Misja Brazylia. Wielka gęba małego Romario

Co się stało, że genialny leń z boiska zmienił się w kongresmena pracusia, w krytyka rozpasanego mundialu, atakującego wszystkich sojuszników FIFA? Romario nawet Pelego nazywa imbecylem i mówi mu: "Jesteś poetą, tak. Ale wtedy, gdy siedzisz cicho".

Relacje Z czuba są fajne? Pomóż nam je robić ?

Materiał powstał w ramach cyklu Misja Brazylia. Wyjazd dziennikarzy Sport.pl dzięki firmie Visa.

Walczyli o ten turniej razem, są z Pelem na wspólnych zdjęciach. Kiedy w październiku 2007 roku w Zurichu Romario, po oficjalnym ogłoszeniu Brazylii organizatorem mundialu, wznosił Puchar Świata u boku prezydenta Brazylii Inacio Luli i ówczesnego szefa CBF Ricardo Teixeiry, nic nie wskazywało, że w chwili, gdy przygotowania nabiorą pełnego szwungu, zacznie je miażdżyć słowem.

Owszem, teraz społeczeństwo jest podzielone, teraz pyta na swój gwałtowny sposób, czy da radę dźwignąć i organizację mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich, czy powinno pozwalać na prężenie się w świetle jupiterów skorumpowanym działaczom i politykom, na zbijanie przez nich kapitału przed jesiennymi wyborami. Ale wtedy, przed siedmioma laty? Ani Romario tego wszystkiego nie wiedział, ani społeczeństwo nie było przeciw. Wielki mały piłkarz - nazywano go Baixinho, Niziutki - zgodził się na podróż do Szwajcarii chyba na fali entuzjazmu, która uniosła kraj: tu wzrost gospodarczy, tam odkrycie bajecznie zasobnych złóż ropy i gazu. Pozwalało to marzyć, ba, wierzyć, że Brazylia będzie zaraz drugą Norwegią. I że mundial to będzie sama samba brasileira, żadnych kłopotów.

FIFA-man z faweli

Więc poszedł na luksusowe salony FIFA. Stał się FIFA-manem, jak teraz nazywa bezkrytycznych zwolenników mundialu w Brazylii. Lula i Teixeira wzięli go ze sobą, bo był uosobieniem brazylijskiej piłki: chłopak z faweli Jacarezinho w Rio, wyrwany z wielkiego obszaru bud, szop i ruder w połowie drogi między Maracaną a stadionem Sao Januario, gdzie zdobył tysięczną bramkę grając w Vasco da Gama. Gwiazda PSV i Barcelony, najlepszy piłkarz wśród mistrzów mundialu w USA w 1994 roku. Mówią też, że jedyny piłkarz, który na tamtych mistrzostwach nie chciał słuchać poleceń trenerów, zamieniających drużynę w nudny automat. Robił swoje i dzięki temu jest co wspominać.

Byłem idiotą

Romario żadnej władzy nad sobą nie lubił. Podczas wojaży na czterech kontynentach - poza Brazylią i Europą grał też w Katarze i w USA - rzetelnie zapracował na swój wizerunek stereotypowego południowego piłkarza: genialnego lenia, przedłużającego sobie urlopy, lekceważącego treningi. A do tego awanturnika, który cały czas miał jakiś problem ze światem. W Barcelonie wspominają, że "Romario odjechał bez "do widzenia", ale to nikogo nie zaskoczyło, bo też nigdy nie powiedział "dzień dobry". Dziś przyznaje, że zachowywał się po prostu jak idiota, przejęty tylko sobą, szukający najdrobniejszego powodu do awantury. - Zbyt szybko mi się wszystko w futbolu zaczęło udawać, głowa nie była na to przygotowana - mówi.

Gdy wyjeżdżał z Europy do Rio na wakacje, ciężko mu było wrócić, spóźnienia bywały co najmniej tygodniowe (przyznajemy, zaczynamy go rozumieć, Rio jest po prostu zniewalające). Treningi, jak uważał, tylko mu talent marnowały. Bobby Robson, jego trener w PSV opisuje w biografii, jak na treningu ustawił gierkę ośmiu na ośmiu, ale coś za bardzo jedna z drużyn przeważała. Liczy graczy, no tak, w jednej jest siedmiu. Brakuje Romario. - Hej, a ty gdzie?! - krzyknął Robson, widząc oddalającego się do szatni Romario, ale ten pokazał tylko palcem, gdzie ma trenera.

Pan się nie denerwuje, będzie mecz to strzelę

Johan Cruyff, Guus Hiddink, Jorge Valdano, z którymi pracował z Barcelonie, PSV, Valencii powtarzali te same historie: Romario podchodził do nich po nieobecności na treningu, lub spóźnieniu i mówił swoje: "Panie trenerze, pan się nie denerwuje, będzie mecz, strzelę golaska i wygramy!", albo, pokazując obrońcę podczas zajęć "Panie trenerze, pan zobaczy, zaraz wkręcę tego cieniasa w ziemię". I zwykle rzeczywiście tak było. - Mogłem się tylko śmiać - mówił Valdano.

Już nie będziemy opisywać w szczegółach sikania na moskiewskich przechodniów z hotelowego balkonu podczas mistrzostw świata U-20 w 1985 roku, o wyskokach z hoteli do domów publicznych podczas wielkich turniejów, o seksie ze stewardesą w czasie lotu z narodową reprezentacją, o imprezach w nocnych klubach, po których bez snu, a czasem nawet bez mycia i czesania, pojawiał się na porannych treningach.

Tysiąc kilometrów od plaż

Przemiana zaczęła się gdzieś około 2005 roku, po urodzinach córeczki Ivy. Okazało się, że ma symptomy Downa. To go odmieniło. Z czasem zauważył, że w Brazylii niepełnosprawni umysłowo są drugą kategorią ludzi, rodzice nie mają żadnego wsparcia ze strony państwa. Zaczął się angażować w programy pomagające rodzicom z chorymi dziećmi, ale stwierdził, że to za mało. Stąd pomysł na politykę - zaczął od Brazylijskiej Partii Socjalistycznej.

I ten sam Romario, który stracił miejsce w drużynie Mario Zagallo na mistrzostwa świata w 1998 roku - a mógł być to znów jego mundial - bo mu się nie chciało przyjeżdżać na mecze towarzyskie i na obozy przygotowawcze, teraz wytrwale jeździł opancerzonym BMW po Rio zabiegać o głosy, wpadał w tym samym celu na swoje Jacarezinho, aż uzyskał w 2010 roku szósty wynik w Rio. A potem stał się jednym z najbardziej obowiązkowych posłów, z jedną z najwyższych frekwencji, z jedną z największych liczb wypowiedzi w kongresie. Trwa w Brasilii, oddalonej od Rio, rodziny i znajomych plaż (siatkonoga na plaży to był jeden z jego nocnych żywiołów) o 1000 km. Z człowieka, który został aresztowany za niepłacenie alimentów, stał się walczakiem o los dzieci.

Stąd też wściekłość, jaką czasem eksploduje Romario, gdy słucha Ronaldo, Bebeto - oni dwaj są w komitecie organizacyjnym mundialu - i Pelego. - Poszli na służbę FIFA i teraz mówią ładne rzeczy o brzydkich sprawach - mówi. Seppa Blattera nazwał niedawno sk....synem" i skorumpowanym złodziejem, sekretarza generalnego FIFA Jerome'a Valcke oszustem. - Przepraszam za mocne słowa, ale tak właśnie jest.

Pele: nie protestujcie, bo nie zarobimy

Pele ewidentnie gra mu na nerwach, ze swoim merkantylnym podejściem do piłki, do swojej legendy, do mundialu i igrzysk.

Król futbolu jest konformistą i nie ogląda się na sprawy delikatne. Gdy Pelemu jest dobrze, nie przejmuje się specjalnie tym, że komuś może być źle. Gdy podczas rządów generałów dyskutowano o przywróceniu demokracji, powiedział, że to nie jest ustrój dla Brazylijczyków, bo są za głupi, by głosować. Po niedawnej śmierci robotnika na stadionie w Sao Paulo uspokajał, że takie wypadki to przecież część życia. A Brazylijczykom, którzy chcieliby protestować na ulicach podczas mundialu, radził, żeby nie psuli atmosfery, bo wtedy Brazylii nie uda się na mundialu zarobić.

Biznes się kręci

Pelemu na pewno się uda. Dla niego właśnie trwa czas żniw. Trzykrotny mistrz świata ma firmę Sport 10, która dba o jego interesy za pośrednictwem nowojorskiej agencji Legends 10. Szefem jest były menedżer Davida Beckhama. Ostatnio w wielkiej galerii Fashion Mall w Rio de Janeiro Pele prezentował nowy zegarek szwajcarskiego Hublota za 60 tys. zł. Ma też kontrakt z Procter&Gamble, Volkswagenem, Emirates, Subway i umowę z Coca-Colą. Jako 73-latek Pele ma plan, aby w tłustych latach zarobić 25 mln rocznie, a szef Legend 10 twierdzi, że do igrzysk w Rio w 2016 roku będzie to w sumie 100 mln dol. Król jest w stanie uścisnąć milion rąk, gdyby od tego zależało powodzenie planu. Taki był zawsze - nastawiony na karierę, interesy. Tylko wspólników początkowo dobierał bardzo źle i niektórzy go oskubali. Ale wracał po tym jeszcze bardziej zawzięty na zarabianie. 44 lata po ostatnim tytule mistrza świata biznes Pelego kręci się, jakby mistrzostwo było wczoraj.

Ronaldo też gra na nerwach Romario, bo też jest człowiekiem FIFA, więc sprzedawczykiem, który pomaga międzynarodowej federacji okradać Brazylię. Dwaj koledzy, którzy stworzyli zabójczy duet Ro-Ro po 1994 roku, którzy mogli zawojować mundial we Francji, gdyby nie ówczesna lekkomyślność Romario, teraz kłócą się o bezpłatne bilety na mundial dla niepełnosprawnych. Romario twierdzi, że to Ronaldo obiecywał po 500 biletów na każdy mecz. Ronaldo odpowiada, że to nie on, tylko CBF, federacja piłkarska.

Romario: teraz Senat

Ronaldo zamierza wkrótce powalczyć o posadę szefa CBF. Romario też tego nie wyklucza, ale jeszcze nie teraz. Najbliższe cztery lata chce spędzić w parlamencie. Ale już nie w Izbie Deputowanych. W najbliższych jesiennych wyborach Romario chce wystartować do Senatu. I jako obrońca uciśnionych, krytyk rządu (choć nominalnie jego Brazylijska Partia Socjalistyczna jest w składzie rządowej koalicji), krytyk skorumpowanej CBF i jej szemranego, powiązanego z juntą szefa Jose Marii Marina, ma wielkie szanse na sukces. Zwłaszcza gdy Brazylii w turnieju nie pójdzie najlepiej. To znaczy, gdy nie zdobędzie tytułu.

Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy

Więcej o:
Copyright © Agora SA