Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 2014. Kostaryka nie awansowała dzięki pasji

Kostaryka to najlepszy przykład na to, jak wiele można osiągnąć samym sercem, pasją, zaangażowaniem. Kostarykańczycy pokazali, że nawet kraj z populacją na poziomie pięciu milionów ludzi może pokonać 60-milionowych Włochów, czterokrotnego mistrza świata. Tak mógłby brzmieć wstęp do tekstu gloryfikującego Kostarykę.

Ale tak nie będzie. Wielu bardzo łatwo uderza w patetyczne tony, wskazując w ten sposób na romantyczną część futbolu. Jednak to nie zaangażowanie jest kluczem do sukcesu Kostaryki - choć bez niego oczywiście by go nie było, to bardzo istotny składnik. Podopieczni Jorge Luisa Pinto już w pierwszym meczu z Urugwajem pokazali, dlaczego mogliby być przykładem dla reprezentacji Polski.

Awans uzyskali dzięki świetnie dopasowanej taktyce i sporym umiejętnościom technicznym ofensywnych graczy, tj. Joela Campbella i Bryana Ruiza. Zaangażowanie to "tylko" dodatek, walka do upadłego nigdy nie zamaskuje braków taktycznych. Do sukcesu potrzeba obu składników.

Tak jak Chile i Australia Kostaryka przeczy tezie, jakoby o sile drużyny decydowały umiejętności indywidualne poszczególnych piłkarzy. Bo zespół nie jest ich sumą; gdyby tak było, Anglicy dalej mieliby szanse na awans, a Kostaryka zbierałaby się właśnie do domu. A dobry trener nawet z gorszych piłkarzy stworzy lepszą ekipę.

Weźmy grę w obronie. Ile okazji do zdobycia gola mieli Włosi? Może dwa razy Mario Balotelli w pierwszej połowie, gdy Italia wykorzystała bardzo wysoko wysuniętą linię obrony Kostaryki. Poza tymi okazjami "Los Ticos" nie dali bramkarzowi Keylorowi Navasowi zbyt wielu okazji do wykazania się. Pięcioosobowa obrona kapitalnie rozbijała kolejne niemrawe ataki Włochów.

Wszyscy piłkarze wiedzieli, za co są odpowiedzialni. I tak Campbell większość meczu spędził, czyhając na okazję do kontrataku. Raz po faulu na nim Kostaryka powinna dostać rzut karny pod koniec pierwszej połowy, w drugiej części rozpaczliwą interwencją okazji sam na sam zapobiegł Gianluigi Buffon.

Doliczmy groźne stałe fragmenty - w ten sposób zdobyli gola z Urugwajem i stworzyli kilka groźnych okazji również z Włochami - i otrzymujemy drużynę bardzo solidną, zdolną do sprawiania wielkich niespodzianek.

Wskazywać na aspekt psychologiczny jest najłatwiej. Bo mniej utalentowanym piłkarzom na pewno bardziej się chce, a wielkie gwiazdy są zblazowane i myślą o tym, by wygrać najmniejszym nakładem siły. Ale to oczywista nieprawda, choć zalęgła się w umysłach wielu kibiców.

Świetny plan taktyczny i jego wykonanie jest równie ważne jak odpowiednie nastawienie. W tym tkwi sekret sukcesu Kostaryki.

Więcej o:
Copyright © Agora SA