MŚ 2018. W Kazaniu reprezentacja Polski zagrała piłkę podwórkową. Nawałka największym przegranym mistrzostw świata

To był kolejny beznadziejny mecz reprezentacji Polski. W Kazaniu pokazaliśmy nijakość, brak pomysłu na akcje ofensywne i grę opartą na wybijaniu piłki. Porażka z Kolumbią 0:3 oznacza podróż do domu. Największym przegranym mundialu jest trener Adam Nawałka.

Zamknięte treningi i boiska osłonięte kilometrami płacht, analizy meczów do białego rana, drzwi sali odpraw strzeżone przez ochronę, aby klamki nie nacisnęła nawet sprzątaczka i konferencje nudne jak flaki z olejem - mistrzostwa świata zweryfikowały tajne plany Adama Nawałki, które okazały się tak tajne, jak otwarta książka czekająca na czytelnika w bibliotece.

W oczekiwaniu na cud

Najpierw Senegalczycy, a potem Kolumbijczycy, nie tylko wiedzieli jak grają Polacy, ale wiedzieli też co zrobić, aby całkowicie zlikwidować wszystkie atuty naszej drużyny. Wielka Operacja Mundial okazała się Wielkim Kitem wartym mniej więcej tyle, ile puste słowa Nawałki o "ofensywach", "defensywach", "lokomocjach" i "transferach pozytywnych". W Rosji przekonaliśmy się, że w piłkę trzeba grać. Z uśmiechem, fantazją, odwagą. Zamiast tego obejrzeliśmy Polaków wybijających piłkę na oślep i czekających na cud, którego nie było.

Mecz Polska - Kolumbia na Mundialu Mecz Polska - Kolumbia na Mundialu Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Kolumbia grała, Polska przeszkadzała

Polscy piłkarze od początku nie mieli pomysłu na zagrożenie bramce Davida Ospiny. A jeżeli mieli to nie potrafili wprowadzić go w życie. W pierwszej połowie rozegranie reprezentantów naszego kraju ograniczyło się do oglądania się na siebie i oczekiwania na podanie bramkarza Wojciecha Szczęsnego, albo któregoś ze stoperów. Momentami antyfutbol kadry przypominał najczarniejsze czasy polskiego futbolu. W oczy kuł szczególnie brak kreatywności, którą co raz imponowali Kolumbijczycy. Momentami można było odnieść wrażenie, że goście z Ameryki Południowej chcieli grać w piłkę, a Polacy - chcieli w tym wyłącznie przeszkadzać. To też im nie wyszło, bo maszyna trenera José Néstora Pekermana była nie do zatrzymania.

- Na początku to my przejęliśmy inicjatywę, ale czasem jest tak, że traci się bramkę i traci się inicjatywę. Później krok po kroku staraliśmy się odrobić straty, zagrać ofensywnie, ale widać było, że zespół Kolumbii wykorzystał wolną przestrzeń - tłumaczył na konferencji Nawałka.

Samotność Lewandowskiego

Fatalnie Polacy spisywali się szczególnie w ofensywie. Między bajki można już włożyć opowieści Nawałki o przygotowanych schematach ataku, bo jeżeli takie faktycznie istnieją to tym gorzej dla trenera, który nie podzielił się nimi z zawodnikami. Z przodu żadnej jakości nie dał nawet Robert Lewandowski, który jedyne, co mógł robić, to przyglądać się kolegom, albo wrócić na własną połowę i tam szukać piłki. Kapitan kadry decydował się na takie powroty i jedyne co z nich miał to siniaki po ostrych wejściach rywali. A gdy już futbolówka trafiała pod jego nogi na połowie rywala, to był osamotniony - tak jak w 36 min, gdy sam musiał ruszyć na dwóch obrońców, bo najbliższy partner przekraczał dopiero linię środkową.

Adam Nawałka podczas konferencji prasowej przed Polska - Kolumbia Adam Nawałka podczas konferencji prasowej przed Polska - Kolumbia Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Podwórkowy futbol

Obrazkiem podsumowującym wątłe próby Polaków był ten z 28 min., gdy Michał Pazdan po raz kolejny posłał dalekie podania w kierunki napastników, a Robert Lewandowski i Dawid Kownacki tylko popatrzyli na przelatującą nad ich głowami piłkę. Jeżeli przez ostatnie kilka miesięcy Nawałka był w stanie wymyślić tylko taki schemat to równie dobrze mógł iść na jedno z warszawskich czy krakowskich podwórek, gdzie odbywają się meczem osiedlowych drużyn. Radę dostałby za darmo, a efekt byłby identyczny, bo w Kazaniu kadrowicze zagrali podwórkowy futbol - oparty na chaosie i liczeniu na błędy rywala. A tych niestety nie było.

- Dziś staraliśmy rzucić się do przodu wszystkie siły ofensywne, jakie mieliśmy. Po utracie bramki próbowaliśmy odrobić nasze straty, ale doświadczeni kolumbijscy piłkarze mieli więcej miejsca i wykorzystali je, aby strzelić kolejne bramki. Próbowaliśmy ratować sytuację, wprowadzić jeszcze jednego napastnika, ale zespół Kolumbii był lepszy - mówił selekcjoner.

Złe decyzje selekcjonera

W Rosji ukarane zostało przekonanie polskiego selekcjonera, że pozjadał wszystkie rozumy. Już wiemy, że nie. Dziś można składać winę na zawodników z których chyba żaden nie był w trakcie mistrzostw w optymalnej formie - i należy to robić. Ale największe błędy popełnił Nawałka. Najpierw były fatalne decyzje personalne i dobór ustawienia na mecz z Senegalem, a później kontynuacja złych wyborów w Kazaniu. Grając w ustawieniu z trzema obrońcami mogliśmy zremisować z Urugwajem i Meksykiem, ale było to za mało na Kolumbię. Rywale grali w piłkę, bo mogli. A mogli, bo Polacy nie zrobili niczego, aby im w tym przeszkodzić. I w niedzielę przegrali w najgorszym możliwym stylu. Najgorszym, bo żadnym.

Więcej o:
Copyright © Agora SA