MŚ 2018. Hiszpania - Rosja. Przed mundialem Czerczesow przeszedł "ścieżkę zdrowia". Gdyby nie człowiek Putina, zostałby zwolniony

Był czas, gdy posada Stanisława Czerczesowa wisiała na włosku. Do ucha Władimira Putina szeptano, że brzmi ostatni dzwonek, aby reprezentację Rosji przekazać trenerowi z zagranicy. Czerczesowa obronił polityk Witalij Mutko, który zatrudnił go na stanowisku selekcjonera.
Stanisław Czerczesow i Artiom Dziuba Stanisław Czerczesow i Artiom Dziuba VICTOR CAIVANO/AP

"Ścieżkę zdrowia" uwielbiali funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa i ZOMO, którzy przez szpaler uzbrojonych w pałki milicjantów pędzili działaczy opozycji. "Ścieżka zdrowia" nie jest jednak pomysłem polskim, a rosyjskim; "praszczęta" stworzono w XIX wieku w wojskim carskim. Do tradycji tej brutalnej kary przed mistrzostwami świata w Rosji wrócili kibice i  dziennikarze, którzy z każdej strony okładali selekcjonera Stanisława Czerczesowa; robili to dwa lata, regularnie i za wszystko. Bo Czerczesow w lidze rosyjskiej nie miał sukcesów, bo jest konfliktowy, przez co w kadrze nie grali Bierezuccy i Igor Denisow, bo uparcie brnie w taktykę z trzema obrońcami, która na wschodzie nie miała wielu zwolenników (także wśród reprezentantów), że jest niemiły dla reporterów, których wciąż poucza i, że przegrywa mecze. To właśnie wyniki były największym bólem 54-latka. Dziś wyniki są jego największą dumą, bo Czerczesow i Sborna w niedzielę ograli Hiszpanię i awansowali do ćwierćfinału mundialu.

Negocjacje przy grillu, których nie było

Czerczesow kocha Austrię. Tam grał w piłkę, tam poznał kilku polskich kolegów, tam zaczął trenerską przygodę. Pod Innsbruckiem ma piękny dom. To właśnie w nim chciał negocjować z Bogusławem Leśnodorskim kontrakt, który miał go związać z Legią Warszawa. A chciał negocjować przy grillu. Umowy jednak nie było, grilla zresztą też. Aż w końcu zadzwonił Witalij Mutko, szef rosyjskiej federacji, wicepremier, jeden z zaufanych Władimira Putina. I zapytał, czy Czerczesow, który "osiągnął sukces na zachodzie", nie chciałbym osiągnąć go na wschodzie. Siedzący w willi otoczonej tyrolskimi widokami trener nie myślał długo - "chcę", stwierdził i kupił lot do Moskwy. Tam negocjował kilkanaście sekund. Narzekać nie może, bo w dwa lata zarobił już 5 mln euro. W Legii na tyle samo musiałby pracować jakieś 15 lat.

Zrealizowanie najważniejszej misji w historii rosyjskiego i radzieckiego futbolu nie zależało jednak od pieniędzy, a od pomysłu. Czerczesow miał przygotować plan dwuletni, którego ostatni rozdział miał kończyć się co najmniej na meczu 1/8 turnieju. Plan stworzył, ale wiele kluczowych elementów z każdym kolejnym miesiącem musiał wykreślać. Stracił Wiktora Wasina i Georgija Dżikiję, czyli dwóch z trzech defensorów na których chciał oprzeć obronę; urazu doznał Aleksandr Kokorin, jeden z nielicznych zawodników linii ataku, który dawał ponadprzeciętną jakość, w Sbornej nie chcieli grać natomiast Aleksiej i Wasilij Bierezuccy. Problem problemem problem poganiał, a media nie miały litości i lały trenera jak popadnie.

Stanisław Czerczesow Stanisław Czerczesow MATTHIAS SCHRADER/AP

Rosjo, zagraj jak na Euro!

Niecierpliwi byli także kibice, który czekali i porównywali - przede wszystkim do drużyny, która w 2008 roku w Austrii i Szwajcarii zachwyciła i z Euro odpadła dopiero w ćwierćfinale. Tylko, że tym razem nie miał do dyspozycji grających wówczas swoje życiowe sezony Siergieja Siemaka, Andrieja Arszawina i Romana Pawluczenki. Był Siergiej Ignaszewicz, choć dziesięć lat starszy. Czerczesow musi dziękować Bogu, że 38-latek (już 14 lipca, dzień przed finałem, skończy 39 lat) zgodził się na rozpaczliwy powrót do kadry, bo inaczej nie miałby z kogo zlepić linii defensywnej. Jest też Jurij Żyrkow, choć to tylko cień zawodnika, który zaraz po Euro 2008 trafił do Chelsea - a na dodatek w meczu z Hiszpanią Żyrkow doznał urazu, który wyklucza go z turnieju. Poza Artiomem Dziubą i Aleksandrem Golowinem pozostali rosyjscy piłkarze to zawodnicy dość przeciętni. Z nich Czerczesow musiał zlepić komandę, która miała zmierzyć się z duchem teamu Guusa Hiddinka. Wiadomo już, że starcie wygrali współcześni na czele z Czerczesowem, który wskoczył do panteonu radzieckich/rosyjskich selekcjonerów.

Czerczesow: Jeśli ktoś mnie nie rozumie, to go nie ma

Od początku przeszkadzał mu mir człowieka kłótliwego, cara, który dzieli ludzi na tych do mówienia i do słuchania. W jego mniemaniu zawodnicy byli od słuchania. Gdy jeden z nich, wspomniany Denisow, w Dynamie zaczął mówić (skrytykował Czerczesowa za wystawienie w składzie syna właściciela klubu), szkoleniowiec zaprosił go pod prysznic, aby "skręcić mu kark". O swoich przekonaniach Czerczesow mówił podczas niedzielnej konferencji prasowej, gdy stwierdził: "Nikogo nie proszę, aby zaczął myśleć tak, jak ja. Ja rzucam ideę i jeżeli ktoś w nią nie wierzy, to w moim zespole go nie ma". Denisow idei nie zrozumiał i go nie było.

Bezcenne pojednanie z Dziubą

Przez długi czas Czerczesowa nie rozumiał także Artiom Dziuba, który drwił z selekcjonera pokazując wraz z Kokorinem czerczesowowe "usy", czyli wąsy. Ale później panowie doszli do porozumienia, co skończyło się golami Dziuby w meczach z Arabią Saudyjską i Egiptem, a teraz bramką dającą Rosji remis w meczu z Hiszpanią. On, wyciągnięty z kapelusza Denis Czeryszew, a także Igor Akinfiejew, to dziś trzej najwięksi rosyjscy bohaterowie narodowi.

A kłótliwość Czerczesowa? O atmosferze panującej w zespole świadczy reakcja Dziuby po pokonaniu Davida de Gei. Piłkarz Zenita Petersburg popędził w stronę ławki i pokazał kolegom "cieszmy się razem!". Ci otoczyli szalonego napastnika, który chwilę później sam poszedł przytulić selekcjonera. Ten odwdzięczył się zawodnikom na konferencji, gdy na pytanie dziennikarza, jak prasa powinna nazywać piłkarzy, odpowiedział: "to mężczyźni".

Stanisław Czerczesow na treningu reprezentacji Rosji Stanisław Czerczesow na treningu reprezentacji Rosji HASSAN AMMAR/AP

Simonian: Nikt nie pracował tyle, co Stanisław

Czerczesowowi nie można odmówić pracowitości. Słynny Nikita Simonian, radziecki mistrz olimpijski z Melbourne, mówił Sport.pl, gdy odwiedziliśmy siedzibę Rosyjskiego Związku Piłki Nożnej przy ulicy Narodnej 7, że nikt nie przesiadywał w biurze tyle, co Czerczesow. Ani Guus Hiddink, ani Dick Advocaat, ani Fabio Capello, ani Leonid Słucki. A Osetyjczyk i jego sztab trenerski, który zabrał do Rosji z Warszawy, urządzili w pięciopiętrowym budynku poligon doświadczalny na którym zapadały najważniejsze dla rosyjskiej piłki decyzje. Także ta, aby porzucić pomysł gry z trzema obrońcami i wrócić do sprawdzonej czwórki. To zadało kłam teorii, że 54-latek jest twardogłowy i nie zmieni niczego, choćby na złość oponentom. I dało piłkarzom pewność siebie. Na tyle, że pokonali już Arabię Saudyjską, Egipt i Hiszpanię.

Peruwiańczyk, który przewidział sukces

Po niedzielnym zwycięstwie Rosji z Hiszpanią na konferencji prasowej pojawił się Lorenso Benkhamina, Peruwiańczyk mieszkający od wielu lat w Rosji. Gdy Czerczesow go zobaczył, wyciągnął spod stołu koszulkę Sbornej podpisaną przez zawodników i wręczył ją reporterowi. A ten nie przejmując się zdziwioną miną oficera prasowego FIFA, wskoczył na scenę z której łamanym rosyjskim wygłosił przemówienie upominające miejscowych dziennikarzy, aby nie krytykowali więcej Czerczesowa. - Mieszkam tu od lat, to moja druga ojczyzna. Moja córka ma męża Rosjanina, mają dziecko, w połowie rosyjskie. Kibicuję więc reprezentacji Rosji. I kiedy po zremisowanym meczu z Turcją prasa zaatakowała Stanisława, to powiedziałem, że nie można tak robić, bo Sborna nie pokazała jeszcze rywalom wszystkiego. Trener musiał to zapamiętać, ta koszulka to bardzo miły gest - tłumaczył Sport.pl po konferencji Benkhamina.

Triumfu Czerczesowa nie byłoby bez Mutki

Ta zabawna sytuacja to krzywe zwierciadło dwóch ostatnich lat. Rosyjskiego selekcjonera na rosyjskich mistrzostwach świata przed rosyjskimi dziennikarzami bronił Peruwiańczyk! Sam trener żartował: "Jeszcze kilku takich ludzi i zdobędziemy tytuł". Jeszcze niedawno nie było mu jednak do śmiechu. Szczególnie nieco ponad rok przed turniejem, gdy w Rosji panowało powszechne przekonanie, że Czerczesow zostanie zwolniony. Ten pomysł do ucha prezydenta Władimira Putina podrzucali życzliwi, którzy na stanowisku selekcjonera widzieli trenera z zachodu, z wielkim nazwiskiem, takiego za kilka milionów euro. Kogoś w stylu Capello. Nieinteresujący się piłką nożną Putin był nawet w stanie zdecydować się na taki ryzykowny ruch, ale Czerczesowa obronił ten, który go wymyślił - Mutko. To wicepremierowi kraju Stanisław zawdzięcza utrzymanie posady i możliwość kontynuowania pracy, aż do teraz. Miał szczęście, bo chwilę później - przynajmniej oficjalnie - pochodzący z Krasnodarskiego Kraju polityk utracił swoje wpływy i wycofał się życia publicznego (uznawany jest za jednego z głównych winnych wielkiego skandalu dopingowego po Igrzyskach Olimpijskich w Soczi).

Mutko dziś może jednak świętować, podobnie jak Czerczesow. Jego krytycy pochowali się po dziurach, a niewierzący kibice mówią dziś: "nie wierzyliśmy, aż dotknęliśmy". Czerczesowa, którego jeszcze niedawno chciano wywozić na taczkach, chcą nosić w lektyce. Za chwilę szaleństwo może pójść jeszcze dalej, bo w ćwierćfinale mistrzostw świata, w którym Rosja zagra z Chorwacją, gospodarz wcale nie są bez szans. Tego, co może wydarzyć się w kraju po ewentualnej wygranej, nie wie ani triumfujący Czerczesow, ani równie szczęśliwy Mutko.

Więcej o:
Copyright © Agora SA