Mundial 2018. Co się stało z polską kadrą? Złapana na wykroku: fizycznie, taktycznie, pokoleniowo

Ta kadra była już ze sobą tak długo, że coś się na pewno zaczęło w tej grupie wypalać. Ale mundialu Polska nie przegrała przez podziały. Zawiedli wszyscy, nieważne z jakiego klanu.
Mecz Polska - Senegal Mecz Polska - Senegal Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Może miejmy to od razu za sobą. Tak, Robert Lewandowski nie nadaje na tych samych falach z Kamilem Glikiem, choć niby powinni, bo są z rocznika 1988 i znają się jeszcze ze zjazdów juniorskich reprezentacji (z meczów nie, Kamil Glik (i Kamil Grosicki) grał, a Lewandowski był wtedy uważany za zbyt słabego). Tak, Kamil Glik nie dogaduje się z Grzegorzem Krychowiakiem. Tak, Robert Lewandowski często jest na zgrupowaniach w swoim świecie. Od dwóch lat coraz bardziej w swoim świecie, z coraz większą liczbą spraw do załatwienia w czasie wolnym podczas zgrupowań. Nigdy też nie będzie miał serdecznych relacji z Kubą Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem, choć to akurat już żadna tajemnica. A i pozostałe podziały nie są jakoś specjalnie skrywane. Jeśli ktoś w tym upatruje przyczyn niepowodzenia w mundialu - jego wybór. W każdym razie, na pewno można chodzić swoimi drogami po hotelu kadry, a na boisku wygrać razem eliminacje mundialu, zostać królem strzelców eliminacji, wejść do ćwierćfinału Euro, bo przecież większość tych podziałów, sporów, mniejszych i większych zazdrości zaczęła się jeszcze przed mistrzostwami Europy we Francji. Byłoby miło, gdyby wszyscy się kochali. Ale się nie kochają. Jak to ludzie w pracy. I nie przez to przegrali mundial.

Mecz Polska - Senegal Mecz Polska - Senegal Fot. Sergei Grits / AP Photo

Teraz - opaska kapitańska. Nigdy nie trafiła do Roberta Lewandowskiego z powodu jakichś wrodzonych i rzucających na kolana zdolności przywódczych. Tak się jakoś układa w futbolu, że opaski dostają teraz nie ci, którzy najlepiej umieją rządzić i najlepiej spajają grupę, tylko ci, którzy są dla swoich drużyn najważniejsi na boisku. Jak Cristiano Ronaldo czy Leo Messi (i nie, to nie jest zrównywanie Lewandowskiego z nimi). Ludzie trudni, mocno zajęci sobą. Na logikę - opaska się u nich marnuje. Ale tak się jakoś złożyło, że Portugalia wygrała coś wreszcie w dorosłym futbolu właśnie z Cristiano jako kapitanem. A Argentyna z kapitanem Messim przynajmniej zaczęła znowu grać w finałach wielkich turniejów. I nawet gdy Messi zrezygnował na krótko z gry z kadry, a potem wrócił, opaska czekała. Bo jednak drużyna w naturalny sposób ciąży właśnie w stronę takich postaci, to ich słowo się najbardziej liczy u trenerów, to w nie są wpatrzeni ci, którzy wchodzą do drużyny. I dopiero gdy przestaje iść, to opaska staje się problemem. Argentyna męczy się właśnie w mundialu,  a "La Nacion" już drukowała anonimowe skargi kolegów Messiego, że ten wtrąca się ostatnio nawet do tego, kto gdzie ma siedzieć w busie kadry. Tylko czekać na polską wersję tej historii.

Mecz Polska - Senegal Mecz Polska - Senegal Fot. Thanassis Stavrakis / AP Photo

Być może niedługo do polskiej kadry przyjdzie nowy trener. Będzie miał nowy pomysł na zestawienie grupy. Może nowy pomysł na przywództwo. Adam Nawałka miał taki i to bardzo długo funkcjonowało dobrze. Być może teraz coś się zaczęło wypalać. Ale też być może Robert Lewandowski bez opaski nadal dryfowałby w kadrze tak, jak to było u Waldemara Fornalika. Przejęcie opaski zbiegło się z tym, że poczuł się w reprezentacji u siebie i zaczął strzelać bramki w rekordowym tempie.

W mundialu 2018 nie strzelał. Nie poderwał drużyny do walki. Miał być w lepszej formie niż w Euro 2016. Ale nie był. Cała kadra miała być jeszcze mocniejsza niż w Euro 2016, ale okazało się, że być może tamten turniej sprzed dwóch lat to był szczyt możliwości tej grupy piłkarzy. Mundial złapał ją na wykroku. Na wykroku w sprawach taktyki, zmieniającej się i niedopracowanej do końca. Na wykroku w sprawach personalnych: dość szeroko weszli do kadry nowi, młodzi piłkarze, a to nigdy nie jest bez wpływu na relacje w grupie. I wreszcie na wykroku jeśli chodzi o sytuację piłkarzy w klubach lub ich sytuację zdrowotną. Mówili o tym na konferencji prasowej Adam Nawałka i Robert Lewandowski. O piłkarzach po przejściach, po kontuzjach, po klubowych kryzysach. Bardzo trudno jest znaleźć w tej grupie piłkarza, który był w kadrze na Euro 2016, po dwóch latach jest w futbolu wyżej niż był i nie ma przy jego nazwisku żadnego "ale". Na pewno w górę poszedł Kamil Glik, skała Monaco, ale on akurat nie mógł grać. Na pewno byłby w tym gronie Arkadiusz Milik, gdyby nie dwie kontuzje. Na pewno Piotr Zieliński, choć chciałoby się, żeby grał w Napoli jeszcze więcej. Na pewno Wojciech Szczęsny, choć też musiał swoje u boku Gianlugiego Buffona przeczekać. Łukasz Fabiański, świetny mimo spadkowego sezonu Swansea. Thiago Cionek, choć pewnie wielu powie, że był to awans nienachalny. Ale jednak, Cionek ma dziś w Serie A dużo mocniejszą pozycję. Do tego Karol Linetty, ale jemu akurat awans nie zapewnił miejsca w składzie. Pozostali w najlepszym wypadku obronili stan posiadania, ale też nieliczni. Reszta wpadła w kłopoty. Wiara w to, że uda się ich z tego wyciągnąć na mundial była wielka, bo Nawałka przyzwyczaił, że jego sposoby działają. Ale się jednak nie udało.

Podczas konferencji rozliczającej porażkę na mundialu Robert mówił cały czas o niepowodzeniach "my", ale czasem to oznaczało "oni". Natomiast jego ten problem też dotyczy. On po Euro 2016 rozgościł się w Bayernie na szczycie, jako niekwestionowany numer 1 w ataku, ale przecież nie bez powodu wysyła ostatnio sygnały, że potrzebuje nowego wyzwania. Na Euro 2016 przyjechał może zmęczony fizycznie, ale oczy mu się śmiały po lekcjach futbolu u Pepa Guardioli. Potem czasami sprawiał wrażenie, jakby ta fascynacja futbolem uleciała. I może to się też mściło na boisku. Połowa problemu z mundialu w Rosji to brak dostaw podań z pomocy. Ale druga połowa to brak tej iskry, która Lewandowskiemu w najwyższej formie pozwalała oszukiwać potężnych stoperów w typie tych z Senegalu i Kolumbii.

Można się krzywić na trenera i kapitana, że zza stołu konferencyjnego trzymali się dyplomacji. Ale w tym co najważniejsze mieli rację: Polska ten mundial przegrała w piłkę, a nie w sprinty czy w kumplowanie się. I ten kto będzie tę drużynę prowadził dalej, Adam Nawałka czy ktoś inny, też będzie musiał pracę zacząć od zastanowienia się, jak tę grupę jak najmocniej zaprzyjaźnić z piłką.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.