Droga do Rosji. Lewandowski między Putinem a Neymarem. Pod palmami Soczi, czyli z wizytą w mundialowym domu kadry

Polska też wreszcie będzie miała swojego Sputnika: jadąc z Soczi w stronę lotniska trzeba skręcić w lewo, niedaleko przed zieloną Daczą Stalina. A potem - w górę. Tam, gdzie rządzi Gleb: showman i agronom
Soczi Soczi Paweł Wilkowicz

- Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żywiom! - śpiewa Gleb Gutijew (na zdjęciu w kraciastej koszuli). Wiek 81 lat, znajomi mówią, że trochę podobny do Michaela Douglasa, nazwisko osetyjskie, wykształcenie akademickie, korzenie częściowo polskie. Gleb mówi, że jego prapraprababka (prawdopodobnie, bo trudno nadążyć za jego "pra") była z domu Lisowska. Wnuczka Lisowskiego. Albo prawnuczka. Praprawnuczka? W każdym razie - tego Lisowskiego. Aleksandra, od lisowczyków. Tego który razem z Janem Sapiehą przyjechał na rosyjskie ziemie siać popłoch.

- Biało-czerwoni!!! - krzyczy Gleb. - Jak ja się cieszę, że was tu będę miał! Czekam na Roberta, zrobiłem mu taką trawkę, że będzie zadowolony - mówi. Robert Lewandowski Robertem Lewandowskim, ale Gleb najbardziej czeka na Arkadiusza Milika i Piotra Zielińskiego. Jest kibicem Napoli. Popłakał się po bramce Koulibaly'ego z Juventusem.

Soczi Soczi Paweł Wilkowicz

Brazylia w słońcu. Polska w cieniu

Stoimy w korytarzu przy szatniach ośrodka Sputnik, w którym od 13 czerwca będzie trenować reprezentacja Adama Nawałki. Gleb formalnie odpowiada tutaj za stan murawy, ale tak naprawdę jest najważniejszą i najgłośniejszą osobą w Sputniku. Był kiedyś jego dyrektorem, ale nie lubił tych wszystkich maili, negocjacji, tłumaczeń. Woli być blisko trawy. Gleb, syn botanika, mąż botaniczki, szefowej soczijskiego ogrodu botanicznego, i sam botanik, zna każde drzewo i każdy krzew na wybrzeżu Morza Czarnego. - Serio.  Możesz mnie zawieźć do dowolnego ogrodu botanicznego, zawiązać mi oczy, a ja po dotyku rozpoznam wszystko - mówi.


Paweł Wilkowicz

Od strony ulicy można nie zauważyć, że Sputnik to terytorium mundialu: niski budynek przy wąskiej drodze i strumieniu, kilkanaście kilometrów od głównych ulic miasta. W Soczi ma też swój ośrodek Brazylia, ale to inny świat: spalony słońcem stadion Centralny, tuż przy Morzu Czarnym, otoczony drogowymi estakadami. Ze swojego Swisshotelu na stadion Brazylijczycy będą mieli 300 metrów spaceru. Polacy z hotelu Hyatt Regency będą jeździć na treningi autobusem, około 20 minut. Brazylijczycy mają jedno boisko na uboczu, ale od czasu do czasu będą robić treningi na głównym, otwarte dla publiczności, dlatego właśnie trwa na Centralnym montaż nowych krzesełek. W polskim ośrodku takich trybun nie ma. W środku jest kameralnie i zielono. I dużo chłodniej niż w centrum, boiska są przy zboczu góry.

Soczi Soczi Paweł Wilkowicz

Polacy postawią parawan

Gdy Adam Nawałka pierwszy raz zobaczył to zalesione wzgórze i kilkanaście domków stojących niedaleko boiska, lekko się skrzywił. Jak tu się ukryć z treningami taktycznymi? Trener Anglików Gareth Southgate, gdy oglądał ten ośrodek, też powiedział, że bez płotu ani rusz. Dlatego jeszcze przed mundialem stanie tu ośmiometrowe ogrodzenie. A domki mają zostać dokładnie sprawdzone przez policję. - Dzisiaj wszyscy wszystko zasłaniają, a ja gdy byłem odpowiedzialny za murawę na Centralnym to oglądałem przy pracy wielkiego Walerego Łobanowskiego, wielkiego Konstantina Bieskowa (trener m.in. kadry i Spartaka, jeden z mistrzów Stanisława Czerczesowa - red.). Tacy trenerzy i nie mieli nic do ukrycia - mówi Gleb. Ale jak chcą zasłaniać, niech zasłaniają. Doradził tylko Polakom, żeby płot był bardzo mocny, bo tu czasem wieje.

Soczi
Paweł Wilkowicz

- Będzie wielki parawan, uniemożliwiający oglądanie boiska z zewnątrz. Brazylijczycy lubią taką atmosferę jaką będą mieli na stadionie w centrum, ale my wolimy mieć mniejszy ośrodek ze swoimi zmianami. Tak jak było w La Baule podczas Euro - mówi dyrektor kadry Tomasz Iwan. - Warunki w budynku klubowym Sputnika są może skromne, ale ta baza ma renomę, przyjeżdżają tam drużyny z rosyjskiej ekstraklasy. Gdy byliśmy ostatnio, to był Spartak, bo w Moskwie było minus 10 stopni, a w Soczi plus 16. I z Soczi Spartak pojechał od razu do Moskwy zagrać z Lokomotiwem - opowiada Iwan. A Rosjanie ze Sputnika wyliczają: bywa u nas Spartak, Lokomotiw, Rubin Kazań, różne reprezentacje Rosji. A Gleb wylicza kluby, w których odpowiadał za przygotowanie boiska: FK Moskwa ("Pamiętam jak trener Oleh Błochin ryknął do piłkarzy: - Ja byłem wielki, a wy to kim jesteście? - i to był początek jego końca"), Lokomotiw ("Ale to było za czasów prezes Olgi Smorodzkiej i wytrzymałem z nią tylko trzy miesiące" LINK DO LOKOMOTIWU), FK Rostów.

Soczi Soczi Paweł Wilkowicz

Danny Blind stanął na boisku i powiedział: "To jest moje. Nie oddam nikomu"

W nowym budynku z szatniami, zbudowanym specjalnie na mundial, w korytarzu wisi tablica ze zdjęciami tych, którzy tu kiedyś trenowali. Guus Hiddink biega między rosyjskimi gwiazdami Euro 2008. Na zdjęciu obok Fabio Capello. - A tego znasz? - pytają gospodarze. To Władymir Putin. Przy obiedzie z rosyjskimi piłkarzami. Jest też obok były specminister od sportu Witalij Mutko. - A tych znasz? - śmieją się Rosjanie. Na zdjęciu jest cała delegacja z Polski: Adam Nawałka, Zbigniew Boniek, Tomasz Iwan i ich ekipa. Już po podjęciu decyzji, że Sputnik będzie polski.

Miał być holenderski. Trener Holendrów Danny Blind stanął kilkanaście miesięcy temu na boisku Sputnika i powiedział: "To jest moje. Nikomu nie oddam". Ośrodek oglądali Polacy, Anglicy, Belgowie, Brazylijczycy, Japończycy, Irańczycy, Szwajcarzy, ale Blind zaklepał go sobie pierwszy. Hotel Hyatt Regency w centrum Soczi, w którym zamieszkają Polacy, też miał być wówczas domem Holendrów.  Dyrektorem hotelu jest Holender, kibic Ajaksu. Ale Holendrzy do mundialu nie awansowali, a Blind nawet nie dotrwał do końca eliminacji. Belgowie, którzy byli drudzy na liście oczekujących, zdecydowali się na Moskwę. A następna na liście była Polska. - Niemcy już deptali nam po piętach - mówi Tomasz Iwan. Niemcy musieli poszukać innego miejsca (wypadło na podmoskiewskie Watutinki), a Polska jest wśród sześciu reprezentacji, które będą mieszkały na wybrzeżu Morza Czarnego. Polacy i Brazylijczycy w Soczi, Szwedzi i Islandczycy w Gelendżyku, Dania w Anapie, a Hiszpania w Krasnodarze, już trochę dalej od morza.


Paweł Wilkowicz

Soczi Soczi Paweł Wilkowicz

"Najlepszy hotel w Rosji. Bo widziałem i takie, które się nadawały dla drużyny juniorów"

Gareth Southgate bał się nie tylko podglądaczy, ale też upału i ostatecznie ulokował kadrę w samotni nad Bałtykiem, niedaleko Sankt Petersburga. Adam Nawałka też miał swoje rozterki związane z temperaturami. I zastanawiał się przez pewien czas, czy w centrum Soczi nie za dużo się o tej porze roku dzieje. Polacy mieszkają trzy kilometry spaceru wzdłuż wybrzeża od Brazylijczyków. Osiem kilometrów od Boczarowego Ruczaju, czyli prezydenckiej daczy, w której odpoczywa i podejmuje gości Władymir Putin.

- To jest centrum centrum. Wszędzie gdzie chcesz, dojdziesz pieszo: do miejskich atrakcji, restauracji, parków. To jedyny naprawdę pięciogwiazdkowy hotel w tej części Soczi - zachwala menedżer Hyatta Siergiej Pawlenko. Hotel stoi tuż przy nadmorskim bulwarze, piłkarze będą mieli z pokoi widok na morze. Kurortnyj Prospekt, główna ulica Soczi, w tym miejscu nieco się zwęża i dzięki temu jest ciszej niż choćby w tej części miasta, w której mieszkają Brazylijczycy.  

Hyatt miał być gotowy na igrzyska 2014, było małe opóźnienie, ale udało się zrobić, jak mówi Pawlenko, miękkie otwarcie: hotelu nie było na oficjalnej liście olimpijskiej, ale goście mieszkali. - To jest najlepszy hotel w Soczi i najlepszy w Rosji, jakie oglądałem. A oglądałem 30 różnych ośrodków i niektóre nadawały się co najwyżej dla drużyny juniorów. Odpowiednich było bardzo mało. I szczęśliwie udało się z Hyattem. Ma bardzo dobra lokalizację. Tu się więcej dzieje, nie będzie tak jak w La Baule, że można od czasu do czasu wsiąść na rowerek i pojechać na trening. Ale są inne plusy. Soczi 2018 to jest większa operacja niż La Baule 2016, i na pewno trudniejsza. Poza Unią Europejską, poza Schengen. Z angielskim różnie bywa, z dostępnością różnych produktów również.  Ale hotel jest tak dobry, że pozwala na pewien komfort planowania - mówi Tomasz Iwan. - Ten mundial będzie mieć bardzo różne twarze: jest światowa Moskwa, światowe Soczi, gdzie wszystko jest gotowe. I są miasta jak Wołgograd, który bardziej przypomina Rosję z przeszłości. Są stadiony gotowe od dawna, i są takie które jeszcze powstawały, kiedy je oglądaliśmy. Są lotniska, które były niedokończone, gdy byłem z wizytą. Ale przecież znamy to z autopsji, my autostradę otwieraliśmy dzień przed Euro 2012, a i to warunkowo - mówi Tomasz Iwan.

Soczi Soczi Paweł Wilkowicz

Drugiego La Baule nie będzie

Różnic w porównaniu do Euro 2016 i La Baule, jeśli chodzi o funkcjonowanie kadry podczas turnieju, będzie podczas mistrzostw świata dużo więcej. We Francji Polaków na mecze woził LOT, witał ich na pokładzie polski kapitan. Teraz samolot LOT-u tylko przywiezie ich do Soczi i odbierze po zakończeniu turnieju. Na mecze będą latali samolotami rosyjskiego przewoźnika. To oznacza utrudnienia np. dla żon i narzeczonych piłkarzy, które podczas mistrzostw Europy wracały po meczach do La Baule samolotem kadry. Zresztą, tym razem z założenia dystans między kadrą a jej rodzinną grupą wsparcia ma być nieco większy niż w La Baule. Tak chcieli szefowie PZPN, ale tak też się stanie z obiektywnych przyczyn. Na mundialu w Rosji po prostu trudniej być przy drużynie. Do Soczi wybiera się dużo mniej osób niż do La Baule. - We Francji rzeczywiście zdarzało się, że dziewczyny wracały z nami po meczu. Ale na mecze nie latały.  A tutaj nawet z powrotami będzie problem. Piłkarze muszą swoim bliskim wyrabiać FAN ID, tak jak dla każdego innego kibica - mówi Tomasz Iwan. FAN ID to ma być rodzaj kibicowskiej akredytacji turniejowej: kto ma bilet na mecz, musi mieć też ten dokument, dzięki niemu wjedzie do Rosji bez wizy, będzie mieć darmowe bilety komunikacji publicznej, również darmowe przejazdy pociągami. - We Francji można było dać komuś bilet na mecz pół godziny przed meczem i ta osoba wchodziła na trybuny. Tu nie wejdzie. Piłkarze musieli do nas dużo wcześniej zgłosić, kto od nich wybiera się na turniej  - mówi Tomasz Iwan.

Soczi Soczi Paweł Wilkowicz

"Macie najlepsze miasto w mundialu. Pomijając fakt, że to nie miasto"

W Soczi sezon na opalanie już się zaczął. Ranki są jeszcze chłodne, ale potem robi się przyjemnie ciepło. - W czerwcu będzie idealnie: ciepło, ale nie gorąco. Jakieś 25 stopni. Byliście bystrzejsi od Anglików, nie ma się co martwić o upały. To jest najlepsza pora roku w Soczi. Tylko wrzesień może się z czerwcem równać, ale wtedy jest więcej wilgoci - mówi Gleb. Śnieg pojawia się tutaj zimą na góra tydzień, a i to nie co roku. Bulwary już są pełne spacerowiczów, wszystko tonie w zieleni. Podczas wieczornego spaceru w okolicach hotelu Polaków słychać arię przez uchylone drzwi Teatru Zimowego i śpiew ptaków, w dole błyszczy morze, palmy są podświetlone zielonym światłem, pachnie mięsem z grilla. Atak na wszystkie zmysły. - Macie najlepsze miasto na mundialu. Pomijając fakt, że to nie miasto - śmieją się nasi rozmówcy z Moskwy. Chodzi o to, że Soczi, najsłynniejszy kurort Rosji, jest bardzo wąskie i rozciągnięte na grubo ponad 100 kilometrów. - Soczi jest tutaj, w centrum. Cała reszta to nie Soczi - mówi Gleb, który się w Soczi urodził i wychował. Dla niego Krasna Polana, gdzie była górska część igrzysk 2014, to nie Soczi. Adler, gdzie była nadmorska część igrzysk, to też nie Soczi. W Adlerze był kiedyś sowchoz Rassija, a nie miasto. Bagna. Tam są takie przestrzenie, że można było zrobić tor dla Formuły 1, ale co to za miasto, pyta Gleb. - Jak ktoś jest z Adlera, to nie jest z Soczi - mówi.

Gleb się zastanawia, czy władze tego prawdziwego Soczi w ogóle sobie zdają sprawę, czym będzie dla miasta mundial. - Bo igrzyska to tu do nas, do centrum, właściwie nie dotarły. A teraz przyjadą tysiące gości i mam nadzieję, że nie utkną w korkach. Igrzyska to jest nic w porównaniu z mundialem. Byłem na mundialu w Niemczech, widziałem kibiców obsiadających każdy pomnik i każdy murek, szaleństwo - mówi Gleb, prowadząc samochód przez zatłoczony Kurortnyj Prospekt.

Soczi Soczi Paweł Wilkowicz

Polacy już nie przyjeżdżają na wakacje. Wielu Rosjan też omija Soczi

Igrzyska 2014 do centrum Soczi może nie dotarły, ale do Gleba tak. Wpadła wtedy  do niego w odwiedziny przyjaciółka z Detroit, z parą Kanadyjczyków. Gleb pojechał po nich do parku olimpijskiego i przywiózł tu na górę, pokazać im co to jest prawdziwe Soczi. Przyjaciółka nazywa się Marina Zujewa i jest trenerską legendą łyżwiarstwa figurowego. A ci Kanadyjczycy to byli Tessa Virtue i Scott Moir, najlepsza para taneczna ostatnich lat, mistrzowie olimpijscy z Vancouver i Pjongczangu. - Jechaliśmy sobie tą ulicą, włączyłem płytę Creedence Clearwater Revival. A Tessa i Scott zaczęli tańczyć, o tutaj, na tylnym siedzeniu - opowiada Gleb.

On pamięta jeszcze czasy, gdy do Soczi przyjeżdżało na wakacje mnóstwo Polaków. Dawne czasy. Dziś również wielu Rosjan omija to miasto. - Nawet biorąc pod uwagę słabnącego rubla, odstraszającego nas od wczasów zagranicą, Soczi to dalej nie jest tanie miejsce dla, powiedzmy, rodziny z dziećmi z Jekaterynburga. Ja nigdy nie byłem w Soczi i się nie wybieram, bo chyba mi się nie będzie podobało, jak już znam Europę. W Turcji zapłacę tyle samo, a będę lepiej obsłużony. Hotele w Soczi są już znowu ładne, nowe, ale obsługa ciągle ze starych czasów - mówi Witalij Suworow z moskiewskiego sport.ru.  Przy bliskim poznaniu Soczi robi jednak znakomite wrażenie. Może tylko z porozumieniem się po angielsku jest tu czasem problem, ale olimpijska przebudowa zapewniła świetną infrastrukturę, ceny są - z polskiego punktu widzenia -bardzo przystępne, ludzie gościnni.

"Ej, pacany! Schodźcie z boiska, ale bystro!"

Na bocznych boiskach trawiastych Sputnika ćwiczy właśnie rosyjska reprezentacja paraolimpijska i rugbiści. Na sztucznych, po tej stronie ośrodka, w której PZPN zbuduje namiot prasowy, trenują drużyny juniorskie. Na boisko główne wstępu już nie ma. Aż do przyjazdu Polaków może tam wchodzić tylko drużyna Gleba z nawozami i kosiarkami. A Gleb krzyczy właśnie do dwóch juniorów, którym wpadła tam piłka: - Ej, pacany (czyli: chłopaki)! Bystro mi stąd!

Gleb to jest ten typ człowieka, który na wejście zaśpiewa, po godzinie opowie ci historię swojego życia, po dwóch odstawi cię pod drzwi domu i dorzuci butelkę gruzińskiej czaczy. Ale kilku rzeczy zdzierżyć nie potrafi: gdy mu ktoś depcze boisko, gdy mu ktoś mówi, że z boiskiem jest coś nie tak. I gdy go ktoś nazywa grasskeeperem.  - To jest najlepsze boisko treningowe w Rosji, a ja nie jestem grasskeeperem, tylko konsultantem. Grasskeeperów jest wielu. Ale ludzi którzy potrafią robić boiska dla piłkarzy, znają potrzeby futbolu i są dobrze wykształconymi agronomami jest niewielu - mówi. Z boiskiem był jednak pewien problem. Poprzedni szef ośrodka wybrał złych wykonawców, sypnęli nie taki piasek, posiali nie taką trawę. To było jeszcze zanim Polacy wybrali ośrodek. Wszystko zmierzało ku katastrofie i wtedy pojawił się Gleb, żeby ratować sytuację. Wymienił piasek, założył nowy drenaż, zasiał wszystko od nowa. Jeszcze podczas pierwszych wizyt polskiej ekipy w ośrodku stan murawy był, jak mówi Tomasz Iwan, niepokojący. Ale potem było coraz lepiej. Dużo lepiej niż w La Baule, gdzie o tej porze, na początku maja 2016, boisko było tak słabe, a Francuzi tak mało chętni do większego wysiłku w przygotowaniach, że Polacy się zastanawiali, czy nie zażądać wymiany murawy.

- Z Soczi co kilka dni dostaję zdjęcia boiska i wykonywanych prac. Na ten moment wygląda to bardzo dobrze - mówi Tomasz Iwan. - Może i warunki w Rosji są skromniejsze niż we Francji. Ale różnica w podejściu ludzi jest ogromna. Są gościnni, chcą się pokazać z najlepszej strony. Tu trwa sprzątanie, tam spawanie, ale wszyscy nadrabiają sercem. We Francji można było czuć nastawienie: po co nam te mistrzostwa, one nam tylko wszystko komplikują. A tutaj - mówi Iwan - jest jak u nas przed Euro 2012: zapraszamy, pomożemy, przyjeżdżajcie.

Partnerem Drogi do Rosji jest:

REKLAMA

Więcej o:
Copyright © Agora SA