- Przypadek Panamy, to jedna z historii, za którą wszyscy uwielbiają mundial w jego obecnym formacie. Panamczycy zakwalifikowali się na mistrzostwa pierwszy raz w historii, wbrew oczekiwaniom i przewidywaniom. Dla każdego rywala będą groźni, głównie ze względu na swoją waleczną naturę i wiarę w to, że mogą zrealizować marzenia. O to chodzi w mistrzostwach świata - mówił przed poniedziałkowym spotkaniem Roberto Martinez, selekcjoner reprezentacji Belgii.
Słowa Martineza przed pierwszym gwizdkiem odbierano jedynie jako przejaw szacunku dla przeciwnika. Wiadome było, że w pierwszym meczu gr. G faworyt będzie jeden - Belgia. Jednak już pierwsze minuty spotkania w Soczi pokazały, że zespół Hernana Gomeza do Rosji nie przyjechał tylko na wycieczkę.
Od początku - zgodnie z oczekiwaniami - zaatakowali Belgowie. W 6. minucie strzelał Yannick Carrasco, później próbował Dries Mertens, a w dobrej sytuacji znalazł się również Eden Hazard, który wykorzystał błąd Romana Torresa.
Wszystkie próby belgijskich piłkarzy kończyły się jednak uderzeniami niecelnymi, albo świetnymi interwencjami panamskiego bramkarza, Jaimiego Penedo, który w poniedziałek był jednym z najjaśniejszych punktów swojego zespołu.
W miarę upływu czasu Belgowie tworzyli sobie coraz więcej dogodnych sytuacji. Zza pola karnego i rzutów wolnych próbował Kevin de Bruyne, indywidualnymi rajdami popisywał się Hazard, ale nic nie działało na szczelną defensywę Panamczyków, stworzoną w większości z zawodników grających na co dzień w Major League Soccer.
Swoje sytuacje tworzyli również piłkarze Los Canaleros. Strzelać próbowali m.in. Blas Perez, Jose Rodriguez i Joel Barcenas. Żaden z nich nie zdołał jednak oddać celnego uderzenia, a pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.
Drugą część spotkania Belgowie rozpoczęli zdecydowanie aktywniej, częściej wymieniali pozycje w ofensywie, częściej decydowali się na szybkie, kombinacyjne akcje i grę na jeden kontakt. Takie nastawienie przyniosło efekty już w trzeciej akcji po zmianie stron. Obrońcy reprezentacji Panamy nieudolnie wybijali piłkę we własnym polu karnym, ta trafiła pod nogi Driesa Mertensa, który pięknym strzałem zdobył pierwszą bramkę dla swojej drużyny.
Mertens przełamał się w wielkim stylu. Końcówka sezonu w Napoli baaaaardzo słaba, jego goli zabrakło, by mogli dogonić Juve.
- Łukasz Godlewski (@L_Godlewski) 18 czerwca 2018
I po golu Mertensa obraz gry zupełnie się zmienił, choć nie od razu, bo początkowo Panama próbowała atakować, licząc na to, że uda jej się doprowadzić do remisu. Później jednak do głosu dochodzili już tylko Belgowie, a najczęściej Romelu Lukaku.
Belgijski snajper na listę strzelców najpierw wpisał się w 69. minucie, kiedy wykorzystał znakomite dośrodkowanie De Bruyne`a, który posłał idealne podanie zewnętrzną częścią stopy. Lukaku do piłki doszedł przed obrońcami rywala, i strzałem głową umieścił ją w bramce.
Sześć minut później 25-latek cieszył się z kolejnego gola, tym razem korzystając z prostopadłego podania Hazarda. Lukaku popędził lewym skrzydłem, zbiegł w pole karne i sprytnym strzałem "podcinką" pokonał Penedo.
Końcówkę spotkania Belgowie zdominowali już całkowicie, przez pewien czas mając aż 70 proc. posiadania piłki. Swojej ogromnej przewagi nie potrafili jednak zamienić na kolejne gole. Ostatecznie wygrali więc 3:0.
Belgia 3:0 Panama
47`Mertens, 69`, 75` Lukaku