniósł straty na handlu biletami. W Brazylii już powinien wyjść na swoje.

Tak właśnie Match Services broniło aresztowanego Whelana, mówiąc że nie było w jego rozmowach nic podejrzanego. Może tylko propozycja rozliczania się w gotówce - nietypowa. Ale legalna. Policja się z tym nie zgadza, uważa że Whelan musiał wiedzieć, iż Fofana będzie odsprzedawał bilety z zyskiem, łamiąc prawo.

Komunikatu Match Service po ucieczce dyrektora jeszcze nie było. Whelan, były menedżer Bobby'ego Charltona, to szwagier założycieli Byrom Group, Jaime i Enrique. Jednym z udziałowców Match Services jest Infront Sports & Media. A szefem Infrontu - Philippe Blatter. Bratanek Seppa. Infront wydał komunikat, że nie jest w żaden sposób związany z tą sprawą, ale będzie współpracował przy jej wyjaśnieniu. FIFA czeka z komentarzem na więcej szczegółów sprawy.

50 tysięcy podsłuchanych rozmów

A to dopiero początek afery. Kara za sam handel biletami to zwykle grzywna. Ale brazylijska policja uważa, że ma do czynienia z organizacją przestępczą, za co już grożą surowe kary. Dowodzący śledztwem Fabio Barucke mówi, że nagrana rozmowa to jedna z 900 między Whelanem a Fofaną; tyle udało się zarejestrować. Każda dotyczyła sprzedaży biletów. A rozmów między całym gangiem koników - oprócz Whelana wydano nakazy aresztowania 11 osób - policja ma zarejestrowanych aż 50 tysięcy tylko w samym Rio de Janeiro. Podsłuchiwała już cztery tygodnie przed początkiem mundialu. Przekonuje, że zamieszani w handel mogą być też i działacze FIFA, i brazylijscy działacze piłkarscy.

Legendarny Copacabana Palace, gdzie Whelan umawiał się na spotkania z Fofaną i skąd uciekł, to jeden z hoteli, który FIFA wynajęła dla swoich działaczy. Tu mieszka m.in. Blatter i jego ważni goście, choćby książę Albert z Monako. Brazylijska policja nazwała hotel "straganem z biletami" i dostanie od ochrony nagrania z hotelowej telewizji przemysłowej z ostatnich kilku tygodni. Policja ocenia, że Whelan mógł tam podczas mundialu sprzedać bilety o wartości nawet 600 tysięcy dolarów. Wśród biletów, które trafiły do drugiego obiegu, były m.in. te wydane na nazwisko Julio Grondony, szefa argentyńskiej federacji piłkarskiej jeszcze od czasów junty, i jednego z najważniejszych stronników Seppa Blattera w FIFA.

Dorwać FIFA

Śledczy nie ukrywają, że chcą dorwać kogoś z FIFA. Śledztwo nazwali: Operacja Jules Rimet, od nazwiska legendarnego szefa FIFA. Do tej pory między Brazylią a FIFA trwała zimna wojna, teraz może się zacząć otwarty konflikt. Tak złych stosunków z władzami światowej piłki nie miał w ostatnich latach żaden organizator turnieju. Brazylia poszła na wszystkie ustępstwa, o które prosiła FIFA: zwolnienia podatkowe, zmiany przepisów itd., ale alergicznie reagowała i reaguje na wszelkie pouczenia. A sekretarz generalny Jerome Valcke zdążył już powiedzieć m.in., że Brazylijczycy potrzebują kopniaka w tyłek (gdy byli bardzo opóźnieni z przygotowaniami), że FIFA przeszła przy okazji tego mundialu przez piekło brazylijskiej biurokracji, i że strasznie dużo jest na trybunach mundialu pijanych kibiców. Mimo że to na żądanie FIFA zmieniono przepisy w Brazylii tak, by można było sprzedawać alkohol na meczach. W pewnym momencie Valcke był w Brazylii persona non grata, potem mu darowano. Ale prezydent Dilma Rousseff mówiła podczas spotkania z dziennikarzami przed mundialem, że Valcke i Blatter są już uciążliwi. Brazylia przygotowała na mundial tylko to, co musiała. A FIFA pomagała jej przy organizacji tylko tyle, ile musiała. I każda ze stron sprawia wrażenie, jakby bardzo się cieszyła z potknięcia drugiej. Na razie wygląda na to, że to Brazylijczycy mogą śmiać się ostatni.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.