MŚ 2014. Mundial rozlosowany

Wielka Brazylia z maleńką Chorwacją na inaugurację. Mistrz świata Hiszpania z wicemistrzem Holandią już w pierwszej rundzie turnieju. W najsilniejszej grupie Niemcy, Portugalia, USA i Ghana

Chorwaci mogli jęknąć z zachwytu. Zagrać na otwarcie z królową futbolu - na mistrzostwach magicznych również dlatego, że odbędą się u nich - to zaszczyt, a ewentualna porażka szans nie niweczy.

W tej grupie grają jeszcze Meksyk, który wlókł się przez eliminacje, jakby po pięciu awansach z rzędu mundial mu się znudził, oraz Kamerun, tradycyjnie rozbałaganiony, z potężniejszym niż trener, humorzastym napastnikiem Samuelem Eto'o. Da się przeżyć.

Brazylijczycy też powinni być zadowoleni. Oni organizują mistrzostwa, by przegnać upiory przeszłości. W 1950 roku oddali u siebie tytuł Urugwajowi - to był najtragiczniejszy epizod w ich sporcie XX wieku.

Jeśli jednak uspokojeni gospodarze przesuną wzrok w górę drabinki, adrenalina musi im skoczyć. W 1/8 finału zderzą się z kimś z grupy B. A tam wylądowała broniąca złota Hiszpania. I broniąca srebra Holandia, która zatrzymała "Canarinhos" na poprzednim turnieju, by ostatnio w najbardziej imponującym stylu przemknąć przez eliminacje strefy europejskiej. Mało? Są jeszcze Chilijczycy - gdybyśmy mierzyli atrakcyjność drużyny jej skutecznością, to nie mają konkurencji, w 16 meczach kwalifikacyjnych strzelili 54 gole.

Hiszpanie, znani z wolniutkiego rozpędzania się, tym razem muszą więc wystartować ostro. To drużyna coraz częściej oskarżana o wypalenie - trener Vicente del Bosque nie chce rozstać się ze starymi mistrzami - ale przed nią wyzwanie nad wyzwaniami. Zostać pierwszą reprezentacją w historii, która wygra cztery kolejne turnieju mistrzowskie - po Euro 2008, MŚ 2010 i Euro 2012.

Na innych spadło jeszcze więcej pecha. Nie tylko ze względu na wylosowanych rywali. - Trafiliśmy na wariant najgorszy z najgorszych - westchnął Jürgen Klinsmann, trener piłkarzy USA skojarzonych z Niemcami, Portugalią oraz najbardziej stabilną wśród reprezentacji afrykańskich Ghaną. Podłamała go jednak logistyka fazy grupowej skazująca na podróże między bardzo oddalonymi od siebie stadionami. Bardzo oddalonymi i położonymi w ekstremalnie odmiennych strefach klimatycznych. To będą na MŚ przykre dla wszystkich okoliczności towarzyszące, a piłkarze USA pokonają w fazie grupowej największy dystans - 5603 km.

Słowem, to grupa śmierci w sensie ścisłym. Nie ma w niej nikogo, z kim wygrywa się łatwo. Jedyna taka na mundialu.

Potentaci skoczą sobie do oczu także tam, gdzie rywalizują Urugwaj, Włochy, Anglia i Kostaryka. To grono najbardziej utytułowane (trzech mistrzów świata!), choć onieśmiela bardziej przeszłością niż teraźniejszością. Włosi przeżyli przed czterema laty bezprecedensową traumę - nie wygramolili się z grupy, choć mieli tam Słowację, Paragwaj i Nową Zelandię. O Anglikach szkoda wspominać, oni w marzeniach o medalu prestiżowych imprez przypominają Polaków marzących o wyjściu z grupy.

Poszczęściło się Argentyńczykom. Dostali: debiutującą Bośnię i Hercegowinę, niezidentyfikowany Iran oraz naiwną Nigerię. Przebycie 1/8 finału też wydaje się zadaniem wybitnie osiągalnym. Leo Messi mógł pomyśleć, że prawdziwy pościg za Diego Maradoną, rozpocznie dopiero w ćwierćfinale.

Więcej o:
Copyright © Agora SA