Mistrzostwa Świata w piłce nożnej 2014. Kto zepsuł Luisa Suareza?

To najwyższa kara w historii mundiali: Suárez wyrzucony z futbolu na cztery miesiące, a z reprezentacji na dziewięć meczów. Co tylko utwierdzi Urugwajczyków w przekonaniu, że są narodem wybranym. Wybranym przez FIFA do gnębienia.

Gdy Suárez gryzł cztery lata temu w lidze holenderskiej Otmana Bakkala, jego trener z Ajaksu Martin Jol mówił, że to miłosne uszczypnięcie. Skończyło się dyskwalifikacją na siedem meczów. Gdy rok temu gryzł w lidze angielskiej Branislava Ivanovicia w rękę, już o miłości mowy nie było. Został zawieszony na 10 meczów i ogłoszony dyżurnym psychopatą futbolu - przez Europejczyków. Ameryka Łacińska wybaczała mu więcej, ma słabość do awanturników. A Urugwaj wybaczał mu wszystko. Na tej samej zasadzie co Jol: może łotr, ale nasz łotr.

Absolutna niezdolność do poprawy

We wtorek Suárez ugryzł Giorgio Chielliniego niedługo przed tym, jak Urugwaj strzelił Włochom gola dającego awans z grupy. Najsurowiej ukaranym na mundialu piłkarzem był dotychczas Mauro Tassotti, który 20 lat temu w USA rozbił łokciem nos Hiszpanowi Luisowi Enrique i został odsunięty na osiem meczów. To był faul rzeźnika, krew się lała. A to, co zrobił Suárez - faul cynika. Poprzedni mundial w RPA Urugwajczyk zakończył czerwoną kartką za odbicie rękami piłki zmierzającej do bramki w ćwierćfinale z Ghaną. Od tego czasu zebrał już 35 meczów dyskwalifikacji, ale nie dostał żadnej czerwonej kartki. Sędziowie nie widzieli, bo on wie, jak to robić. Nie po to, żeby skrzywdzić, tylko po to, żeby sprowokować. Teoria zwierzęcych odruchów i odsyłanie Suáreza na leczenie jakoś kiepsko się w ten styl faulowania wpisują. Głupota już prędzej: liczyć na to, że kamera nie wychwyci.

Dlatego właściwie nieważne, czy ślad po ugryzieniu Chielliniego został czy nie. A Urugwajczycy mocno się tego uczepili, twierdząc, że zdjęcia ramienia Chielliniego z odciskiem zębów to Photoshop. Nie ma to znaczenia, dla FIFA akurat w tym przypadku ważna była tylko absolutna niezdolność do poprawy. Niezdolność, a może niegotowość. W ojczyźnie Suárez i tak znów będzie męczennikiem za sprawę. W obronę wziął go nawet prezydent Urugwaju José Mujica. - Nie wybraliśmy sobie Luisa na filozofa, na mechanika czy na kogoś o dobrych manierach, jest po prostu wielkim piłkarzem.

Zakaz wstępu na stadion

Wyrok FIFA na Urugwajczyka, pełen paragrafów, można uprościć tak: jesteś wstydem futbolu, nie chcemy cię widzieć na żadnym stadionie przez najbliższe cztery miesiące. Nie możesz grać w kadrze przez najbliższe dziewięć meczów o punkty, czyli nie tylko na tym mundialu, ale również na przyszłorocznym Copa América, gdzie Urugwaj broni tytułu. Możesz grać w towarzyskich spotkaniach. Ale nie przez cztery najbliższe miesiące. W tym czasie będziesz całkowitym banitą, nie wolno ci nawet wejść na stadion - ani mundialowy, ani klubowy. I podejmować jakiejkolwiek innej działalności związanej z futbolem.

Suárez w ostatnim sezonie też wrócił do gry w październiku - po pogryzieniu Ivanovicia. Zdążył zostać królem strzelców Premier League, wiele zostało wybaczone. Liverpool kupił go zresztą w 2011 r., niecałe dwa i pół miesiąca po ugryzieniu Bakkala. Teraz nie jest wcale wykluczone, że w środku dyskwalifikacji kupi go któryś z wielkich hiszpańskich klubów. Barcelona jest ponoć o krok. Łotr, ale od teraz nasz łotr. Ciekawe, jak wyglądałaby prezentacja piłkarza, który nie może wejść na stadion. Kopanie piłki przed fotoreporterami chyba tym bardziej wykluczone.

Urugwaj, sól futbolu

Ale pytań jest więcej i Urugwajczycy na pewno będą je zadawać. O to, dlaczego jednych wyrzucamy na długo za faul, którego sędzia nie widział, a do innych fauli nie wracamy tylko dlatego, że sędzia je widział i ukarał łagodnie, choć były nie mniej złośliwe. Jak choćby cios Neymara łokciem w twarz Luki Modricia w meczu otwarcia. A wielki Zinedine Zidane - co zrobić z jego przypadkiem? Ataki szału - jeśli przyjmujemy, że to u Suáreza jednak szał, a nie zasada "cel uświęca środki" - zdarzały mu się przecież nieraz. Tylko wtedy nie gryzł, lecz ciął rywali po nogach i wylatywał z boiska. Aż zdzielił Marco Materazziego z byka w finale mundialu 2006. To była już jego druga czerwona kartka na mundialach. Kara: 4 tys. euro. Tylko dlatego, że już kończył karierę?

Urugwajczycy powiedzą, że nie, nie dlatego. Raczej dlatego, że Francja jest wielka, a oni mali. I że zawsze byli krzywdzeni przez FIFA. Bo są władcom futbolu solą w oku. Żaden kraj na świecie nie ma tylu piłkarskich sukcesów per capita: dwa mistrzostwa świata, 15 mistrzostw Ameryki Południowej na niespełna 3,5 mln mieszkańców. Co to dla FIFA i jej sponsorów za interes dopuszczać do sukcesów kraj, w którym można sprzedać tak mało koszulek, butów, hamburgerów i coli?

Serio, oni takie pytania zadają. Mówi się tam nawet, że Urugwaj zawsze gra przeciw 15 rywalom: 11 piłkarzy plus trzech sędziów i FIFA. A w ostatnich latach doszedł do tego jeszcze spisek angielskich mediów polujących na Suáreza. Ale te same media: histeryczne, w niektórych sytuacjach niesprawiedliwe dla niego, są jednocześnie w stanie wybrać go na piłkarza roku na Wyspach jak w ostatnim sezonie. A urugwajskie media nie mają na razie potrzeby szukania odcieni w sprawie faulu i kary Suáreza. Jest spisek, jesteśmy ofiarami. A Luis jest nasz i tylko my go możemy osądzać.

W sobotę Urugwaj gra w 1/8 finału z Kolumbią. Bez Suáreza. Ale ze wściekłością.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA