1706 - tyle dni w reprezentacji przepracował Adam Nawałka. I pewnie jeszcze kilka, a może nawet kilkanaście przepracuje, ale potem jego era dobiegnie końca. Co prawda ani selekcjoner, ani prezes PZPN wprost tego jeszcze nie mówią, dają sobie czas na przemyślenia, ale wszystko wokół wskazuje, że jesienią kadrę - na inaugurację Ligi Narodów (7 września zagramy w Bolonii z Włochami) - poprowadzi już ktoś inny.
Po wojnie dłużej w reprezentacji pracowali tylko Kazimierz Górski i Antoni Piechniczek. Ale choć porażki Nawałki z Senegalem (1:2) i Kolumbią (0:3) potęgują kres jego ery, to o tym, że 60-latek po mundialu odejdzie niezależnie od wyniku, słychać było w PZPN od kilku miesięcy.
Dziś trudno wskazywać, kto go zastąpi, ale ci bardziej zorientowani - będący blisko Związku - zapewniają, że jeśli dojdzie do zmiany selekcjonera - a ma dojść właśnie po mundialu - kadrę poprowadzi ktoś z zagranicy.
Dla Nawałki czwartkowy mecz będzie 50. w roli selekcjonera. Jeszcze kilka tygodni temu chyba wszyscy wyobrażaliśmy sobie, że ten jubileusz będzie wyglądał zupełnie inaczej. Że spotkanie z Japonią będzie pieczętować awans Polski do 1/8 finału, a nie oznaczać odpadnięcie z turnieju i pożegnanie się z Rosją.
- Jesteśmy w takim miejscu, a nie innym. Wiemy, że zawiedliśmy kibiców i samych siebie. Musimy podejść do tego meczu odpowiedzialnie. Gramy o honor, o radość dla kibiców. Szybko się trzeba odbudować. Drużyna pod względem mentalnym wygląda jednak coraz lepiej - przekonywał Nawałka dzień przed meczem.
Ale samymi słowami chyba już nikogo nie przekonał. W czwartek będą musieli to zrobić piłkarze - zagrać o zwycięstwo. W meczu o tzw. honor, dobrze wszystkim znanym, bo to towarzysz czterech z sześciu polskich turniejów w XXI wieku. Jeśli wybrańcy Nawałki go nie wygrają, po raz kolejny zawiodą, swoimi nazwiskami podpiszą najgorszy występ na MŚ w naszej powojennej historii.
Ustalona hierarchia - albo jak kto woli: przywiązanie do nazwisk - to u Nawałki do niedawna była podstawa. Piszemy do niedawna, bo przegrany mecz z Kolumbią zupełnie wymykał się z tych ram, nie pasował do obrazu, który selekcjoner malował od lat.
I tak z Kolumbią debiutował w kadrze w meczu o punkty Jacek Góralski, na boisko oprócz niego od początku zostali wpuszczeni Jan Bednarek, który w eliminacjach mundialu wystąpił przez minutę (!), Bartosz Bereszyński, który uzbierał ich ledwie 180 czy Dawid Kownacki, który debiut w kadrze zaliczył w marcu.
Na Japonię wrócić mają zawodnicy sprawdzeni. Ale do składu zapewne, jak wynikało z ostatnich treningów w Soczi, zostanie wpuszczony jeden nowy zawodnik - Rafał Kurzawa. Sprawdzone ma być też ustawienie, bo w przeciwieństwie do meczu z Kolumbią, zaczniemy spotkanie w starym i dobrze wszystkim znanym 4-4-2.
Selekcjoner zdecyduje się też na zmianę w bramce - wpuści do niej 33-letniego Łukasza Fabiańskiego, dla którego będzie to debiut w mundialu. A w środku obrony zagra Kamil Glik i Jan Bednarek, który zastąpi kontuzjowanego Michała Pazdana.
Skład Polski na mecz z Japonią wg Sport.pl
Łukasz Fabiański - Łukasz Piszczek, Kamil Glik, Jan Bednarek, Maciej Rybus - Kamil Grosicki, Grzegorz Krychowiak, Jacek Góralski, Rafał Kurzawa - Piotr Zieliński - Robert Lewandowski
Sport.pl