Chłopcy na medal. Od kancelarii po pomoc dzieciom. Co robią zawodnicy "brązowej" ekipy Hiddinka? Tylko kilku gra dla Rosji

10 lat temu reprezentacja Rosji podbiła serca połowy piłkarskiego świata. Wygrana ze Szwecją i Grecją w fazie grupowej, fenomenalny ćwierćfinał z Holandią zakończony wynikiem 3:1. W końcu brutalne wybudzenie ze snu przez Hiszpanię, która w końcu sięgnęła po puchar. 10 lat, a zmieniło się... wszystko i nic. Co dzieje się z piłkarzami, który namieszali na Euro?

Nikogo pewnie nie zdziwi fakt, że Igor Akinfiejew wciąż broni dostępu do bramki CSKA i reprezentacji Rosji. Jest również jej kapitanem. Wciąż ma tam pewny plac gry mimo że, akurat na tę pozycję na boisku, Rosja ma w czym wybierać - rewelacyjnie spisuje się ostatnio Andriej Łuniow z Zenitu czy młody Aleksandr Selichow. Akinfiejew ma jednak coś, czego nie mają inni - to prawdziwy lider, spokojnie można określić go też spadkobiercą Lwa Jaszyna. W 2008 roku porównywano go klasą z Gianlugigim Buffonem i wieszczono transfer do zachodniego klubu. Nie wyszło. Za to w moskiewskiej drużynie wykręcił naprawdę porządne liczby - przez 15 lat gry w CSKA przekroczył barierę 50 000 minut na boisku, co daje już prawie 600 meczów. Wciąż jest też jednym z najpopularniejszych zawodników na świecie - jest jednym z dziewięciu Rosjan uwzględnionych przez World Soccer, jednak już jedynym z członków "brązowej ekipy". Dwóch bramkarzy, którzy byli wtedy rezerwowymi, także radzi sobie nie najgorzej.

Z bramki do kancelarii

Wiaczesław Małafiejew, po zakończeniu kariery, zajął się biznesem, ukończył prawo i otworzył własną kancelarię, która pomaga zawodnikom w sporach klubowych. Po śmierci Konstantina Sarsanii otrzymał też stanowisko wicedyrektora sportowego w Zenicie, w którym to w 2016 roku zakończył karierę. Wynik? Całkiem niezły 442 mecze przez 17 lat. Trzeci z golkiperów, Władimir Gabułow, w imię zasady lepiej późno niż wcale, zdecydował się na transfer na zachód. Zawodnik został wykupiony z Arsienału Tuła przez Club Brugge. Co ciekawe wciąż ma szansę na pozycję bramkarza nr 3 kadry - został powołany przez Czerczesowa na listopadowe mecze z Argentyną i Hiszpanią. Osetyńczyk argumentował tę decyzję olbrzymim doświadczeniem, jakie niewątpliwie, Gabułow posiada.

Świat się skończy, a obrona CSKA dalej taka sama

Inny zawodnik tej ekipy, Iwan Sajenko, zakończył reprezentacyjną karierę w 2011 roku z powodu nawracającego bólu kolan, jednak bracia Bierezuccy, Siergiej Ignaszewicz, Jurij Żyrkow, Dmitrij Torbiński czy Aleksandr Aniukow nadal regularnie wybiegają na boisko. W środowisku piłkarskim wciąż krąży żart, który mówi, że świat się skończy, a obrona CSKA nadal będzie składać się z tych samych zawodników - wspomnianych bliźniaków Aleksieja i Wasilija oraz  Ignaszewicza, który ma już na koncie 800. meczów w karierze. Cała trójka przypomniała o sobie szerszemu gronu kibiców m.in. w dwumeczu z londyńskim Arsenalem w Lidze Europy. Przypomniała w dosłownym tego słowa znaczeniu - skład defensywy "Koni" był taki sam jak w poprzednim pojedynku tych ekip w... 2006 roku. Ukazała jednak swoje słabości i fakt, że wiek nie pozwala już chociażby na dobrą zwrotność. Nie zmienia to faktu, że w obliczu kontuzji Wasina i Dzikiji, wciąż są... najlepszymi zawodnikami na swojej pozycji w kraju. Dramat? To mało powiedziane. Żarty o nieśmiertelności braci i "trzeciego bliźniaka" mogą jednak wkrótce przejść do lamusa, gdyż cała trójka środkowych obrońców CSKA prawdopodobnie zakończy kariery i zajmie się pracą na rzecz klubu. Kolejny z graczy, Jurij Żyrkow jest zawodnikiem Zenitu i wciąż ma tę szybkość i umiejętności techniczne, których może pozazdrościć mu wielu młodych graczy, Aleksandr Aniukow gra w rezerwach klubu z Petersburga, zaś Dmitrij Torbiński, w lutym 2018 roku, podpisał umowę z Baltiką Kaliningrad, drużyną z drugiego poziomu rozgrywkowego. 

Udał kontuzję, bo chciał zobaczyć mecz Serie A

Paweł Pogrebniak, co prawda na Euro nie pojechał z powodu urazu kolana, ale miał wpływ na awans reprezentacji Rosji na mistrzostwa w Austrii i Szwajcarii. Wiąże się z nim ciekawa historia - Rosjanin jest obecnie zawodnikiem beniaminka Premjer-Ligi, FK Tosno. Przeniósł się tam w tym roku po tym jak Dynamo zerwało z nim trwający jeszcze pół roku kontrakt. Potrzebowano wymówki, gdyż klub w obliczu problemów finansowych musiał pozbyć się zawodnika, z którego i tak nie było pożytku - zagrał tylko z 24 minuty i był daleki od choćby porządnej formy. Zawodnik znacznie ułatwił im to zadanie - w dniu ligowego meczu z Anży symulował kontuzję. Zrobił to po to by... obejrzeć z trybun mecz Serie A pomiędzy Juventusem a Interem. Sprawa zapewne nie wyszłaby na jaw, gdyby nie fakt, że towarzyszący mu bracia wrzucili na social media pamiątkowe zdjęcie z obiektu Bianconerich. To, oraz inne przewinienia - odebrane prawo jazdy za jazdę pod wpływem alkoholu czy też gra w meczu absolwentów Akademii Spartaka w stroju innego sponsora technicznego, niż ten, który dostarcza sprzęt Dynamo - zaważyły na decyzji moskiewskiego klubu. Pogrebniak za pośrednictwem prawnika zapowiedział walkę o odszkodowanie. Kilka dni temu Komisja Ligi.., przychyliła się do wniosku piłkarza. Klub musi zapłacić mu pieniądze, które otrzymałby do końca obowiązywania kontraktu. W Tosno zaś.. odżył. Beniaminek jest raczej pewnym kandydatem do spadku, ale nie zmienia to faktu, że była gwiazda reprezentacji odzyskała cień dawnego blasku - w kwietniowym meczu z Urałem Jekaterynburg strzelił dwie bramki w jednym meczu. Pierwszy raz od... 10 lat.

Rosja - Walia Rosja - Walia Hassan Ammar / AP (AP Photo/Hassan Ammar)

Z boiska do gabinetów i na trenerskie ławki

Jeden z najbardziej charyzmatycznych zawodników tamtejszego składu, chociaż wtedy rezerwowy, Roman Szyrokow skupia się na samokształceniu pod kątem zarządzania rosyjską piłką. Znalazł zatrudnienie jako doradca w moskiewskich Chimkach i Ministerstwie Kultury Fizycznej, Sportu i Młodzieży w obwodzie Moskiewskim. Koordynuje on rozwój amatorskiej ligi piłkarskiej w Rosji, tzw. LFL, co jest znacznie bardziej decyzyjną funkcją. Oczywiście Szyrokow znany swego czasu z, delikatnie mówiąc, ciętego i barwnego języka bardzo często udziela się w mediach i komentuje wydarzenia ze świata sportu.

Część członków brązowej ekipy skupiła się na pracy w sztabie szkoleniowym - Igor Siemszow jest asystentem głównego trenera w Arsienale Tuła, Konstantin Zyrianow prowadzi Zenit-2, w którym to, przez pewien czas, był grającym trenerem, ale największą karierę w tej dziedzinie ma szansę zrobić Siergiej Siemak. Pomocnik który w 2008 był jedną z głównych postaci drużyny Guusa Hiddinka, był wówczas zawodnikiem kazańskiego Rubina, karierę zakończył w Zenicie, z którym związał się na dłużej. Był kolejno asystentem Luciano Spalletiego, Andre Villasa-Boasa, Mircei Lucescu oraz Leonida Słuckiego w reprezentacji Rosji. Po zwolnieniu rumuńskiego szkoleniowca z Zenitu wielu widziało w nim jego następcę. Zarząd klubu z Petersburga postawił jednak na głośnie nazwisko Roberto Manciniego, co można już spokojnie określić mianem totalnej klapy. Siergiej Siemak nie próżnował, zdobył licencję UEFA Pro i związał się umową z FK Ufą, która jest swego rodzaju rewelacją sezonu 2017/2018. To drużyna ze średniej półki, ułożona wcześniej przez Wiktora Gonczarenkę, zaskakuje wszystkich - nie ma ani nowego stadionu ani żadnej gwiazdy w składzie, a jednak zajmuje dość mocne, 7. miejsce w tabeli, wyprzedzając takie marki jak Dynamo czy Rubin. Imponują pomysłową grą, dążeniem do celu i bardzo dobrym przygotowaniem taktycznym. Mimo, że Siemak przedłużył z drużyną z Ufy kontrakt na kolejne dwa lata to wielu kibiców Zenitu marzy o tym, że w końcu obejmie stery w Zenicie. Nie ma na to wielkich szans, szefostwo stawia głównie na zagranicznych trenerów, a sam "Sierioża" podobno popadł w konflikt z Siergiejem Fursenką, dyrektorem generalnym Zenitu.

Arszawin wciąż strzela, ale ma swoje problemy

Siergiej Siemak to człowiek, który może być wzorem dla innych także w kwestiach pozasportowych - wraz z żoną zaadoptował niepełnosprawną dziewczynkę, z niezwykle rzadką wadą letalną, zwaną "zespołem syreny". Za to, jak i za finansowe wsparcie sierocińców, otrzymał nagrodę za działalność na rzecz dzieci. Warto podkreślić, że dziewczynka to ósme dziecko w rodzinie. Dlatego też z powodu licznej rodziny musiał zrezygnować z zaplanowanego stażu w Manchesterze City.

I wreszcie najważniejsi - Roman Pawliuczenko i Andriej Arszawin. Jeden z nich po Euro dostał szansę gry w Tottenhamie, drugi w  Arsenalu. Pierwszy z Rosjan, w zeszłym roku, dołączył do Araratu Moskwa, nowo powstałego moskiewskiego tworu, który zadebiutował w trzeciej lidze. Szybko jednak rozwiązał kontrakt z klubem i utrzymuje status wolnego zawodnika, po tym jak odrzucił oferty z Indii, Indonezji i Wietnamu. Podobno i on planuje sprawdzić się w roli trenera.

Ale to jednak Arszawin jest największym symbolem najpiękniejszego snu reprezentacji. Po powrocie z Londynu zdołał podnieść Puchar za Mistrzostwo Kraju i... udał się do kazachskiego Kajratu Ałmaty, gdzie wciąż pokazuje, że ma "to coś" i strzela całkiem sporo bramek. W 2017 roku został nawet uznany za najlepszego piłkarza Kazachstanu. Sam Stanisław Czerczesow przyznał, że wciąż monitoruje poczynania zawodnika i gdyby tylko Arszawin był z dziesięć lat młodszy to powołałby go bez wahania. Chociaż można raczej uznać, że ta wypowiedź była jedynie kurtuazją i grzecznym powstrzymaniem zapędów dziennikarzy, to wciąż pokazuje jak wielkim sentymentem obdarzony jest ten zawodnik.

W życiu prywatnym Arszawin nadal przeżywa wzloty i upadki. Nie tak dawno nawoływał swoją drugą żonę do powrotu, po tym jak kolejny raz dał się ponieść nadmiernemu pijaństwu i skutkach z nim związanych. W mediach zaś co jakiś czas pojawiają się przesycone pesymizmem i rezygnacją wyznania zawodnika - w ostatnim wywiadzie dla sports.kz wyznał, że pewnie nawet nie będzie oglądać Mistrzostw Świata.

Brązowi medaliści Euro 2008 Brązowi medaliści Euro 2008 sport.pl

Ostatnie sparingi reprezentacji Rosji raczej nie nastrajają optymizmem - nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewa się powtórzenia turniejowego sukcesu sprzed dziesięciu lat, Samo wyjście z grupy będzie uznawane za sukces przy jednoczesnym uniknięciu kompromitacji. Jeśli wtedy na skrzydle szalał Arszawin, a na wahadle błyszczał Żyrkow, tak teraz też można wyróżnić kilku piłkarzy z potencjałem na świetną grę - jest dwukrotny król strzelców ligi rosyjskiej, Fiodor Smołow, obdarzony wszystkimi atrybutami jakich potrzebuje środkowy napastnik, jest grający w pomocy Aleksandr Gołowin, którego ostatnio wychwalał Arsene Wenger i, którym podobno, interesują się takie marki jak Napoli czy Borussia. W kadrze są też inni bliźniacy, Miranczukowie, którzy potrafią zaskoczyć rywala technicznymi zagraniami. Kto wie... jeśli nawet nie pomogą reprezentacji, to może któryś z nich, ucząc się na błędach poprzedników, napiszę nowa piłkarską historię, tyle że z happy-endem?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.