Przy pierwszym straconym golu bez szans, a wcześniej raczej bezrobotny. Co prawda wyłapał kilka piłek, ale nie były to ani mocne strzały, ani groźne dośrodkowania. W drugiej połowie, widząc pasywne zachowanie Jana Bednarka, wybiegł zza pole karne, ale nie zatrzymał M'Baye Nianga.
Zaczął mecz od niedokładnego podania w kierunku Roberta Lewandowskiego, a potem było tylko gorzej. To od jego straty (przegrania pojedynku z Niangem) zaczęła się bramkowa akcja Senegalczyków. W drugiej połowie nadal zdarzały mu się błędy w obronie, a z jego ofensywnych wejść nie było większego pożytku.
W pierwszej połowie zdecydowanie najlepszy z obrońców, a może nawet najlepszy polski piłkarz, ale to raczej marne pocieszenie. Pochwalić go jednak wypada, bo zaliczył wiele udanych i przede wszystkim kluczowych interwencji we własnym polu karnym oraz jego okolicach.
Na środku obrony zastąpił kontuzjowanego Kamila Glika. Choć zastąpił, to chyba za duże słowo. Autor samobójczej bramki, ale to nawet nie o samą bramkę chodzi, bo Cionek ogólnie w defensywie grał słabo. Jak miał piłkę przy nodze, to irytował - wyprowadzał ją bardzo niedokładnie.
Nieźle wyglądała jego współpraca z grającym przed nim Grosickim. Ale w defensywie był pasywny. Brakowało mu przyspieszenia i agresji, praktycznie ani razu nie przechwycił piłki. Ale miał to szczęście, że przed przerwą nieźle asekurował go Pazdan.
Brakowało mu przyspieszenia i agresji, też nie przechwycił wielu piłek. Zdarzało mu się wracać do defensywny, ale chyba tylko dlatego, że widział, iż nie radzi sobie tam Piszczek. W drugiej połowie - chyba z powodu urazu - już nie zobaczyliśmy go na boisku.
Często wracał po piłkę do obrony. Na początku wygrane pojedynki przeplatał z przegranymi, ale im dłużej trwał mecz, tym zaczął je głównie przegrywać. Już w 12. minucie zobaczył żółtą kartkę i później prosił się o kolejną. To cud, że nie wyleciał z boiska. W 86. minucie strzelił kontaktowego gola, co podnosi jego notę.
Nawet dużo widział, ale z jego celnych podań koledzy nie potrafili zrobić użytku. W drugiej połowie zaczął cofać się po piłkę i przez to podejmował mniej ryzyka w grze do przodu. W odbiorze niepewny, zdarzało mu się mylić w środku pola.
W pierwszej połowie starał się być wszędzie. Raz na prawej, raz na lewej, a za chwilę z przodu. Zle z jego akcji wynikało niewiele, by nie napisać, że nic. W drugiej połowie niewidoczny, mało podejmował ryzyka w grze do przodu, ale i tak na tle innych nie wyglądał najgorzej - autor asysty przy golu Krychowiaka.
Więcej machał rękami, niż grał w piłkę. Do przerwy ani jednego udanego zagrania, podejmował tylko błędne decyzje. Mnóstwo niecelnych podań, często niechlujnych. W niewielkim stopniu pomógł drużynie, choć po przerwie grał lepiej. Tzn. niewiele lepiej. W 70. minucie mógł strzelić kontaktowego gola, ale trafił w boczną siatkę.
W pierwszej połowie niewidoczny. I bezradny, bo został zupełnie odcięty od podań. Jego kontakty z piłką można policzyć na palcach jednej ręki. Po przerwie bardziej aktywny. W 49. minucie wywalczył rzut wolny - mógł z niego strzelić gola, ale bramkarz Senegalu wybił piłkę, która leciała w okienko.
Po przerwie zmienił Błaszczykowskiego. I zmienił też ustawienie całej drużyny, bo z 4-4-2 przeszliśmy na 3-5-2. Wygrał kilka pojedynków, które zakończyły ataki Senegalczyków, ale co z tego, skoro w 60. minucie się zagapił, nie przechwycił piłki od Krychowiaka i doprowadził do straty drugiego gola, co obniża jego notę.
Dawid Kownacki - zmienił Milika, w 79. minucie oddał strzał głową, ale to za mało, by zasłużyć na ocenę. Podobnie jak Bartosz Bereszyński, który na boisku pojawił się w 83. minucie (za Piszczka).
Bądź na bieżąco z mundialem. Wszystkie najważniejsze i najciekawsze informacje