Brazylia - Chorwacja. Czy Brazylia wreszcie zaufa Oscarowi?

Chociaż kilka godzin przed otwarciem mundialu jego klub potwierdził trzydziestomilionowy transfer, sprowadzając mu bezpośredniego konkurenta do gry na przyszły sezon, on odpowiedział w najlepszy możliwy sposób. Po sześciu miesiącach mocno przeciętnej gry w Premier League, zmagania się z kontuzją, Oscar wrócił do wielkiej formy. Brazylia odetchnęła i może wreszcie swojemu rozgrywającemu zaufa.

Można uznać, że wpływ Yuichiego Nishimury na wynik otwierającego mundial spotkania, ale nawet pomimo skandalicznej decyzji sędziego taki obraz meczu byłby nie fair wobec prawdziwych bohaterów Brazylii. Przy niewidocznym Fredzie, beznadziejnym Hulku i bez wsparcia ze środka pola, reprezentację gospodarzy do zwycięstwa najmocniej pociągnęli młodzi - strzelcy bramek Neymar i Oscar.

Fatalny sezon Oscara

Z podstawowej jedenastki, która rozpoczęła pierwszy mecz mundialu - tej samej, która rok temu w imponującym stylu rozniosła Hiszpanię w finale Pucharu Konfederacji - od Oscara prawdopodobnie jedynie Julio Cesar miał gorszy sezon w klubie. Owszem, młody rozgrywający zachwycił na początku rozgrywek, gdy Jose Mourinho szybko oddał mu rolę wcześniej należącą do Juana Maty, do tamtej chwili zdecydowanie najlepszego zawodnika Chelsea. Portugalczyk powierzył mu rolę "dziesiątki" głównie ze względu na aktywność Oscara w grze defensywnej.

Różnica, przynajmniej ta wyrażana przez statystyki odbiorów i przechwytów, była spora i to na korzyść Brazylijczyka. Mourinho triumfował, a zimą Chelsea zarobiła czterdzieści milionów funtów na sprzedaży Juana Maty - znamienne, że to od tego momentu forma Oscara dramatycznie spadła. Jeszcze w pogromie Arsenalu pokazał się z najlepszej strony (dwa gole), jednak przez kolejne miesiące grał z kontuzją, a Mourinho wolał stawiać na jego rodaka Williana oraz Andre Schuerrle. Sezon skończył się bez żadnego trofeum.

Problemy z głową

Sporym echem odbiły się komentarze menedżera londyńczyków, gdy ten w maju narzekał, że pomimo kolejnych urazów największym problemem Oscara była... głowa - ponoć od zimy już zwrócona wyłącznie na mundial. Pogrożenie palcem i ostrzeżenie, że w kolejnym sezonie po prostu musi być lepiej, stabilniej było sporą odmianą po jasnych deklaracjach Mourinho, że to Brazylijczyk będzie jego numerem dziesięć i basta.

Tym ważniejszy był ten mecz otwierający dla Oscara, że przecież on jest zupełnie inny od rozgrywających, których Brazylia znała i kochała. To nie Ronaldinho lubujący się w dryblingach i niekonwencjonalnych rozwiązaniach akcji, zawsze biegający z uśmiechem - bo przecież na twarzy Oscara najczęściej widać zacięcie, a jednym z firmowych jego zagrań jest... wślizg odbierający piłkę. Tak jak to zrobił w sześćdziesiątej minucie, zatrzymując kontrę Chorwatów, pięknie wybijając futbolówkę spod nóg Modricia. Zdyscyplinowany taktycznie, chętnie i ciężko pracujący w defensywie większym uznaniem cieszy się w Europie niż w swoim kraju. W jego ojczyźnie pewnie chętniej oglądano by dryblującego do utraty tchu Lucasa Mourę, częściej szukającego indywidualnych pojedynków Williana czy nawet nieco zapomniane gwiazdy jak Robinho czy Kakę.

Gol ukoronowaniem świetnego występu

Może więc po takim spotkaniu Brazylia nauczy się go uwielbiać? Tylko jeśli znów dostrzeże ten uporczywy pressing na "chorwackim Cruyffie", wielokrotnie pozwalający Brazylii na utrzymanie piłki na połowie rywala (siedem razy). Tak jak w swoim debiucie w Lidze Mistrzów, gdy wyłączył z meczu innego wielkiego rozgrywającego, Andreę Pirlo. W pierwszym meczu na mistrzostwach świata także wykonujący pracę Hulka na prawym skrzydle, gdzie chętnie schodził ze środka pola i groźnie (siedmiokrotnie) dośrodkowywał, ewentualnie wywalczając stały fragment gry po faulu przeciwnika (trzy razy). I tak jak przed rokiem z Hiszpanią asystujący Neymarowi przy pierwszym golu Brazylii.

Jednak to jego gol znamionuje najwyższą klasę, która usatysfakcjonuje także tych Brazylijczyków szukających futbolowej jakości a nie tylko boiskowej harówki. Jak kiedyś Ronaldinho właśnie jego Chelsea, on teraz Chorwacji strzelił gola czubkiem buta z pozycji w której takie rozwiązanie wydawało się szaleństwem. Warto wspomnieć o idealnym momencie na takiego gola - gdy wszystko wskazywało na to, że rozwścieczeni rywale doprowadzą do skądinąd zasłużonego wyrównania. Tylko Dani Alves przebiegł od niego więcej spośród wszystkich Brazylijczyków.

- To ja wybieram zespół - gniewnie odpowiadał Scolari, gdy pytano o alternatywy na pozycji Oscara. Jednak selekcjoner nie tyle zostawił jego samego z zadaniem pokazania rodakom talentu rozgrywającego, co zestawił z Neymarem, używając ich wymiennie w środku pola, a na lewej stronie w ich miejsce pojawiał się Marcelo. - Wyobrażam sobie, że za kilka tygodni jego forma znów wskoczy na wysoki poziom, idealnie na mistrzostwa świata - beznamiętnie stwierdził Mourinho na początku maja. Może takimi występami i to pomimo świeżo potwierdzonego zakupu Fabregasa, Portugalczyk nadal dla Oscara będzie trzymał rolę "dziesiątki". Scolariemu to zaufanie nie mogło się bardziej opłacić.

Pieniądze nie grają? Najdroższe drużyny na MŚ

Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.