Korea Południowa - Algieria 2:4. Fascynujący mundial podzielności uwagi

Albo ktoś opracowujący mundialowy terminarz wiedział o Algierii i Korei Południowej więcej od nas, albo te dwie reprezentacje chciały dorównać i jeszcze dołożyć coś od siebie do coraz bardziej okazałej reputacji turnieju.

A przecież po tych dwóch drużynach nikt się tak emocjonującego spotkania nie spodziewał. W pierwszym meczu Algierczycy dzielnie grali z Belgami, ale rzadko szukając szczęścia poza własną połową. Tymczasem przeciwko Korei Południowej pokazali mniej z tych znanych już walorów defensywnych, ale z radością i jakością swoich rywali atakując. Kapitalny występ zaliczył Slimani, świetnie współpracując z Brahimim i Djabou - po prawdzie właśnie takich wymian i akcji spodziewaliśmy się po wcześniejszym meczu Belgów.

Dzisiaj Koreańczycy wręcz tragicznie bronili, ale ich oblicze również zmieniło się od pierwszego meczu fazy grupowej. Wtedy zanudzili nas starciem z Rosjanami, dzielnie rywalizując o miano spotkania najgorszego - i chociaż z grupy pewnie nie wyjdą, to ich osiągnięciem może być zwycięstwo w rankingu dla meczu najfajniejszego. Zresztą kandydatur w tej kategorii jest bez liku.

Michał Okoński dziś pisał, że mundial nie jest nudny przez setki historii, które produkuje - nie tylko na boisku. Dodałbym, że wyjątkowość brazylijskiego turnieju wynika z tego, że każdego dnia wszystkie zapowiedzi - taktyczne czy personalne, dogłębne czy powierzchowne - są deptane przez piłkarzy. Nieważne, co przyniesie nam spotkanie Belgów, Włochów czy innych faworytów, jak zaraz mądre teorie wyśmiewa Kostaryka, Meksyk czy nawet Algieria z Koreą. Ich ekscytujące spotkanie zaprzeczyło wielu malkontentom, którzy spodziewając się piłkarskiego gniota wystawionego w telewizyjnym "prime time", po prostu kanał przełączyli.

Ich strata, ale i lekcja - nie można przegapić ani minuty z tego mundialu, ani jednego meczu, choćby jego stawką było prawdopodobne starcie z Niemcami w Porto Alegre w fazie pucharowej. Niemal na półmetku mundialu jest jednak zła informacja: w kolejnym tygodniu czekają nas dwa spotkania o tej samej porze, jakby przed kolejnym etapem maraton zmieniał się w sprint. Szybko organizujcie alternatywne ekrany, bo przełączenie nie wchodzi w rachubę - zbyt wiele bezcennego mundialowego czasu byście na to poświęcili.

A jest czego wyczekiwać, choć zerkając szybko na terminarz, wytypować najlepszego spotkania nie da rady - równie spore szanse są, że Holendrzy z Chilijczykami zabiegają się pressingiem do upadłego i Bośniacy ulegną kilkoma bramkami Irańczykom. Algieria swoim popisem z Koreą awansowała do grona kandydatów do najfajniejszego meczu na mundialu, więc pobić im ten wynik będzie ciężko. Może więc tym razem obudzą się Rosjanie?

To będzie wielka lekcja podzielności uwagi. I wielka frajda, bo chociaż zaraz mundialu zostanie nam mniej niż więcej, to jego tempo nie pozwala nam skupić się na numerkach kolejnych spotkań. Lepiej po prostu patrzeć, jak Brahimi kombinuje z Slimanim, licząc, że zanim się z tego pięknego snu obudzimy, na Maracanie będzie już po finale posprzątane.

Więcej o: