Mistrzostwa świata w piłce nożnej 2018. Polska - Kolumbia 0:3. Golański: Nawałka umie przyznać się do błędu, Boniek decyzję podejmie na spokojnie

- Nie pokazaliśmy nic, żeby kibic z innego kraju o nas pamiętał. Nikt nie pożałuje, że odpadliśmy. Takie Maroko zostanie w głowach ekspertów i kibiców - mówi Paweł Golański po porażce Polski z Kolumbią 0:3, która przekreśla nasze szanse na grę w 1/8 finału mundialu. - Trener będzie musiał powiedzieć, gdzie został popełniony błąd, jeśli chodzi o przygotowanie kondycyjne - dodaje były reprezentant Polski, uczestnik Euro 2008
MŚ 2018. Polska - Kolumbia 0:3 MŚ 2018. Polska - Kolumbia 0:3 SERGEI GRITS/AP

Łukasz Jachimiak: Cudu nie było, po fatalnym meczu z Senegalem nasza reprezentacja nie przeżyła błyskawicznej metamorfozy. Ale czy znów musiało być aż tak źle?

Paweł Golański: Niestety, myślę, że opinie będą zgodne - nie zasłużyliśmy na to, żeby wynik z Kolumbią był inny.

Co zawiodło najbardziej?

- Gra ofensywna. Zaangażowania chłopakom nie można odmówić. Pod tym względem na pewno wyglądaliśmy dużo lepiej niż z Senegalem. Ale na grę ofensywną nadal nie było żadnego pomysłu. Ustawienie na ten mecz niczego nie zmieniło, nie byliśmy w stanie skonstruować żadnej akcji, która by poważnie zagroziła bramce Kolumbii. Boli, bo reprezentacja przyzwyczaiła nas do tego, że ma dużo sytuacji bramkowych. Oczywiście w eliminacjach rywale byli łatwiejsi, ale co by nie mówić, nie może być tak, że Senegalowi zagroziliśmy jedynie ze stałych fragmentów, a Kolumbii po jednej długiej piłce bodajże od Bednarka do Lewandowskiego. Robert dobrze przyjął i mocno strzelił, ale w bramkarza. To dużo za mało, żeby wygrywać na mundialu.

Zahaczył Pan już o taktykę - dziwi, że trener Nawałka tak naprawdę nie miał planu? Dlaczego nie zmieniliśmy swojej gry, kiedy się okazało, że ona nam nic nie daje? Zmiany były tylko personalne, a jeśli chodzi o personalia, to trzeba zweryfikować różne opinie o potencjale naszych piłkarzy, bo jeśli ktoś porównuje Piotra Zielińskiego z Jamesem Rodriguezem, to żartuje.

- Jeżeli chodzi o indywidualności, to rzeczywiście James pokazał ogromną jakość, a Zieliński nic nie pokazał. Jeżeli byśmy porównywali "dziewiątki", to Falcao też wypadł dużo lepiej niż Lewandowski. Oczywiście nie umniejszam dokonań Roberta, ale i ten mecz, i wcześniejszy z Senegalem, mu nie wyszedł. To nie był Lewandowski, który przyzwyczaił nas, że w kryzysowych momentach potrafi wziąć odpowiedzialność na siebie. Środkowi obrońcy Kolumbii grali bardzo agresywnie, utrudniali mu życie jak tylko mogli i nie dali mu pograć.

Grzegorz Krychowiak Grzegorz Krychowiak SERGEI GRITS/AP

Czy chwilę przed drugim golem Falcao i Arias nie potraktowali Lewandowskiego za ostro? Przy wrzutce w kolumbijskie pole karne we dwóch powalili go na ziemię i chyba sędzia powinien wtedy jeśli nie od razu podyktować "jedenastkę", to chociaż skorzystać z możliwości zobaczenia powtórki?

- Rzeczywiście to było bardzo agresywne wejście i mocno popracowała ręka jednego z Kolumbijczyków. Na pewno to była sytuacja do przeanalizowania i szkoda, że VAR tego nie sprawdził.

Idźmy dalej, żeby nie wyszło, że przegraliśmy przez tę jedną akcję.

- Jeśli chodzi o personalia, to na pewno wszyscy więcej się spodziewaliśmy po Krychowiaku. Przecież to piłkarz, który był sercem zespołu, a na mundialu jest cieniem siebie. Natomiast jeżeli chodzi o zmiany, to trener próbował wpuścić Grosickiego, żeby skrzydła zaczęły lepiej funkcjonować, ale to nic nie wniosło do naszej gry. Jeżeli chodzi o zmiany taktyki, to rzeczywiście nie było widać nowej myśli. Po bramce na 0:2 nie mieliśmy nic do stracenia, Teodorczyk został wpuszczony, próbowaliśmy grać na dwóch napastników, ale to nie było typowe granie na dwójkę, bo jeden zawsze się wycofywał. Myślę, że trener Nawałka nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, nie myślał, że będziemy przegrywać dwoma, a później trzema bramkami. Ja też jestem zaskoczony takim obrotem spraw, nie sądziłem, że to będzie aż tak wyraźna porażka. Nie mieliśmy argumentów, nie mamy czym się wytłumaczyć. Po pierwszym meczu można było powiedzieć, że Senegal zdobył bramki po dwóch naszych błędach, wtedy można było mieć pretensje o zaangażowanie, o to, że zespół bardzo słabo wyglądał fizycznie. Tutaj na ile jeszcze mieliśmy siłę, to o zaangażowanie nie można było mieć pretensji.

Ale i siły szybko zabrakło.

- Tak, druga połowa pokazała, że nie jesteśmy optymalnie przygotowani kondycyjnie. Porównajmy się do Maroka. Ono jest tak wybiegane, że przez 90 minut gra na maksa i tylko przez nieszczęśliwe sytuacje nie zagra w 1/8 finału.

Gdyby tam grał Lewandowski, pewnie wygrałoby oba mecze [przegrali po 0:1 z Iranem i Portugalią].

- Dokładnie. I to wysoko. Im brakuje napastnika, który wykończyłby świetne akcje. Maroko przyjechało przygotowane, a nasi piłkarze w wielu sytuacjach byli spóźnieni, nie trzymali odległości. To jest spowodowane właśnie tym, że zawodnicy nie są do końca przygotowani.

Na pewno kilku naszych piłkarzy miało teraz w swoich klubach takie problemy, jakich nie było przed Euro 2016, ale tak jak wtedy sukcesem Nawałki był ćwierćfinał, tak teraz fatalny występ na mundialu jest jego porażką. Trzeba się spodziewać, że to będzie koniec jego pracy z kadrą?

- Prezes Boniek jest inteligentną osobą, wiele razy pokazywał, że wspiera trenera, więc spodziewam się, że decyzję podejmie na spokojnie. Oczywiście jeżeli drużyna jedzie na mundial, to są ogromne oczekiwania. Zwłaszcza gdy przyzwyczai do dobrej gry. A przecież i mistrzostwa Europy, i eliminacje do nich czy teraz te do MŚ pokazały, że możemy konkurować z najlepszymi. Przychodzi czas analiz. My graliśmy z niezłymi zespołami, ale przecież nie z tuzami światowej piłki. To nie była reprezentacja Polski, do której zdążyliśmy się przyzwyczaić. To było bardziej męczenie się na boisku niż pokazywanie jakości.

Nie bądźmy tacy delikatni i powiedzmy sobie szczerze, że jesteśmy najgorsi na mundialu. No dobrze, może po Arabii Saudyjskiej.

- No to jeszcze po Panamie.

Poland goalkeeper Wojciech Szczesny stops a shot by Colombia's Juan Cuadrado during the group H match between Poland and Colombia at the 2018 soccer World Cup at the Kazan Arena in Kazan, Russia, Sunday, June 24, 2018. (AP Photo/Sergei Grits) Poland goalkeeper Wojciech Szczesny stops a shot by Colombia's Juan Cuadrado during the group H match between Poland and Colombia at the 2018 soccer World Cup at the Kazan Arena in Kazan, Russia, Sunday, June 24, 2018. (AP Photo/Sergei Grits) SERGEI GRITS/AP

Dobrze, Panama też jest gorsza. Ale na tym koniec

- Tak, nie mamy argumentów. Nie pokazaliśmy nic, żeby kibic z innego kraju o nas pamiętał. Nikt nie powie, że graliśmy nieźle, nikt nie pożałuje, że odpadliśmy. Takie Maroko zostanie w głowach ekspertów i kibiców. Natomiast my ani jako zespół nie zaistnieliśmy, ani nawet nie mamy chociaż jednego piłkarza, którego można by było wyróżnić, powiedzieć, że się czegoś nauczył. Reprezentacja zawiodła, chłopaki to wiedzą. Oczekiwania były ogromne, wiele osób widziało naszą kadrę minimum w ćwierćfinale, a weryfikacja przyszła bardzo szybko.

Mówił Pan o słabym przygotowaniu fizycznym. Trener Nawałka miał kadrę do swojej dyspozycji przez miesiąc, a to jak na współczesny futbol reprezentacyjny dużo czasu. Była możliwość, żeby odświeżyć zmęczonych, a tych, którzy grali mniej przygotować na trudy mundialu.

- Oczywiście, że tak. Czasu było bardzo dużo. Myślę, że u samego selekcjonera przyjdzie czas na poszukanie błędu. On niewątpliwie został popełniony, to trzeba jasno powiedzieć. Trener jest facetem, który potrafi się przyznać do błędu. Myślę, że ze swoim sztabem go znajdzie, że będzie umiał wskazać, gdzie był największy problem. Zespół wygląda źle, a przecież - nie oszukujmy się - nagle nikt nie zapomina, jak się gra w piłkę. Piłkarze na pewno nie czują się dobrze na nogach, brakuje im tlenu, w pewnym momencie ich odcina. Już pojawiają się głosy dotyczące może niezbyt dobrze dobranej bazy w Soczi. Trener będzie musiał powiedzieć, gdzie został popełniony błąd, jeśli chodzi o przygotowanie kondycyjne.

Nie uważa Pan, że błędy popełnił również jeśli chodzi o taktykę? Nie rozumiem po co na siłę szukał gry z trójką obrońców i z wahadłowymi, kiedy my nie mamy kolejki świetnych kandydatów do odgrywania takich ról.

- To jest moje prywatne zdanie - ta reprezentacja lepiej wygląda w ustawieniu 4-4-2.

Chyba każdy się z Panem zgodzi, bo przecież pamiętamy, że przez lata u Nawałki kadra grała właśnie tym systemem i to się sprawdzało.

- Teraz jest moda na grę trójką obrońców i żeby wahadła dużo pracowały. Ale szczerze mówiąc bardziej by mi pasowało, gdyby Kolumbia zagrała trójką z tyłu i Cuadrado, który jest bardzo wybiegany, grałby na wahadle. U nas Maciek Rybus oczywiście jest piłkarzem, który ma zdrowie do biegania, ale on miał bardzo duże problemy w defensywie. Cuadrado był wspomagany przez bocznego obrońcę i razem tworzyli wiele groźnych sytuacji. Z drugiej strony Bereszyński tak naprawdę nie zagrał złego spotkania. Ale to nie jest piłkarz bardzo kreatywny, który umiałby zrobić przewagę wygranymi pojedynkami jeden na jeden. On nie ma tego, co mają Kuba Błaszczykowski czy Kamil Grosicki. Bereszyński zawsze będzie biegał, ale jeśli chodzi o ofensywę, to na tę chwilę są lepsi w reprezentacji. Może trener zdecydował się na Bereszyńskiego, bo znał wynik meczu Japonii z Senegalem i tak sobie wszystko poukładał w głowie, że chciał zagrać trochę bardziej asekuracyjnie.

Chyba raczej tak to sobie poukładał dużo wcześniej, bo skład na Kolumbię wyciekł do mediów już kilka dni przed meczem i już wtedy było wiadomo, że zagra Bereszyński, a nie ktoś lepszy od niego w ofensywie.

- To już nawet absolutnie nie wchodząc w to czy decyzja była podjęta zaraz po meczu z Senegalem czy dopiero krótko przed wyjściem na Kolumbię, na pewno taktyka była teraz taka, żeby zagrać troszkę bardziej zachowawczo. I się nie sprawdziła. Brakowało jakości. Robert powiedział na gorąco, że samą walką ciężko jest wygrać mecz na mundialu. Całkowicie się z tym zgadzam.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.