MŚ 2018. Szalona konferencja Czerczesowa: Oto Lorenso z Peru, to dzięki niemu dziś wygraliśmy! Jest bohaterem zaraz po Akinfiejewie

To była momentami szalona konferencja prasowa. Po zwycięstwie reprezentacji Rosji z Hiszpanią w rzutach karnych na scenę wkroczył Lorenso z Peru, któremu trener Stanisław Czerczesow wręczył pamiątkową koszulkę i żartobliwie przypisał wygraną w niedzielnym thrillerze. - Lorenso był dziś ważniejszy nawet, niż ja! - śmiał się selekcjoner Sbornej.
Stanisław Czerczesow i Artiom Dziuba Stanisław Czerczesow i Artiom Dziuba VICTOR CAIVANO/AP

Trener Stanisław Czerczesow po mundialu miał być wywieziony z Rosji na taczkach. Przed turniejem przygotowywana przez niego Sborna wyglądała dramatycznie słabo. Nadziei nie wlał w serca kibiców obóz treningowy, na którym Rosjanie przegrali z Austrią i zremisowali z Turcją. Później nadeszły jednak mistrzostwa świata, które rozpoczęła rosyjska szarża.

Piłkarzy Rosji odblokowało pięć bramek strzelonych w meczu otwarcia mundialu z Arabią Saudyjską. Później były trzy gole zdobyte w decydującej o awansie z grupy grze z Egiptem. Hiszpania była jednak rywalem z innej półki: mającym wielkie ambicje, a w składzie graczy Barcelony, Realu Madryt czy dwóch Manchesterów. Gospodarze mieli do zaproponowania niewiele - defensywną taktykę, kilkadziesiąt tysięcy kibiców i "usy nadieżdy" (wąsy nadziei). A mimo to po thrillerze pokonali Hiszpanów i awansowali do ćwierćfinału mistrzostw świata!

 

Wygrana dzięki Peruwiańczykowi

Zwycięstwo Rosji to wielka niespodzianka. Niespodziewane wydarzenia miały miejsce także na konferencji prasowej Czerczesowa. Na jej początku trener zauważył wśród kilkudziesięciu dziennikarzy Lorenso Benkhamina, Peruwiańczyka żyjącego od lat w Rosji. Nagle wyjął spod stołu przygotowaną dla niego koszulkę z podpisami piłkarzy, a reporter dziennika "Record" wskoczył na scenę i ku zaskoczeniu oficera prasowego FIFA wygłosił ganiące rosyjskich kolegów przemówienie. - Drodzy, przed mistrzostwami tak bardzo krytykowaliście trenera, a tak nie wolno! Trzeba było wierzyć! - krzyczał, a Czerczesow żartował: "To nie mój triumf, to twój! Oto prawdziwy bohater. To dzięki niemu wygraliśmy. Jest drugi po Akinfiejewie. Lorenso, jeszcze kilku takich ludzi jak ty i bez problemu uda nam się wygrać mistrzostwo!".

. . DAVID VINCENT/AP

Rzuty karne obejrzane na niebie

Później do głosu doszedł sam Czerczesow będący jedyną osobą w Rosji, która podczas serii rzutów karnych (a także, gdy jedenastkę wykorzystywał pod koniec pierwszej połowy Artiom Dziuba) nie patrzyła na boisko. - Nie patrzyłem tam, bo patrzyłem wysoko w niebo. Tam też pokazywali nasze strzały. A brak radości na mojej twarzy? Mistrzostwa dopiero się dla nas zaczynają, więc trzeba oszczędzać moje emocje - tłumaczył w swoim stylu Sport.pl, po czym dodał, odpowiadając na pytanie szwedzkiego reportera: "Emocje są wyłącznie wtedy, kiedy prowadzisz zespół. Teraz to koniec, skupiam się tylko na kolejnym meczu. To bardzo proste".

Si, si, si, si. A potem: niet

Gdy pytanie o to, czy selekcjoner Rosji musiał przekonywać swoich zawodników do tego, aby uwierzyli, że mogą pokonać Hiszpanów, zadał dziennikarz z Boliwii, Czerczesow zaczął powtarzać "si, si, si, si", aż w końcu stwierdził: "Powiem w ten sposób, żebyś zrozumiał. Niet. Nikogo nie proszę, aby zaczął myśleć tak, jak ja. Ja rzucam pewną ideę i jeżeli ktoś w nią nie wierzy, to w moim zespole go nie ma. Muszą sami to rozumieć, sami muszą to czuć, muszą to mieć w środku. Dzisiejszy mecz pokazał, że uwierzenie w to zajęło im może minutę. To bardzo bystrzy ludzie, szybko wszystko łapią. Muszę im tylko odpowiednio podać ideę".

Później Czerczesow skomentował także porównania z reprezentacją Rosji, która prowadzona przez Guusa Hiddinka w 2008 roku awansowała do ćwierćfinału mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii. - To była drużyna, która także kontratakowała, nie grała otwartego futbolu. My wiemy, że Hiszpanie w wielu kwestiach są od nas silniejsi i dlatego zdecydowaliśmy się na ustawienie w którym czekaliśmy na kontrataki. Miały one wychodzić z defensywy. Moim zdaniem wybraliśmy odpowiednią taktykę. A, że później trzeba było zaatakować to był atak.  Może gdybyśmy na początku mieli więcej piłkarzy ofensywnych, to już wcześniej udało by się strzelić gola, ale nie mam wątpliwości, że wygraliśmy, bo piłkarze posłuchali moich

Żyrkow prawdopodobnie już nie zagra na mundialu

Sporym kłopotem reprezentacji Rosji były problemy fizyczne drużyny, która w ostatnich minutach dogrywki ledwo trzymała się na nogach. Już pod koniec regulaminowego czasu gry na boisko upadł Siergiej Ignaszewicz, którego łapały skurcze. Także jego koledzy niemal całą przerwę przed dodatkowy czasem gry spędzili leżąc na murawie i masując obolałem mięśnie. W przeciwieństwie do piłkarzy hiszpańskich, którzy nie skorzystali z nawet jednej karimaty.

- Cały czas pracujemy i robimy wszystko, aby zawodnicy byli gotowi. Teraz mamy kilka dni, aby sprawdzić, kto da radę walczyć w kolejnym meczu. Już jutro zaplanowane mamy badania i one dadzą nam pewne odpowiedzi. Wiem, kto jest gotowy, a kto nie, ale muszę dowiedzieć się ile poszczególni kadrowicze będą potrzebowali czasu na odpoczynek. Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, to wierzę, że możemy pokazać jeszcze więcej. Dziś wiem tylko, że ostatni mecz zagrał na mundialu Jurij Żyrkow. No chyba, że awansujemy do finału - mówił.

 

Czerczesow: Moi piłkarze? Mężczyźni, a nie chłopaki

Na koniec Czerczesow wyjaśnił rosyjskim dziennikarzom, jak należy nazywać jego piłkarzy. Na Łużnikach kibice skandowali "maladcy" i "mużyki" [zuchy i chłopaki]. - Moim zdaniem nie powinniście nazywać ich "mużyki", ale "mużcziny", czyli "mężczyźni". Tak trzeba na nich mówić. Bo te chłopaki to prawdziwi faceci - zakończył selekcjoner reprezentacji Rosji.

Więcej o:
Copyright © Agora SA