Może miejmy to od razu za sobą. Tak, Robert Lewandowski nie nadaje na tych samych falach z Kamilem Glikiem, choć niby powinni, bo są z rocznika 1988 i znają się jeszcze ze zjazdów juniorskich reprezentacji (z meczów nie, Kamil Glik (i Kamil Grosicki) grał, a Lewandowski był wtedy uważany za zbyt słabego). Tak, Kamil Glik nie dogaduje się z Grzegorzem Krychowiakiem. Tak, Robert Lewandowski często jest na zgrupowaniach w swoim świecie. Od dwóch lat coraz bardziej w swoim świecie, z coraz większą liczbą spraw do załatwienia w czasie wolnym podczas zgrupowań. Nigdy też nie będzie miał serdecznych relacji z Kubą Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem, choć to akurat już żadna tajemnica. A i pozostałe podziały nie są jakoś specjalnie skrywane. Jeśli ktoś w tym upatruje przyczyn niepowodzenia w mundialu - jego wybór. W każdym razie, na pewno można chodzić swoimi drogami po hotelu kadry, a na boisku wygrać razem eliminacje mundialu, zostać królem strzelców eliminacji, wejść do ćwierćfinału Euro, bo przecież większość tych podziałów, sporów, mniejszych i większych zazdrości zaczęła się jeszcze przed mistrzostwami Europy we Francji. Byłoby miło, gdyby wszyscy się kochali. Ale się nie kochają. Jak to ludzie w pracy. I nie przez to przegrali mundial.
Teraz - opaska kapitańska. Nigdy nie trafiła do Roberta Lewandowskiego z powodu jakichś wrodzonych i rzucających na kolana zdolności przywódczych. Tak się jakoś układa w futbolu, że opaski dostają teraz nie ci, którzy najlepiej umieją rządzić i najlepiej spajają grupę, tylko ci, którzy są dla swoich drużyn najważniejsi na boisku. Jak Cristiano Ronaldo czy Leo Messi (i nie, to nie jest zrównywanie Lewandowskiego z nimi). Ludzie trudni, mocno zajęci sobą. Na logikę - opaska się u nich marnuje. Ale tak się jakoś złożyło, że Portugalia wygrała coś wreszcie w dorosłym futbolu właśnie z Cristiano jako kapitanem. A Argentyna z kapitanem Messim przynajmniej zaczęła znowu grać w finałach wielkich turniejów. I nawet gdy Messi zrezygnował na krótko z gry z kadry, a potem wrócił, opaska czekała. Bo jednak drużyna w naturalny sposób ciąży właśnie w stronę takich postaci, to ich słowo się najbardziej liczy u trenerów, to w nie są wpatrzeni ci, którzy wchodzą do drużyny. I dopiero gdy przestaje iść, to opaska staje się problemem. Argentyna męczy się właśnie w mundialu, a "La Nacion" już drukowała anonimowe skargi kolegów Messiego, że ten wtrąca się ostatnio nawet do tego, kto gdzie ma siedzieć w busie kadry. Tylko czekać na polską wersję tej historii.
Być może niedługo do polskiej kadry przyjdzie nowy trener. Będzie miał nowy pomysł na zestawienie grupy. Może nowy pomysł na przywództwo. Adam Nawałka miał taki i to bardzo długo funkcjonowało dobrze. Być może teraz coś się zaczęło wypalać. Ale też być może Robert Lewandowski bez opaski nadal dryfowałby w kadrze tak, jak to było u Waldemara Fornalika. Przejęcie opaski zbiegło się z tym, że poczuł się w reprezentacji u siebie i zaczął strzelać bramki w rekordowym tempie.
W mundialu 2018 nie strzelał. Nie poderwał drużyny do walki. Miał być w lepszej formie niż w Euro 2016. Ale nie był. Cała kadra miała być jeszcze mocniejsza niż w Euro 2016, ale okazało się, że być może tamten turniej sprzed dwóch lat to był szczyt możliwości tej grupy piłkarzy. Mundial złapał ją na wykroku. Na wykroku w sprawach taktyki, zmieniającej się i niedopracowanej do końca. Na wykroku w sprawach personalnych: dość szeroko weszli do kadry nowi, młodzi piłkarze, a to nigdy nie jest bez wpływu na relacje w grupie. I wreszcie na wykroku jeśli chodzi o sytuację piłkarzy w klubach lub ich sytuację zdrowotną. Mówili o tym na konferencji prasowej Adam Nawałka i Robert Lewandowski. O piłkarzach po przejściach, po kontuzjach, po klubowych kryzysach. Bardzo trudno jest znaleźć w tej grupie piłkarza, który był w kadrze na Euro 2016, po dwóch latach jest w futbolu wyżej niż był i nie ma przy jego nazwisku żadnego "ale". Na pewno w górę poszedł Kamil Glik, skała Monaco, ale on akurat nie mógł grać. Na pewno byłby w tym gronie Arkadiusz Milik, gdyby nie dwie kontuzje. Na pewno Piotr Zieliński, choć chciałoby się, żeby grał w Napoli jeszcze więcej. Na pewno Wojciech Szczęsny, choć też musiał swoje u boku Gianlugiego Buffona przeczekać. Łukasz Fabiański, świetny mimo spadkowego sezonu Swansea. Thiago Cionek, choć pewnie wielu powie, że był to awans nienachalny. Ale jednak, Cionek ma dziś w Serie A dużo mocniejszą pozycję. Do tego Karol Linetty, ale jemu akurat awans nie zapewnił miejsca w składzie. Pozostali w najlepszym wypadku obronili stan posiadania, ale też nieliczni. Reszta wpadła w kłopoty. Wiara w to, że uda się ich z tego wyciągnąć na mundial była wielka, bo Nawałka przyzwyczaił, że jego sposoby działają. Ale się jednak nie udało.
Podczas konferencji rozliczającej porażkę na mundialu Robert mówił cały czas o niepowodzeniach "my", ale czasem to oznaczało "oni". Natomiast jego ten problem też dotyczy. On po Euro 2016 rozgościł się w Bayernie na szczycie, jako niekwestionowany numer 1 w ataku, ale przecież nie bez powodu wysyła ostatnio sygnały, że potrzebuje nowego wyzwania. Na Euro 2016 przyjechał może zmęczony fizycznie, ale oczy mu się śmiały po lekcjach futbolu u Pepa Guardioli. Potem czasami sprawiał wrażenie, jakby ta fascynacja futbolem uleciała. I może to się też mściło na boisku. Połowa problemu z mundialu w Rosji to brak dostaw podań z pomocy. Ale druga połowa to brak tej iskry, która Lewandowskiemu w najwyższej formie pozwalała oszukiwać potężnych stoperów w typie tych z Senegalu i Kolumbii.
Można się krzywić na trenera i kapitana, że zza stołu konferencyjnego trzymali się dyplomacji. Ale w tym co najważniejsze mieli rację: Polska ten mundial przegrała w piłkę, a nie w sprinty czy w kumplowanie się. I ten kto będzie tę drużynę prowadził dalej, Adam Nawałka czy ktoś inny, też będzie musiał pracę zacząć od zastanowienia się, jak tę grupę jak najmocniej zaprzyjaźnić z piłką.