Nikogo pewnie nie zdziwi fakt, że Igor Akinfiejew wciąż broni dostępu do bramki CSKA i reprezentacji Rosji. Jest również jej kapitanem. Wciąż ma tam pewny plac gry mimo że, akurat na tę pozycję na boisku, Rosja ma w czym wybierać - rewelacyjnie spisuje się ostatnio Andriej Łuniow z Zenitu czy młody Aleksandr Selichow. Akinfiejew ma jednak coś, czego nie mają inni - to prawdziwy lider, spokojnie można określić go też spadkobiercą Lwa Jaszyna. W 2008 roku porównywano go klasą z Gianlugigim Buffonem i wieszczono transfer do zachodniego klubu. Nie wyszło. Za to w moskiewskiej drużynie wykręcił naprawdę porządne liczby - przez 15 lat gry w CSKA przekroczył barierę 50 000 minut na boisku, co daje już prawie 600 meczów. Wciąż jest też jednym z najpopularniejszych zawodników na świecie - jest jednym z dziewięciu Rosjan uwzględnionych przez World Soccer, jednak już jedynym z członków "brązowej ekipy". Dwóch bramkarzy, którzy byli wtedy rezerwowymi, także radzi sobie nie najgorzej.
Wiaczesław Małafiejew, po zakończeniu kariery, zajął się biznesem, ukończył prawo i otworzył własną kancelarię, która pomaga zawodnikom w sporach klubowych. Po śmierci Konstantina Sarsanii otrzymał też stanowisko wicedyrektora sportowego w Zenicie, w którym to w 2016 roku zakończył karierę. Wynik? Całkiem niezły 442 mecze przez 17 lat. Trzeci z golkiperów, Władimir Gabułow, w imię zasady lepiej późno niż wcale, zdecydował się na transfer na zachód. Zawodnik został wykupiony z Arsienału Tuła przez Club Brugge. Co ciekawe wciąż ma szansę na pozycję bramkarza nr 3 kadry - został powołany przez Czerczesowa na listopadowe mecze z Argentyną i Hiszpanią. Osetyńczyk argumentował tę decyzję olbrzymim doświadczeniem, jakie niewątpliwie, Gabułow posiada.
Inny zawodnik tej ekipy, Iwan Sajenko, zakończył reprezentacyjną karierę w 2011 roku z powodu nawracającego bólu kolan, jednak bracia Bierezuccy, Siergiej Ignaszewicz, Jurij Żyrkow, Dmitrij Torbiński czy Aleksandr Aniukow nadal regularnie wybiegają na boisko. W środowisku piłkarskim wciąż krąży żart, który mówi, że świat się skończy, a obrona CSKA nadal będzie składać się z tych samych zawodników - wspomnianych bliźniaków Aleksieja i Wasilija oraz Ignaszewicza, który ma już na koncie 800. meczów w karierze. Cała trójka przypomniała o sobie szerszemu gronu kibiców m.in. w dwumeczu z londyńskim Arsenalem w Lidze Europy. Przypomniała w dosłownym tego słowa znaczeniu - skład defensywy "Koni" był taki sam jak w poprzednim pojedynku tych ekip w... 2006 roku. Ukazała jednak swoje słabości i fakt, że wiek nie pozwala już chociażby na dobrą zwrotność. Nie zmienia to faktu, że w obliczu kontuzji Wasina i Dzikiji, wciąż są... najlepszymi zawodnikami na swojej pozycji w kraju. Dramat? To mało powiedziane. Żarty o nieśmiertelności braci i "trzeciego bliźniaka" mogą jednak wkrótce przejść do lamusa, gdyż cała trójka środkowych obrońców CSKA prawdopodobnie zakończy kariery i zajmie się pracą na rzecz klubu. Kolejny z graczy, Jurij Żyrkow jest zawodnikiem Zenitu i wciąż ma tę szybkość i umiejętności techniczne, których może pozazdrościć mu wielu młodych graczy, Aleksandr Aniukow gra w rezerwach klubu z Petersburga, zaś Dmitrij Torbiński, w lutym 2018 roku, podpisał umowę z Baltiką Kaliningrad, drużyną z drugiego poziomu rozgrywkowego.
Paweł Pogrebniak, co prawda na Euro nie pojechał z powodu urazu kolana, ale miał wpływ na awans reprezentacji Rosji na mistrzostwa w Austrii i Szwajcarii. Wiąże się z nim ciekawa historia - Rosjanin jest obecnie zawodnikiem beniaminka Premjer-Ligi, FK Tosno. Przeniósł się tam w tym roku po tym jak Dynamo zerwało z nim trwający jeszcze pół roku kontrakt. Potrzebowano wymówki, gdyż klub w obliczu problemów finansowych musiał pozbyć się zawodnika, z którego i tak nie było pożytku - zagrał tylko z 24 minuty i był daleki od choćby porządnej formy. Zawodnik znacznie ułatwił im to zadanie - w dniu ligowego meczu z Anży symulował kontuzję. Zrobił to po to by... obejrzeć z trybun mecz Serie A pomiędzy Juventusem a Interem. Sprawa zapewne nie wyszłaby na jaw, gdyby nie fakt, że towarzyszący mu bracia wrzucili na social media pamiątkowe zdjęcie z obiektu Bianconerich. To, oraz inne przewinienia - odebrane prawo jazdy za jazdę pod wpływem alkoholu czy też gra w meczu absolwentów Akademii Spartaka w stroju innego sponsora technicznego, niż ten, który dostarcza sprzęt Dynamo - zaważyły na decyzji moskiewskiego klubu. Pogrebniak za pośrednictwem prawnika zapowiedział walkę o odszkodowanie. Kilka dni temu Komisja Ligi.., przychyliła się do wniosku piłkarza. Klub musi zapłacić mu pieniądze, które otrzymałby do końca obowiązywania kontraktu. W Tosno zaś.. odżył. Beniaminek jest raczej pewnym kandydatem do spadku, ale nie zmienia to faktu, że była gwiazda reprezentacji odzyskała cień dawnego blasku - w kwietniowym meczu z Urałem Jekaterynburg strzelił dwie bramki w jednym meczu. Pierwszy raz od... 10 lat.
Jeden z najbardziej charyzmatycznych zawodników tamtejszego składu, chociaż wtedy rezerwowy, Roman Szyrokow skupia się na samokształceniu pod kątem zarządzania rosyjską piłką. Znalazł zatrudnienie jako doradca w moskiewskich Chimkach i Ministerstwie Kultury Fizycznej, Sportu i Młodzieży w obwodzie Moskiewskim. Koordynuje on rozwój amatorskiej ligi piłkarskiej w Rosji, tzw. LFL, co jest znacznie bardziej decyzyjną funkcją. Oczywiście Szyrokow znany swego czasu z, delikatnie mówiąc, ciętego i barwnego języka bardzo często udziela się w mediach i komentuje wydarzenia ze świata sportu.
Część członków brązowej ekipy skupiła się na pracy w sztabie szkoleniowym - Igor Siemszow jest asystentem głównego trenera w Arsienale Tuła, Konstantin Zyrianow prowadzi Zenit-2, w którym to, przez pewien czas, był grającym trenerem, ale największą karierę w tej dziedzinie ma szansę zrobić Siergiej Siemak. Pomocnik który w 2008 był jedną z głównych postaci drużyny Guusa Hiddinka, był wówczas zawodnikiem kazańskiego Rubina, karierę zakończył w Zenicie, z którym związał się na dłużej. Był kolejno asystentem Luciano Spalletiego, Andre Villasa-Boasa, Mircei Lucescu oraz Leonida Słuckiego w reprezentacji Rosji. Po zwolnieniu rumuńskiego szkoleniowca z Zenitu wielu widziało w nim jego następcę. Zarząd klubu z Petersburga postawił jednak na głośnie nazwisko Roberto Manciniego, co można już spokojnie określić mianem totalnej klapy. Siergiej Siemak nie próżnował, zdobył licencję UEFA Pro i związał się umową z FK Ufą, która jest swego rodzaju rewelacją sezonu 2017/2018. To drużyna ze średniej półki, ułożona wcześniej przez Wiktora Gonczarenkę, zaskakuje wszystkich - nie ma ani nowego stadionu ani żadnej gwiazdy w składzie, a jednak zajmuje dość mocne, 7. miejsce w tabeli, wyprzedzając takie marki jak Dynamo czy Rubin. Imponują pomysłową grą, dążeniem do celu i bardzo dobrym przygotowaniem taktycznym. Mimo, że Siemak przedłużył z drużyną z Ufy kontrakt na kolejne dwa lata to wielu kibiców Zenitu marzy o tym, że w końcu obejmie stery w Zenicie. Nie ma na to wielkich szans, szefostwo stawia głównie na zagranicznych trenerów, a sam "Sierioża" podobno popadł w konflikt z Siergiejem Fursenką, dyrektorem generalnym Zenitu.
Siergiej Siemak to człowiek, który może być wzorem dla innych także w kwestiach pozasportowych - wraz z żoną zaadoptował niepełnosprawną dziewczynkę, z niezwykle rzadką wadą letalną, zwaną "zespołem syreny". Za to, jak i za finansowe wsparcie sierocińców, otrzymał nagrodę za działalność na rzecz dzieci. Warto podkreślić, że dziewczynka to ósme dziecko w rodzinie. Dlatego też z powodu licznej rodziny musiał zrezygnować z zaplanowanego stażu w Manchesterze City.
I wreszcie najważniejsi - Roman Pawliuczenko i Andriej Arszawin. Jeden z nich po Euro dostał szansę gry w Tottenhamie, drugi w Arsenalu. Pierwszy z Rosjan, w zeszłym roku, dołączył do Araratu Moskwa, nowo powstałego moskiewskiego tworu, który zadebiutował w trzeciej lidze. Szybko jednak rozwiązał kontrakt z klubem i utrzymuje status wolnego zawodnika, po tym jak odrzucił oferty z Indii, Indonezji i Wietnamu. Podobno i on planuje sprawdzić się w roli trenera.
Ale to jednak Arszawin jest największym symbolem najpiękniejszego snu reprezentacji. Po powrocie z Londynu zdołał podnieść Puchar za Mistrzostwo Kraju i... udał się do kazachskiego Kajratu Ałmaty, gdzie wciąż pokazuje, że ma "to coś" i strzela całkiem sporo bramek. W 2017 roku został nawet uznany za najlepszego piłkarza Kazachstanu. Sam Stanisław Czerczesow przyznał, że wciąż monitoruje poczynania zawodnika i gdyby tylko Arszawin był z dziesięć lat młodszy to powołałby go bez wahania. Chociaż można raczej uznać, że ta wypowiedź była jedynie kurtuazją i grzecznym powstrzymaniem zapędów dziennikarzy, to wciąż pokazuje jak wielkim sentymentem obdarzony jest ten zawodnik.
W życiu prywatnym Arszawin nadal przeżywa wzloty i upadki. Nie tak dawno nawoływał swoją drugą żonę do powrotu, po tym jak kolejny raz dał się ponieść nadmiernemu pijaństwu i skutkach z nim związanych. W mediach zaś co jakiś czas pojawiają się przesycone pesymizmem i rezygnacją wyznania zawodnika - w ostatnim wywiadzie dla sports.kz wyznał, że pewnie nawet nie będzie oglądać Mistrzostw Świata.
Ostatnie sparingi reprezentacji Rosji raczej nie nastrajają optymizmem - nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewa się powtórzenia turniejowego sukcesu sprzed dziesięciu lat, Samo wyjście z grupy będzie uznawane za sukces przy jednoczesnym uniknięciu kompromitacji. Jeśli wtedy na skrzydle szalał Arszawin, a na wahadle błyszczał Żyrkow, tak teraz też można wyróżnić kilku piłkarzy z potencjałem na świetną grę - jest dwukrotny król strzelców ligi rosyjskiej, Fiodor Smołow, obdarzony wszystkimi atrybutami jakich potrzebuje środkowy napastnik, jest grający w pomocy Aleksandr Gołowin, którego ostatnio wychwalał Arsene Wenger i, którym podobno, interesują się takie marki jak Napoli czy Borussia. W kadrze są też inni bliźniacy, Miranczukowie, którzy potrafią zaskoczyć rywala technicznymi zagraniami. Kto wie... jeśli nawet nie pomogą reprezentacji, to może któryś z nich, ucząc się na błędach poprzedników, napiszę nowa piłkarską historię, tyle że z happy-endem?