Puchar Konfederacji. Trwają zamieszki w Brazylii. Turniej zagrożony?

Coraz agresywniejsi brazylijscy demonstranci obrzucili kamieniami autobus przedstawicieli FIFA. Federacja zaczyna się bać zamieszek, myśli nawet o przerwaniu turnieju, ale czyni to bardziej pod publiczkę. O przeniesieniu mistrzostw świata do innego kraju nie chce w ogóle słyszeć.

Do wydarzeń doszło przed hotelem w Salvadorze, gdzie mieszkają działacze FIFA. Interweniowała policja. W ruch poszły armatki wodne, gaz pieprzowy i broń gładkolufowa. Zamieszki w Brazylii przybierają na sile, FIFA zaczęła je traktować na serio. "Federacja zastanawia się nad zawieszeniem turnieju. Z kolei przestraszona reprezentacja Włoch myśli nad rychłym wyjazdem z Brazylii" - napisał na swoim blogu dziennikarz UOL Esporte Juca Kfouri. FIFA na razie dementuje te doniesienia, co pokazuje, że wszelkie tego typu przecieki są działaniem propagandowym.

Prezes Joseph Blatter i spółka tracą jednak grunt pod nogami. W Brazylii traktowani są jako źródło wszelkiego zła. Palące się opony, zamieszki na głównych ulicach, bijatyki z policjantami - to efekty niezadowolenia z powodu organizacji Pucharu Konfederacji. - Chcemy, by pieniądze były inwestowane w edukację i służbę zdrowia, a nie w stadiony - krzyczeli protestujący. Ludziom nie podoba się też to, że wiele osób zostało przesiedlonych ze względu na zbliżający się mundial. Do dramatycznych scen dochodziło w Sao Paulo, gdzie tysiące demonstrantów protestowało przeciwko podwyżce cen biletów komunikacyjnych. Starcia z policją były krwawe, służby użyły gazu łzawiącego i pałek. Ponad 200 osób zostało zatrzymanych.

Rosnące koszty życia łączą się ze zwiększeniem nakładów na organizację imprezy. Na remont siedmiu stadionów i budowę pięciu nowych Brazylia wydała ponad 3,5 mld dolarów. Do tego dochodzą koszty rozbudowy infrastruktury. Dla porównania, RPA wydało na MŚ w 2010 roku trzy razy mniej. W Brazylii kwitnie korupcja, na mundialu chcą zarobić politycy i wielcy przedsiębiorcy. Łącznie wydatki Brazylii na organizację Pucharu Konfederacji i mistrzostw świata mają sięgnąć nawet 15 mld dolarów.

"W Brazylii dojdzie do finansowych transferów: od brazylijskich podatników do kieszeni FIFA, brazylijskich klubów piłkarskich i firm budowlanych" - ironizują ekonomiści: Simon Kuper i Stefan Szymanski. Brazylijczycy zaczynają to dostrzegać i - choć kochają futbol - woleliby, by Puchar Konfederacji został przerwany, a mundial odwołany.

Ale FIFA nadal zamierza bagatelizować demonstracje. I choć ich lęk przed buntownikami jest coraz większy, wciąż traktują zamieszki w kategorii dętej sprawy. Podobnie jak w przypadku Turcji. Mimo namiastki wojny domowej federacja zamierza z pełną pompą otworzyć młodzieżowe mistrzostwa świata. Mundial w 2014 roku jest więc niezagrożony.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.