El. MŚ 2014. Francja gra o mundial, czyli trójkolorowy paradoks

Reprezentacją wciąż targają konflikty, odwrócili się od niej kibice - w takiej atmosferze piłkarze Didiera Deschampsa przystępują do baraży z Ukrainą o awans na mistrzostwa świata. Spotkanie w piątek o 20:45. Relacja na żywo na Sport.pl

To było niemal 20 lat temu. 17 listopada 1993 r. w Paryżu Francuzi podejmowali Bułgarię w ostatnim meczu eliminacji mundialu w USA. Do awansu gospodarzom wystarczył remis. I do 90. minuty było 1:1. W ostatniej akcji trójkolorowi pozwolili Emilowi Kostadinowowi strzelić zwycięskiego gola. Deschamps - wówczas 24-letni pomocnik - schodząc do szatni, ryczał jak bóbr. Płakała cała Francja. "France Football" nazywa tamten wieczór największym koszmarem francuskiego futbolu

- Jeszcze dziś na wspomnienie meczu z Bułgarią czuję straszliwy wstyd. To najgorsza rzecz, jaka może przytrafić się piłkarzowi. Nie miałem na nic ochoty, nie chciałem wychodzić z domu - wspomina Alain Roche, obrońca, który zawinił przy golu Kostadinowa.

Francuzi latami rozkładali blamaż z Bułgarią na czynniki pierwsze. Dwa lata temu David Ginola podał do sądu selekcjonera Gérarda Houlliera, który oskarżył byłego gracza PSG i Tottenhamu, że przez jego stratę Francuzi przegrali. Sprawa zakończyła się polubownie. Większość dziennikarzy uważało, że 20 lat temu w reprezentacji było za dużo gwiazd z wielkimi ego i przez to za dużo konfliktów. Ginola nie chciał podawać piłki Jeanowi-Pierre'owi Papinowi, na co dzień z nim nie rozmawiał. Papin patrzył wilkiem na Éricka Cantonę. I tak w kółko.

Déja vu nie jest wcale wykluczone. Od kilku lat w reprezentacji znów iskrzy. Apogeum nastąpiło na mundialu w RPA, kiedy grupa najbardziej wpływowych piłkarzy (Patrice Evra, Franck Ribéry, Florent Malouda) zarządziła strajk, stając w obronie Nicolasa Anelki, który wcześniej wyzwał trenera Raymonda Domenecha. Posypały się dyskwalifikacje. Wkrótce większość buntowników wróciła do kadry. Na Euro 2012 zawodnicy znów się kłócili i wyzywali krytykujących ich dziennikarzy. Prym wiódł Samir Nasri. Został ukarany, ale i on szybko wrócił do drużyny. Po polsko-ukraińskich ME sympatię do kadry trójkolorowych deklarowało ledwie 20 proc. Francuzów.

Eliminacje MŚ w Brazylii Ribéry i spółka przebrnęli we względnym spokoju. Potrafili wspiąć się na wyżyny, na wyjeździe zremisowali z Hiszpanią. Jesienią łatwo ograli Białoruś (4:2), Finlandię (3:0) i w sparingu Australię (6:0). I znów odżyły stare demony.

"Kloszardzi, darmozjady" - w taki to sposób Evra określił krytykujących go komentatorów telewizyjnych. Nazwisko Luisa Fernándeza, mistrza Europy z 1984 r., obecnie eksperta stacji TV i radiowych, przeinaczył na Fernandel. - Spotkałem go w 2008 r., kiedy odwiedził Manchester United. Zachowywał się jak turysta w Eurodisneylandzie. Nie wiem, czego dokonał w PSG, poza lizaniem chupa chupsów i tańczeniem macareny przy linii bocznej - mówił 32-letni obrońca. Innemu ekspertowi

Bixente Lizarazu, mistrzowi świata z 1998 roku, zarzucił, że nie podał mu ręki na zgrupowaniu kadry (w rzeczywistości nigdy się na nim nie spotkali). Najbardziej dostało się jednak dziennikarzowi Pierre'owi Ménesowi. - W dniu, w którym będzie w stanie podbić piłkę osiem razy, kończę karierę - zapowiedział.

Ménes w kolejnym programie zażonglował nawet dziesięć razy, a Evra dostał powołanie na baraże z Ukrainą. - To wasza debata. Dokonuję wyboru wyłącznie na podstawie kryterium sportowego - odpowiedział Deschamps. Zadanie ma równie łatwe jak poprzednicy. Niemal w każdym czołowym klubie Europy znajdzie się reprezentant Francji, drużyna do lat 20 zdobyła latem mistrzostwo świata. Zespół uzależniony jest jednak od formy Ribéry'ego.

"Messi trójkolorowych" - piszą o nim we Francji. Skrzydłowy Bayernu Monachium jest jednym z głównych kandydatów do przejęcia Złotej Piłki od Argentyńczyka. Przed miesiącem został wybrany przez UEFA na najlepszego piłkarza Europy.

W eliminacjach zagrał we wszystkich meczach (jedyny obok bramkarza z Tottenhamu Hugo Llorisa), zasłużył się przy 60 proc. bramek. - To mój rok. Jestem w najwyższej formie i mam nadzieję, że to pomoże reprezentacji - mówił Ribéry.

Jest to największy paradoks kadry trójkolorowych. Pełna wydumanych i rzeczywistych konfliktów, nielubiana (w sondażu sprzed miesiąca sympatia do niej nieznacznie wzrosła, do 24 procent), wciąż ma wielu wybitnych piłkarzy. Biorąc pod uwagę umiejętności, trójkolorowi powinni sobie z Ukrainą poradzić. Ale jak sobie poradzą z samymi sobą?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.