Brazylia - Kolumbia. Krwawe świętowanie Kolumbijczyków

Kiedy na ulicach Bogoty wybucha radość, robi się... bardzo niebezpiecznie. Bijatyki to norma, a zdarzają się ofiary śmiertelne. Władze i policja walczą, jak tylko mogą, z oszalałymi kibicami - wprowadziły prohibicję na czas meczów reprezentacji Kolumbii na mistrzostwach świata.

Kiedy więc w piątek Kolumbia będzie walczyła z Brazylią o awans do półfinału (relacja Z Czuba i na żywo od godz. 22), nikt nie kupi alkoholu w sklepie ani barze. Prohibicja w niektórych miastach obowiązuje w godz. 6-21.

To odpowiedź na wydarzenia z ostatnich tygodni i przerażające policyjne statystyki. Kiedy w połowie czerwca ludzie wyszli na ulice świętować zwycięstwo z Grecją (3:0), zginęło dziewięć osób. Uliczne bijatyki to była norma. Policja podaje, że było ich około 3 tys.

Kilka dni później ludzie znów wyszli z domów. Tym razem po to, by świętować rocznicę powstania jednego z klubów z Bogoty, stolicy kraju. I znów było niebezpiecznie. Rozwścieczeni, w większości pijani kibole m.in. przewrócili miejski autobus. Aresztowano około 200 osób.

Dlatego władze dmuchają na zimne i mimo protestów właścicieli barów wprowadziły zakaz sprzedaży alkoholu na czas meczów. Chodzi o to, by nie dopuścić do powtórki wydarzeń z ostatnich tygodni albo co gorsza - tragedii z 1993 r. Kolumbia rozgromiła wówczas Argentynę 5:0 w eliminacjach do mistrzostw świata, ale świętowanie wymknęło się spod kontroli. Zginęło 60 osób.

Tymczasem Kolumbijczycy są spragnieni sukcesów. Ich reprezentacji nie było na mundialu od 1998 r., ale w Brazylii radzi sobie świetnie. Drużyna Jose Pekermana jak burza przeszła przez fazę grupową, a w 1/8 finału nie miała większych problemów z Urugwajem.

Jeśli w piątek wygra z Brazylią, w Bogocie i innych miastach wybuchnie radość. Szalona i nie wiadomo, czy bezpieczna.

Więcej o:
Copyright © Agora SA