Bomba już tykała, Neymar uśmiechnął się nerwowo i szykował do odpowiedzi, gdy nagle poczuł dłoń trenera na przedramieniu. - Przepraszam, ale zachowajmy hierarchię. Piłkarz może odpowiadać innemu piłkarzowi. A nie trenerowi. Trenerowi powinien odpowiadać trener, dyrektorowi - dyrektor. Ja to zrobię później - powiedział Tite i poprosił o następne pytanie do Neymara. A tłum brazylijskich dziennikarzy, oglądających konferencję na ekranie w strefie wywiadów, wybuchnął śmiechem. "Tite jest najlepszy na świecie".
To uchylone pytanie dotyczyło słów trenera Meksyku Juana Carlosa Osorio, wściekłego na sędziów i Neymara. Choć po nazwisku go nie zaczepił. Mówił tylko: jeden zawodnik. - Brazylia pajacowała, mieliśmy 53 procent posiadania piłki, ale jak to jest możliwe, że jeden zawodnik kradnie tyle minut? Jak tylko piłkarz się przewracał, sędzia gwizdał. Przecież to jest zły przykład dla dzieci. Futbol to jest sport dla mężczyzn - mówił po przegranej walce o ćwierćfinał. Przerwanej na kilka minut, gdy Miguel Layun stanął na kontuzjowanej niedawno nodze Neymara, Brazylijczyk do swojego bólu dołożył mnóstwo aktorstwa, a sędzia zostawił sytuację bez kartki.
- Czy oskarżenia Osorio to wymówki przegranego? - zapytał dziennikarz Neymara. I wtedy pojawiła się ręka Tite. A gdy Neymar skończył swoją część konferencji i nadszedł czas trenera Brazyli, Tite też nie wdawał się w dyskusje. Mógł zapytać, dlaczego Osorio widział tylko grę na czas, a nie zaczepki Layuna przez całą druga połowę. Mógł zapytać o co chodzi z grą dla mężczyzn, skoro Brazylia ma Martę, Pelego w spódnicy. Ale nie pytał, tylko chwalił Osorio. - Co za kawał trenera. Kawał pracy, którą wykonał z drużyną. Niezależnie od różnych wydarzeń w tym meczu - mówił. - Oskarżeń wobec Neymara nie komentuję. Widziałem to starcie z bliska. Każdy kto je widział, niech wyciągnie wnioski. Czasem się w ferworze walki coś powie, ale proszę, żebyście zawsze pamiętali o kontekście, traktowali to z dystansem. Jest tyle miłych spraw, o których można pomówić -tłumaczył Tite. A dziennikarz "O Globo" Bruno Marinho puścił oko: - To nasz kaznodzieja.
Inna sprawa, że tych miłych momentów dla Brazylii rzeczywiście było sporo. Zrobiła krok do przodu w porównaniu z fazą grupową. Meksyk postraszył Brazylijczyków na początku, ale przegrał 0:2. Pachniało w Samarze sensacją, a wyszedł z tego typowy mecz pod ręką Tite: wygrana bez straty gola, z co najmniej dwiema strzelonymi bramkami. Z niezłymi widokami na piątkowy ćwierćfinał przeciwko Belgii. Z uwagą widzów skupioną na gwiazdach ataku, ale z prawdziwą siłą w obronie. I ze sprintem trenera i jego sztabu, żeby świętować sukces wspólnie z piłkarzami. Mimo że Tite lekko utyka, jego karierę piłkarską przerwała źle przeprowadzona operacja.Po meczu z Kostaryką taki sprint mało się nie zakończył zwichnięciem barku po upadku Tite. Tym razem było bez dramatów. A sprint musi być.
To jest jedna z zasad Tite: ma być wspólnie. Bez klanów i klik. W meczach eliminacyjnych i towarzyskich przed mundialem kapitanami było aż 15 zawodników, bo Tite chciał żeby nauczyli się dzielić odpowiedzialność. W mundialu ma trzech kapitanów i wybiera między nimi. Dziennikarzom trener zdradza skład dzień przed meczem, przychodzi na godzinne wywiady w radiu i telewizji, opowiada na konferencjach do wyczerpania tematu. Moduluje głos, daje show, niektórzy mówią, że czasami już trochę z tym przesadza. A nawet, że czasami piękniej mówi niż robi i że taką otwartością wobec mediów pracuje na przychylność na wypadek porażki. Słyszał takie zarzuty jeszcze gdy trenował Corinthians.
W każdym razie, konferencje wypadają świetnie. Podczas tej po Meksyku trener nagle zaczął nawet świstać i wymachiwać rękami, pokazując, jak szybko przesuwa się brazylijska strefa w obronie. Na konferencje nie przychodzi sam, zabiera też jednego ze swoich asystentów. Tak jak z kapitanami - po to, żeby jeszcze więcej osób wzięło na siebie odpowiedzialność. Na konferencję po Meksyku przyszedł z Sylvinho, byłym piłkarzem Barcelony. Przy innych okazjach bywał Kleber Xavier. Jednym z asystentów Tite jest jego syn, ale on akurat na konferencje nie przychodzi, to by była przesada. W bazie Brazylii w Soczi już i tak jest bardzo rodzinnie. Syn trenera, żona trenera, wnuk trenera. A kibice z Brazylii piszą po meczach: "Tite, jak ja bym chciał być tym wnukiem, miałbym wtedy takiego fajnego dziadka".
Tite pogodził kadrę Brazylii z Brazylijczykami. Wziął drużynę zatrutą 1:7 z Niemcami w mundialu u siebie. Dobitą kolejną nieudaną kadencją Dungi, który przejął drużynę po Luizie Felipe Scolarim i jak zwykle mówił dużo, porównywał się do Nelsona Mandeli i chciał składać z siebie ofiarę za powrót piłkarskiej pomyślności, ale gra się nie kleiła. - Cenię go za szczerość, ale miewałem lepszych trenerów - mówił o Dundze Dani Alves. Dunga odszedł po przegranym Copa America Centenario 2016, zostawił po sobie tak słaby dorobek Brazylii na starcie eliminacji mundalu, że całkiem wyobrażalne się stało pierwsze niezakwalifikowanie do MŚ. I gdy pojawiały się już takie głosy jak mistrza świata Tostao - bardzo dobrze, nie awansujmy, jak wyrżniemy o dno, to wreszcie coś zaczniemy zmieniać - szefowie brazylijskiej federacji przyszli po prośbie do Tite. Wiele ich to musiało kosztować, bo to był trener, który od lat krytykował federację i działaczy za zaniedbania i korupcję. Tylko w ten sposób można wytłumaczyć, dlaczego został selekcjonerem tak późno.
Jego Corinthians zdobyli od 2010 roku dwa mistrzostwa Brazylii, Copa Libertadores, wygrali klubowe mistrzostwa świata, pokonując w finale Chelsea. A działacze Brazylii zamiast sięgnąć po trenera na czasie, zrobili ze sztabu szkoleniowego w mundialu u siebie aleję zasłużonych. Szefował Scolari, sympatyczny kowboj ze stanu Rio Grande do Sul, który zdobył z Brazylią ostatnie mistrzostwo świata w 2002, ale z czasem stracił głód piłki na najwyższym poziomie. A pomagał mu Carlos Alberto Parreira, czyli kiedyś trener przygotowania fizycznego, potem selekcjoner mistrzowskiej Brazylii 1994. Ale też trener, którego metody już w mundialu 2006, gdy prowadził kadrę wspólnie z Mario Zagalo, okazały się przestarzałe.
Gdy oni odeszli po mundialu, to jeszcze trzeba było porażki z Dungą (i wielkiego sezonu Corinthians 2015, gdy wygrali ligę z rekordowymi statystykami), żeby Tite dostał szansę. Przyszedł po zagranicznych stażach, zapatrzony w Carlo Ancelottiego, w Pepa Guardiolę. Z jasnym pomysłem: w kadrze nie ma czasu trenować. Selekcjoner ma ciągle analizować, jak się piłkarzom najlepiej gra w klubach i kadrę zestawiać, by mogli grać właśnie tak.
Ale równie ważne jak zmiana w grze w piłkę była dla niego odnowa moralna. Tite jest gorliwym katolikiem. Ciągle robi sobie jakieś postanowienia, ślubuje wyrzeczenia. Prawie w ogóle nie pije alkoholu. W klubach zawsze starał się przekonywać piłkarzy do zmiany stylu życia, siłą przykładu. Mówi, że nie chce tylko wygrywać. Chce wygrywać etycznie. Bez tego co Brazylijczycy nazywają malandragem (od malandro, jednej z postaci z karnawału), czyli bez cwaniactwa, drobnych oszustw. Nawet rozmów z federacją nie chciał zacząć, póki związek nie przekazał Dundze, że to koniec.
Brazylia Tite nie tylko z miejsca zaczęła wygrywać - to było siedem kolejnych zwycięstw i awans do mundialu byłby nawet gdyby anulować punkty zdobyte przez Dungę - ale też bardzo rzadko dostawała żółte kartki i faulowała. Gabriel Jesus, napastnik na którego Tite miał odwagę postawić w kadrze mimo młodego wieku i gorszego czasu w lidze (mówimy jeszcze o czasach Palmeiras, nie Manchesteru City), pod ręką Tite przestał dyskutować z sędziami, z czego słynął pod koniec gry w Brazylii. Tite powoływał obrońcę Rodrigo Caio w nagrodę za to, że ten w lidze dał pokaz fair play, zwracając sędziemu uwagę, że niesłusznie ukarał kartką jego rywala, Jo. Już w mundialu, w rundzie grupowej, gdy Miranda się zastanawiał po remisie z Serbią, czy nie było błędem, że nie wyolbrzymił faulu w sytuacji gdy Brazylia straciła gola, Tite powiedział mu, że zrobił dobrze: nie warto symulować. Co oczywiście sprawia, że ten wielki znak zapytania jeszcze urósł: co z Neymarem w kadrze, czy on tam funkcjonuje na innych zasadach, że wolno mu wyolbrzymiać, awanturować się z sędziami? Może Tite rzeczywiście czasem piękniej mówi, niż robi? Czy po prostu wie, że nie wszystkie rewolucje da się zrobić naraz, i na razie musi mu wystarczyć, że nad Neymarem panuje na konferencjach prasowych?