Mundial 2018. Być bramkarzem w Rosji, to znaczy żyć na cokole, ale też pod straszną presją. Nawet Lew Jaszyn tego doświadczył, a co dopiero Igor Akinfiejew

Wratar Jaszyn na plakacie mundialu, wratar Czerczesow na trenerskiej ławce, wratar Akinfiejew odbijający karne. Kto miał zostać rosyjskim bohaterem, jeśli nie bramkarz? Do tego po przejściach, to jeszcze bardziej pasuje.
. . DAVID VINCENT/AP

W Nowogorsku, gdzie Stanisław Czerczesow przygotowuje swoją drużynę do kolejnych meczów mistrzostw świata, Lew Jaszyn miał jedno ze swoich ulubionych miejsc do łowienia ryb. A jak do łowienia ryb, to i do kurzenia biełomorów. Dinamo Moskwa od dziesięcioleci ma w Nowogorsku ośrodek treningowy. Dziś tak wielki, że pomieściły się tu na czas mundialu i Rosja i Meksyk. Jaszyn wyrywał się stąd do lasu i nad jezioro żeby trochę połowić ryby i pobyć w samotności. Akurat żeby zapalić, nie musiał się nigdzie wyrywać. Jemu było wolno palić wszędzie.

To był bramkarz grający tak odważnie i tak inaczej, że niektórzy trenerzy radzili młodemu Jaszynowi, żeby przestał z siebie robić błazna. Ale na szczęście nie przestał i tak spełnił marzenie radzieckich planistów sportu: o stworzeniu nowego gatunku piłkarza. Nikt takiego wcześniej ani później nie wyhodował: bramkarza ze Złotą Piłką 'France Football'. Bramkarza z klubu KGB, bramkarza szefa podstawowej organizacji partyjnej.

Bramkarz, ostatni szaniec komunizmu

Mistrzostwo olimpijskie z 1956 roku, mistrzostwo Europy 1960 - życie wyprzedzało plan zrobienia ze Związku Radzieckiego nowej ojczyzny futbolu. A takie plany były. O to by była ojczyzna przekonana o własnej nieomylności jak Anglia, odporna na obce wpływy, święcie wierząca że katorżniczy trening i ideologiczne odprawy w szatni zapewnią jej wieloletnie panowanie. A bramkarz był w centrum radzieckiego futbolu. Dlatego, że był Jaszyn, ale też dlatego że bramkarz najlepiej pasował na obrońcę kraju i idei. Wratar, ostatni szaniec komunizmu. Jaszyn był po wspomnianych tytułach z kadrą noszony na rękach, pokazywany w propagandowych filmach. I ten bramkarski mit trwa do dziś. Były jeszcze potem dwie Złote Piłki dla ZSRR, dla napastników. W latach 70. dla Oleha Błochina, w 80. dla Igora Biełanowa. Ale to już nie było to samo, również dlatego że to były Złote Piłki dla tego drugiego Dynama, z Kijowa. A wszystkie sukcesy kijowskiego Dynama i czasy jego dominacji w kadrze były przez centralę w Moskwie znoszone bez wielkich zachwytów. Inna sprawa, że od lat 70. partia była już mocno rozczarowana futbolem, piłkarze  średnio się nadawali na wzorcowych towarzyszy. Pogadanki ich nie mobilizowały, chcieli mieszkań i talonów.

Na Jaszyna kibice też się gniewali. Z wzajemnością

Rosja przez dziesięciolecia szukała nowych Jaszynów, jak świat nowego Pelego. Miał być nowym Rinat Dasajew, ale jednak nie do końca spełnił oczekiwania. Miał być Igor Akinfiejew, ale i on poznał, jaki to ciężar. Był cudownym dzieckiem rosyjskiej piłki, od małego w CSKA Moskwa, wierny jednemu klubowi i rodzimej lidze, jak Jaszyn (a Dasajew nie, wyjechał do Sevilli, gdzie zarabiał w dolarach i gdzie do dziś go bardzo lubią i cenią). Kiedyś Santiago Bernabeu kazał Jaszynowi wpisać w puste miejsce w kontrakcie, ile chciałby zarabiać w Realu. Ale na odejście narodowego mitu nie było szans. Akinfiejew mógł odejść, miał propozycję m.in. z Manchesteru United, ale uznał, że jednak w Rosji będzie mu lepiej.

Nie zawsze było dobrze. Z wielkiego talentu wyrósł świetny bramkarz, który zdobył z CSKA i mistrzostwo Rosji i Puchar UEFA, ale z czasem go zamęczyła presja i zdarzało mu się pomylić w meczach o wielką stawkę. W poprzednim mundialu wypuścił piłkę w meczu z Koreą, w mundialu w Rosji też popełnił już błąd przy bramce, w meczu z Urugwajem. Ale i Jaszyn popełniał błędy. I też nie zawsze mu było w ojczyźnie dobrze. Miał koszmarny mundial w Chile w 1962, gdy wpuścił gola m.in. bezpośrednio z rzutu rożnego i do dziś jest jedynym bramkarzem, którego to w mistrzostwach świata spotkało. Dostawał potem pogróżki i tak się pogniewał na kibiców, że występował przez pewien czas w reprezentacji tylko w meczach wyjazdowych. Ale z czasem mu przeszło, a mobilizacja tak podziałała, że w 1963 zdobył Złotą Piłkę.

Paskudny mecz, piękna historia

Zagrał jeszcze w mundialu 1966, pojechał jako czterdziestolatek do Meksyku w 1970, ale tam był już rezerwowym, z kontuzją. W życiu poza boiskiem też kilka razy się rozminął z piłką, był wśród działaczy sportowych posądzonych o korupcję w wielkiej aferze w latach 80., opowiedział też w głośnym wywiadzie o tym, jak się w ZSRR ustawiało mecze. Ale pozostał legendą. To Jaszyn jest na oficjalnym plakacie mundialu w Rosji. Przy kamienicy na Czapajewskim Pierieuloku, gdzie się Jaszyn wychował, zawsze leżą kwiaty. Na jego grobie, przy pomniku Lwa z piłką na dłoni, też leżą kwiaty, a po Wielkanocy leżały też słodycze i paschalny kulicz (czyli wielkanocna baba). Wdowa po Jaszynie, Walentyna, zasiada w honorowych komitetach i lożach, jeździ z Giannim Infantino na uroczyste otwarcia i wreszcie czuje, że Rosja się naprawdę swojemu bohaterowi odwdzięcza. Bo był taki czas, gdy tego nie czuła. Mąż majątku na futbolu nie zbił, a w ostatnich latach życia wsparcia Jaszynom udzielali nie rosyjscy działacze, a redaktor naczelny Kickera, Karl-Heinz Heinmann. To on zmobilizował Adidasa do zaproszenia Jaszyna na leczenie do Niemiec. 

Wielki bramkarz zmarł w 1990 roku, mając niespełna 61 lat. A czteroletni Akinfiejew właśnie w tym roku został z pomocą ojca przyjęty do szkółki CSKA. W niedzielę na Łużnikach, tam gdzie stoi pomnik Jaszyna, bramkarz kadry prowadzonej przez byłego bramkarza, Stanisława Czerczesowa, odkupił swoje wszystkie błędy i obronił dwa karne z Hiszpanią. Ten mundial nawet w najpaskudniejszych meczach pisze piękne historie.

Copyright © Agora SA