MŚ 2014. Trener reprezentacji Anglii - najgorsza posada na świecie?

Najgorsza posada na świecie? Podobno kierowanie ministerstwem finansów Grecji, ale bycie trenerem reprezentacji Anglii z pewnością mieści się w pierwszej piątce. Roy Hodgson przekonał się o tym po raz kolejny - pisze Michał Okoński, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" i autor bloga "Futbol jest okrutny".

Dowcip jest stary, nieprzesadnie śmieszny i, co nie jest tu bez znaczenia, długi. Jego sens streszcza się, najkrócej mówiąc, w tym, że spośród wysłanych w kosmos człowieka i małpy to małpa jest inteligentniejsza, więc to jej trzeba powierzyć wszystkie bardziej skomplikowane czynności związane z obsługą rakiety. "Nakarm małpę" - to jedyne polecenie dla astronauty, wszystkie pozostałe kontrolerzy lotu z NASA kierują do zwierzęcia.

O "nakarmieniu małpy" mówił Roy Hodgson reprezentantom Anglii w przerwie meczu z Polską, ilustrując tym dowcipem konieczność częstszego podawania piłki do Androsa Townsenda. Dziennikarze, którzy usłyszeli tę opowieść od niewymienionego z nazwiska, zszokowanego ponoć reprezentanta kraju, odpalili ją dzień po tym, jak Anglicy zapewnili sobie awans. Odpalili i mają kłopot.

Spóźniony miesiąc miodowy

Już w momencie nominacji Roy Hodgson nie miał z angielskimi mediami łatwo: większość dziennikarzy widziała na jego posadzie Harry'ego Redknappa. Kolejne miesiące pracy dystans raczej zwiększały, bo drużyna grała przeciętnie. Hodgsona krytykowano za taktyczną sztywność - szczególnie za uporczywe trzymanie się ustawienia 4-4-2 podczas Euro 2012. Kamieniem obrazy był niedawny mecz z Ukrainą, w którym Anglicy kompletnie nie potrafili utrzymać się przy piłce, o wymianie kilku podań nie mówiąc, a liderem donośnych krytyk okazał się obśmiewający "drewniany" styl reprezentacji Gary Lineker.

Po zwycięstwach z Czarnogórą i Polską prasa stanęła jednak za selekcjonerem. Wtorkowe zwycięstwo i awans na mundial uznano za życiowy sukces Hodgsona, co charakterystyczne: zapominając, że do wielkich imprez zdołał się już zakwalifikować jako selekcjoner dużo słabszej Szwajcarii, a jako trener klubowy grał w finałach europejskich pucharów z Interem, a nawet z Fulham. Chwalono powołanie Townsenda, którego rajdy po prawej stronie (w jego pierwszych dwóch występach w reprezentacji!) okazały się ozdobą obu spotkań - i w tym kontekście doceniono także wcześniejsze skorzystanie np. z usług 31-letniego Ricky'ego Lamberta. Zapowiadał się spóźniony niemiłosiernie miodowy miesiąc, życzliwe wywiady i merytoryczna wreszcie debata, kto ma szansę znaleźć się w kadrze na przyszłoroczne mistrzostwa.

Kosmiczny dowcip

Ale dziś Roy Hodgson musi tłumaczyć, że nie jest rasistą. Trener Anglików już wydał oświadczenie, w którym przeprasza, jeśli ktokolwiek poczuł się urażony, deklaruje, że nie miał zamiaru nikogo obrazić ani powiedzieć nic niewłaściwego, i ujawnia, że zarówno od razu w szatni, jak i w rozmowie po ujawnieniu tej historii przez media upewnił się, że Andros Townsend świetnie zrozumiał jego intencje. Samo przywołanie małpy w rozmowie między ludźmi, nie tylko w miejscu tak wieloetnicznym jak szatnia reprezentacji Anglii, nie musi mieć przecież podtekstu rasistowskiego.

Czy świat zwariował? Niewątpliwie rasizm w futbolu istnieje i niewątpliwie problem z nim miała również angielska federacja, która pozbawiła Johna Terry'ego kapitańskiej opaski i zawiesiła na cztery mecze za bluzg pod adresem Antona Ferdinanda. Niewątpliwie Football Association wyjątkowo dba o polityczną poprawność i jest świadoma wzorcotwórczej roli, jaką mają reprezentanci kraju dla młodszych zwłaszcza kibiców (stąd np. wizyta kadrowiczów w Auschwitz podczas Euro 2012 i kręcony wówczas film, który miał się stać pomocą edukacyjną w angielskich szkołach). Niewątpliwie też posada trenera kadry wiąże się w tym kraju ze szczególną odpowiedzialnością: zamiast przypominać okoliczności dymisji Glenna Hoddle'a, wystarczy powiedzieć, że w zamieszczonej przez Normana Daviesa w "Wyspach" tabelce zatytułowanej "Władza i wpływy w Zjednoczonym Królestwie" członkowie rodziny panującej znajdowali się niżej niż ówczesny selekcjoner. Hodgson przekonał się o tym już podczas pierwszej konferencji prasowej po objęciu posady, kiedy jeden z dziennikarzy pytał go o stosunek do apartheidu (jeszcze jako piłkarz w latach 70. występował w jednej z "białych" drużyn w RPA).

Uważaj na słowa

We wtorek na Wembley Roy Hodgson nie powiedział nic, co można by np. porównać z wyczynem Rona Atkinsona, nazywającego kiedyś w telewizji (skądinąd w przekonaniu, że mówi przy wyłączonym mikrofonie) Marcela Desailly'ego "p..., leniwym czarnuchem". W meczowym stresie próbował po prostu zdjąć presję z zawodników, przekazując im instrukcje w postaci luźniejszej niż związana z rysowaniem taktycznych schematów na tablicy. Co rozsądniejsi angielscy komentatorzy (np. Henry Winter w "Daily Telegraph") apelują więc o zachowanie proporcji. Owszem, piszą, że niewątpliwie lepiej byłoby, gdyby Hodgson powiedział do Chrisa Smallinga po prostu: "Chłopie, musisz szybciej podawać piłkę Androsowi", ale bardziej niż przypisywanie trenerowi rasistowskich poglądów martwi ich fakt, że - mając w szatni tak niewiele czasu na komunikację z piłkarzami - zdecydował się na opowiedzenie im przydługiego i nieśmiesznego dowcipu.

Ciąg dalszy zapewne nastąpi. Niejeden z niezadowolonych brakiem kolejnych powołań, miejscem na ławce albo perspektywą niezabrania do Brazylii piłkarzy angielskich spróbuje zainteresować dziennikarzy kolejną "sensacyjną" historią z szatni. Angielska federacja i media jak najsłuszniej będą walczyły z rasizmem na stadionach. Roy Hodgson będzie bardziej uważał na słowa.

Ech, żebyśmy mieli podczas poszukiwania nowego trenera reprezentacji tylko takie problemy...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.