W kwietniu 2012 roku, na dwa miesiące przed Euro 2012, na treningu zerwał więzadła krzyżowe. Te same, które zerwał kilka miesięcy wcześniej, w październiku, w meczu z Realem Madryt. Nawet nie zdążył wrócić na boisko, a już czekała go kolejna długa przerwa.
W styczniu 2013 roku, nadal kontuzjowany, wzmocnił Fiorentinę. Zadebiutował w niej dopiero w maju, ale był zwarty i gotowy na kolejny sezon. W nim miał udowodnić swoją wartość. Do stycznia w 18 meczach zdobył 14 goli (w tym hat trick z Juventusem) i był najlepszym strzelcem Serie A. Ale na początku stycznia po raz kolejny doznał kontuzji, uszkodził to samo kolano co wcześniej.
Wtedy wydawało się, że na mundial niemal na pewno nie pojedzie. Ale Rossi nie poddał się i zdążył wrócić do gry już w maju. Zagrał 20 minut w finale Pucharu Włoch. Kilka dni później zdobył pierwszą bramkę po powrocie w meczu z Sassuolo.
Czy kluczowy dla jego pominięcia okazał się sparing z Irlandią? Nie wyglądał w nim najlepiej, choć dokładnie to samo można napisać o jego kolegach z kadry. Być może to wina obciążeń treningowych. Prandelli zwraca ogromną uwagę na przygotowanie fizyczne, można powiedzieć, że stało się ono jego obsesją. - Potrzebujemy 23 atletów, nie tylko piłkarzy - powiedział jeszcze przed zeszłorocznym Pucharem Konfederacji. Tego zdania nie zmienił nawet na chwilę.
Oczywiście Rossi po takiej kontuzji nie należał do najlepiej przygotowanych piłkarzy we włoskiej kadrze. Ale czy nie warto było postawić na niego jako jokera, zwłaszcza w obliczu potencjalnych spotkań w fazie pucharowej? - Jeśli chodzi o kreatywność oraz czucie piłki, przypomina mi Roberto Baggio, jego lewa noga jest po prostu zabójcza - mówi o nim Giancarlo Antognoni, członek włoskiej kadry z 1982 roku, która zdobyła mistrzostwo świata.
Do Baggio jest porównywany również przez Giovanniego Trapattoniego, lecz w nieco innym kontekście. - Miałem podobną historię, wybierając skład na MŚ w Korei [2002 rok]. Baggio był bardzo ważnym piłkarzem, lecz zerwał więzadła. Miałem nadzieję, że uda mu się przyspieszyć powrót, lecz nie zdołał tego uczynić i nie mogłem go powołać, przez co trochę mi się dostało - mówi były selekcjoner włoskiej kadry.
Na MŚ 2014 miał stworzyć zabójczy duet wraz z Mario Balotellim. Na tę dwójkę Prandelli postawił w listopadzie w meczu towarzyskim z Nigerią. Rossi zdobył gola już po 13 minutach, to był jego pierwszy mecz w kadrze po dwóch latach. - Zawsze wiedziałem, że powrócę po kontuzji. Nie miałem co do tego żadnych wątpliwości. W ten powrót włożyłem wiele pracy oraz determinacji - powiedział po tym meczu. Z Balotellim rozumiał się bardzo dobrze. Włosi oczyma wyobraźni widzieli, jak razem strzelają bramki w Brazylii. Ale Rossiego tam nie będzie. I jego szanse na jakikolwiek występ na mistrzostwach świata znacznie zmalały - na kolejnym mundialu będzie miał już 31 lat...
Wielu marzyło, by powtórzył los Paolo Rossiego, króla strzelców mundialu z 1982 roku. Również nie grał w piłkę przez prawie dwa lata przed mistrzostwami (za udział w aferze korupcyjnej), jednak poprowadził swoją reprezentację do triumfu. Albo pójdzie śladami Francesco Tottiego - piłkarz AS Romy w 2006 roku również walczył z czasem po doznaniu ciężkiej kontuzji. Mimo to Lippi mu zaufał i powołał go na niemiecki mundial. Tam Totti nieoczekiwanie zagrał we wszystkich meczach, okazał się niezbędny w kluczowych momentach, a Włosi zdobyli mistrzostwo.
Czy Włosi popierają decyzję Prandellego? W sondażu "La Gazzetta dello Sport" aż 72% pytanych nie zgodziło się z wykluczeniem Giuseppe Rossiego.
Ale Prandelli zdecydował się na pragmatyczne podejście, odkładając emocje na bok. Podjął ciężką, choć niepopularną decyzję i musi liczyć się z jej konsekwencjami. Czy po latach nie będzie żałował swojej decyzji jak Lippi?
Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy