Reprezentacja Polski. Czego dowiedzieliśmy się z meczu z Czarnogórą

Fornalik miał furę szczęścia, w środku pola znowu była dziura, ale kadra postawiła kolejny krok w przód - uważa dziennikarz Sport.pl Michał Szadkowski. Czego jeszcze dowiedzieliśmy się ze zremisowanego 2:2 meczu z Czarnogórą?

Bramki z meczu Czarnogóra - Polska na Z Czuba.tv

Fura szczęścia Fornalika

Polacy prowadzili od 4. minuty - po rzucie karnym. Drugiego gola strzelił dla biało-czerwonych Adrian Mierzejewski, który wcześniej w 25 meczach w kadrze trafił raz (w sparingu), a w Trabzonsporze przez rok nie zdobył ani jednej bramki. Chwilę później w sytuacji sam na sam fatalnie spudłował Stefan Jovetić. Gdy czerwoną kartkę dostał Savo Pavieević, wydawało się, że niebiosa uparły się, by goście wywieźli z Podgoricy punkty. Choć kilkadziesiąt sekund później z boiska został wyrzucony Ludovic Obraniak, los Polakom sprzyjał.

W środku dziura

Rafał Murawski słabo gra nawet w polskiej lidze, więc partnerem Eugena Polanskiego był Ariel Borysiuk. Wypadł słabo, gdy gospodarze przejmowali piłkę, mieli mnóstwo miejsca i możliwości jej rozegrania. Kolejny raz okazało się, że przy słabej grze defensywnej Polaków dwóch specjalistów od przerywania akcji to za mało. Franciszek Smuda zrozumiał to po inauguracji Euro i na mecz z Rosją wystawił trzech defensywnych pomocników. Trener Waldemar Fornalik zaryzykował, w jednym z najtrudniejszych meczów eliminacji zmieścił ich w jedenastce tylko dwóch. Chyba mało prawdopodobne, by w starciach z Ukrainą i Anglią również zdecydował się na takie ustawienie.

Kadry krok wprzód

Na zgrupowaniu w Gdańsku trener - zgodnie z zapowiedziami - dużo czasu poświęcił trenowaniu stałych fragmentów gry. I Polska w Podgoricy strzeliła gola po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, a po zagraniu z rzutu rożnego piłka wylądowała na głowie Roberta Lewandowskiego. Na Euro to się niemal nie zdarzało. Do perfekcji jednak Polakom daleko, Czarnogórcy zdają się mieć nieskończenie więcej wariantów wykonania kornerów. Za każdym razem, gdy w ten sposób dośrodkowywali, poważnie zagrażali pod bramką Tytonia.

Polacy wiedzą wszystko

Analityk reprezentacji Hubert Małowiejski od kilku dni ostrzegał piłkarzy, by nie dali się sprowokować - ani rywalom, ani publiczności w Podgoricy. Przypominał, że w eliminacjach Euro 2012 Wayne Rooney kopnął rywala bez piłki i dostał czerwoną kartkę. Obraniak to wiedział, ale nie wytrzymał, popchnął rywala i wyleciał z boiska. Prawdopodobnie Polacy dostali też polecenie, by próbować pokonać bramkarza strzałem zza pola karnego. W pierwszej połowie próbowali często, a Mladen Božović często zachowywał się niepewnie. Minęły czasy, w których biało-czerwoni wychodzili na boisko i nie mieli pojęcia, jak rywale kopią piłkę.

Selekcjoner bez wyjścia

W debiucie z Estonią Fornalik próbował ustawienia z dwoma napastnikami. Zrezygnował po 45 minutach, pomagającego Lewandowskiego Artura Sobiecha trudno było dostrzec na boisku. Z Czarnogórą wrócił do ustawienia 4-2-3-1, za napastnikiem Borussii biegał Obraniak. Wydawało się, że to najlepsze wyjście, bo 27-letni rozgrywający Bordeaux zaczął sezon od dwóch goli w Ligue 1. W Podgoricy najczęściej podawał jednak niecelnie, incydentalnie współpracował z Lewandowskim. Jego najlepszym zagraniem było dośrodkowanie, po którym padł gol.

Kontuzjowanego Macieja Rybusa zastąpił Kamil Grosicki. W pierwszej połowie był bodaj najgorszy na boisku, na drugą nie wyszedł. W obu przypadkach trudno mieć jednak do Fornalika pretensje - z Obraniakiem konkurował Mierzejewski (niepodnoszący się z ławki rezerwowych Trabzonsporu), za Grosickiego poza Mierzejewskim mogli zagrać Waldemar Sobota i Paweł Wszołek, absolutne żółtodzioby międzynarodowe.

Z reprezentacją na dobre i na złe Facebook Polska biało-czerwoni  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.