W Nowogorsku, gdzie Stanisław Czerczesow przygotowuje swoją drużynę do kolejnych meczów mistrzostw świata, Lew Jaszyn miał jedno ze swoich ulubionych miejsc do łowienia ryb. A jak do łowienia ryb, to i do kurzenia biełomorów. Dinamo Moskwa od dziesięcioleci ma w Nowogorsku ośrodek treningowy. Dziś tak wielki, że pomieściły się tu na czas mundialu i Rosja i Meksyk. Jaszyn wyrywał się stąd do lasu i nad jezioro żeby trochę połowić ryby i pobyć w samotności. Akurat żeby zapalić, nie musiał się nigdzie wyrywać. Jemu było wolno palić wszędzie.
To był bramkarz grający tak odważnie i tak inaczej, że niektórzy trenerzy radzili młodemu Jaszynowi, żeby przestał z siebie robić błazna. Ale na szczęście nie przestał i tak spełnił marzenie radzieckich planistów sportu: o stworzeniu nowego gatunku piłkarza. Nikt takiego wcześniej ani później nie wyhodował: bramkarza ze Złotą Piłką 'France Football'. Bramkarza z klubu KGB, bramkarza szefa podstawowej organizacji partyjnej.
Mistrzostwo olimpijskie z 1956 roku, mistrzostwo Europy 1960 - życie wyprzedzało plan zrobienia ze Związku Radzieckiego nowej ojczyzny futbolu. A takie plany były. O to by była ojczyzna przekonana o własnej nieomylności jak Anglia, odporna na obce wpływy, święcie wierząca że katorżniczy trening i ideologiczne odprawy w szatni zapewnią jej wieloletnie panowanie. A bramkarz był w centrum radzieckiego futbolu. Dlatego, że był Jaszyn, ale też dlatego że bramkarz najlepiej pasował na obrońcę kraju i idei. Wratar, ostatni szaniec komunizmu. Jaszyn był po wspomnianych tytułach z kadrą noszony na rękach, pokazywany w propagandowych filmach. I ten bramkarski mit trwa do dziś. Były jeszcze potem dwie Złote Piłki dla ZSRR, dla napastników. W latach 70. dla Oleha Błochina, w 80. dla Igora Biełanowa. Ale to już nie było to samo, również dlatego że to były Złote Piłki dla tego drugiego Dynama, z Kijowa. A wszystkie sukcesy kijowskiego Dynama i czasy jego dominacji w kadrze były przez centralę w Moskwie znoszone bez wielkich zachwytów. Inna sprawa, że od lat 70. partia była już mocno rozczarowana futbolem, piłkarze średnio się nadawali na wzorcowych towarzyszy. Pogadanki ich nie mobilizowały, chcieli mieszkań i talonów.
Rosja przez dziesięciolecia szukała nowych Jaszynów, jak świat nowego Pelego. Miał być nowym Rinat Dasajew, ale jednak nie do końca spełnił oczekiwania. Miał być Igor Akinfiejew, ale i on poznał, jaki to ciężar. Był cudownym dzieckiem rosyjskiej piłki, od małego w CSKA Moskwa, wierny jednemu klubowi i rodzimej lidze, jak Jaszyn (a Dasajew nie, wyjechał do Sevilli, gdzie zarabiał w dolarach i gdzie do dziś go bardzo lubią i cenią). Kiedyś Santiago Bernabeu kazał Jaszynowi wpisać w puste miejsce w kontrakcie, ile chciałby zarabiać w Realu. Ale na odejście narodowego mitu nie było szans. Akinfiejew mógł odejść, miał propozycję m.in. z Manchesteru United, ale uznał, że jednak w Rosji będzie mu lepiej.
Nie zawsze było dobrze. Z wielkiego talentu wyrósł świetny bramkarz, który zdobył z CSKA i mistrzostwo Rosji i Puchar UEFA, ale z czasem go zamęczyła presja i zdarzało mu się pomylić w meczach o wielką stawkę. W poprzednim mundialu wypuścił piłkę w meczu z Koreą, w mundialu w Rosji też popełnił już błąd przy bramce, w meczu z Urugwajem. Ale i Jaszyn popełniał błędy. I też nie zawsze mu było w ojczyźnie dobrze. Miał koszmarny mundial w Chile w 1962, gdy wpuścił gola m.in. bezpośrednio z rzutu rożnego i do dziś jest jedynym bramkarzem, którego to w mistrzostwach świata spotkało. Dostawał potem pogróżki i tak się pogniewał na kibiców, że występował przez pewien czas w reprezentacji tylko w meczach wyjazdowych. Ale z czasem mu przeszło, a mobilizacja tak podziałała, że w 1963 zdobył Złotą Piłkę.
Zagrał jeszcze w mundialu 1966, pojechał jako czterdziestolatek do Meksyku w 1970, ale tam był już rezerwowym, z kontuzją. W życiu poza boiskiem też kilka razy się rozminął z piłką, był wśród działaczy sportowych posądzonych o korupcję w wielkiej aferze w latach 80., opowiedział też w głośnym wywiadzie o tym, jak się w ZSRR ustawiało mecze. Ale pozostał legendą. To Jaszyn jest na oficjalnym plakacie mundialu w Rosji. Przy kamienicy na Czapajewskim Pierieuloku, gdzie się Jaszyn wychował, zawsze leżą kwiaty. Na jego grobie, przy pomniku Lwa z piłką na dłoni, też leżą kwiaty, a po Wielkanocy leżały też słodycze i paschalny kulicz (czyli wielkanocna baba). Wdowa po Jaszynie, Walentyna, zasiada w honorowych komitetach i lożach, jeździ z Giannim Infantino na uroczyste otwarcia i wreszcie czuje, że Rosja się naprawdę swojemu bohaterowi odwdzięcza. Bo był taki czas, gdy tego nie czuła. Mąż majątku na futbolu nie zbił, a w ostatnich latach życia wsparcia Jaszynom udzielali nie rosyjscy działacze, a redaktor naczelny Kickera, Karl-Heinz Heinmann. To on zmobilizował Adidasa do zaproszenia Jaszyna na leczenie do Niemiec.
Wielki bramkarz zmarł w 1990 roku, mając niespełna 61 lat. A czteroletni Akinfiejew właśnie w tym roku został z pomocą ojca przyjęty do szkółki CSKA. W niedzielę na Łużnikach, tam gdzie stoi pomnik Jaszyna, bramkarz kadry prowadzonej przez byłego bramkarza, Stanisława Czerczesowa, odkupił swoje wszystkie błędy i obronił dwa karne z Hiszpanią. Ten mundial nawet w najpaskudniejszych meczach pisze piękne historie.