Sport.pl zagląda do kuchni Tomasza Leśniaka

Przez 12 lat przeżył sześciu selekcjonerów. Gotował dla Realu Madryt i Barcelony. Latem pojedzie na swój piąty wielki turniej. Tomasz Leśniak, szef kuchni reprezentacji Polski, to bohater drugiego planu. Ale jego wkład w polski sukces jest nie do przecenienia.
Artur Jędrzejczyk, Krzysztof Mączyński, Michał Pazdan, Kamil Wilczek, Łukasz Teodorczyk, Tomasz Leśniak Artur Jędrzejczyk, Krzysztof Mączyński, Michał Pazdan, Kamil Wilczek, Łukasz Teodorczyk, Tomasz Leśniak FB/@Łączy nas piłka

Z polską kadrą Tomasz Leśniak współpracuje już od 2006 roku. Mistrzostwa świata w Niemczech, Euro 2008, 2012 i 2016, a za chwilę kolejny mundial, tym razem w Rosji. Zawodowy życiorys szefa reprezentacyjnej kuchni imponuje. Żaden z piłkarzy drużyny prowadzonej przez Adama Nawałkę nie ma na koncie tylu wielkich turniejów, co on. Przez ten czas miał swoje miejsce w sztabach Pawła Janasa, Leo Beenhakkera, Stefana Majewskiego, Franciszka Smudy i Waldemara Fornalika. W międzyczasie gotował dla kilku wielkich klubów: Realu Madryt, Barcelony, Celticu Glasgow, Bazylei czy Blackburn. Już latem przed Leśniakiem kolejne olbrzymie wyzwanie - w Rosji.

Show w kuchni

Przez długie lata Leśniak odpowiadał za prestiżową kuchnię hotelu Sheraton. Od niedawna postawił jednak na swój biznes. Nieopodal Rynku Głównego w Krakowie otworzył obok siebie restaurację Nota i bistro Bene. Sąsiadujące lokale łączy nie tylko osoba Tomka, ale także imponująca podziemna kuchnia. Kłęby pary, skrzynie kolorowych warzyw i krzątający się w białych kitlach kucharze mimowolnie przenoszą nas w klimat królujących w telewizji kulinarnych show. Leśniak sam miał zresztą kiedyś swój program, choć "Spalony" nie zrobił furory na antenie Kuchnia.tv. Bo choć przygodę z reprezentacją krakowianin zaczynał od legendarnej konferencji prasowej w Niemczech na którą wysłał go załamany po porażce z Ekwadorem trener Janas, to znacznie lepiej, niż przed kamerami, czuje się w swoim królestwie wypełnionym rondlami, piekarnikami i nożami.

Grzegorz Krychowiak i Tomasz Iwan żartują podczas treningu w La Baule Grzegorz Krychowiak i Tomasz Iwan żartują podczas treningu w La Baule KUBA ATYS

Droga na wschód

Praca Leśniaka zaczyna się nawet kilka miesięcy przed eliminacyjnymi meczami. Zanim zawodnicy wsiądą do samolotu i ruszą w podróż po punkty, Tomek już dawno wie, co będą jeść. Do jego obowiązków należą kontrole, nazywane fachowo "side inspection". A te odbywają się wiele tygodni przed rywalizacją na boisku. Zazwyczaj towarzyszy mu w nich Tomasz Iwan odpowiedzialny za wybór hoteli. Na miejscu rozpoczyna się dzień pełen procedur. Na przystawkę spotkanie z miejscowym szefem kuchni. Później sprawdzanie certyfikatów żywności, które muszą spełniać normy Unii Europejskiej. Do tego świeżość produktów, szczególnie mięsa i nabiału, a także wyniki badań wody i funkcjonowania działającego w hotelu systemu jej filtracji. Na koniec trzeba jeszcze ustalić, co można znaleźć na miejscu, a co trzeba zabrać z Polski.

Im dalej na wschód, tym inspekcje odbywają się wcześniej. Niektóre - nawet pół roku przed meczami! A, że w ostatnich eliminacjach graliśmy z Gruzją, Kazachstanem i Armenią, to Leśniak w samolocie spędził kilkadziesiąt długich godzin.

- Najwcześniej lecieliśmy do Kazachstanu. Bardzo obawiałem się tej wyprawy, bo pamiętałem Astanę z czasów, gdy byliśmy tam z Beenhakkerem. Ale o dziwo hotel zmienił się nie do poznania, był super nowoczesny. Nie było też kłopotu z produktami. Kazachstan nie może ściągać niektórych składników z Rosji, która objęta jest embargiem, więc wymyślił sobie, że jedzenie kupi w sąsiedniej Turcji. A ta natomiast bierze wszystko z Europy. I tą trasą naprawdę dobre jakościowo jedzenie trafia do Kazachstanu - wyjaśnia szef kuchni.

Kolega z Ukrainy

W życiu Leśniaka zdarza się ostatnio coraz więcej niespodzianek. Przez 12 lat pracy dla reprezentacji zdążył zwiedzić cały świat. Był już w niemal wszystkich krajach europejskich, gotował w Tajlandii i Stanach Zjednoczonych, odwiedził Zjednoczone Emiraty Arabskie. Dzięki olbrzymiemu doświadczeniu na znajomych napotyka się niemal wszędzie. W kazachskim hotelu Rixos President szefem kuchni był Ukrainiec, który gotował Polakom w Charkowie, gdzie bez powodzenia walczyliśmy o punkty eliminacji mistrzostw świata. Podobnie, jak jego zastępca. W Czarnogórze dyrektor gastronomii Hiltona, gdzie spali zawodnicy, współpracował z Leśniakiem kilka lat wcześniej w Belgradzie - gdy kadra Leo Beehakkera zremisowała z Serbami. Znajoma była też szefowa kuchni, która do Hiltona przeniosła się z hotelu Podgorica, gdzie natomiast reprezentacja spała w 2012 roku.

- Pokręcone to wszystko, ale to sama prawda. Góra z górą się nie zejdzie, a człowiek z człowiekiem zawsze. To bardzo ułatwia pracę. W Kazachstanie znajomy szef od razu postawił sprawę jasno. "Tomek, my wiemy czego ty potrzebujesz. Ustalmy szczegóły, detale i będziemy na ciebie czekali aż wrócisz z reprezentacją". Mi też jest automatycznie lżej. Mogę wrócić pamięcią do tamtych miejsc, przeanalizować ich plusy i minusy, założyć czego mogę się po tych ludziach spodziewać, czego mogę od nich oczekiwać - wyjaśnia Leśniak.

Magiczny rosół

Złocisty płyn ma dodać piłkarzom nie tylko siły, ale i szczęścia. Jeden za drugim nalewają go z porcelanowych waz. Obecność przed meczem aromatycznej zupy to zwyczaj dłuższy, niż reprezentacyjny staż któregokolwiek z kadrowiczów. Przestrzegał go każdy kolejny selekcjoner. Nawałka również. Gdziekolwiek byśmy więc nie byli i jakikolwiek rywal by na nas nie czekał, na stole podczas obiadu poprzedzającego walkę na boisku musi zaleźć się rosół. Ten reprezentacyjny gotowany jest na perlicy i giczy cielęcej.

- W dniu meczu nigdy nie zmieniam menu. Od lat jest to samo. Na śniadanie ryżanka lub jaglanka. Na obiad poza rosołem, który jest świętością, serwujemy krem ze słodkich ziemniaków, gotowane udka perliczki, które wcześniej wyjmuję z zupy i obieram ze skóry. Tak samo pierś z kurczaka. Poza tym jest też jakiś filet z białej ryby i koniecznie polędwica wołowa. Węglowodany bierzemy z makaronu, kaszy jaglanej, ryżu białego, dzikiego, a także ryżu z curry - wylicza Leśniak, który przyznaje, że choć składniki meczowego menu nieco ewoluowały (doszły bataty i dziki ryż), to receptura rosołu jego jest ponadczasowa. - Robię go od 12 lat i nie ma mowy, abym coś w nim zmienił - zapewnia.

Trener Adam Nawałka Trener Adam Nawałka ADRIANNA BOCHENEK

Obiad bez zupy? Nie istnieje

Już po obiedzie piłkarze mogą skusić się na kaszę gryczaną białą, paloną i gotowaną na mleku kokosowym, tak samo przygotowany ryż, a także naleśniki (koniecznie w wersji bez glutenu). Nie brakuje też spaghetti bolonese, które również stało się częścią przedmeczowej celebry. Makaron w sosie musi znaleźć się na talerzu magazyniera Pawła Kosedowskiego.

Za rybami i zupami przepada natomiast selekcjoner. - Bardzo lubi ryby, szczególnie te dobrze przyrządzone. Ja najczęściej preferuję ryby oceaniczne i jemu to smakuje. Przepada też za zupami, chyba z racji tego, że jest Polakiem. Bo dla mnie także obiad bez zupy nie istnieje - tłumaczy Leśniak.

Bonito

Już niedługo wielka wyprawa na wschód. Przygotowania do wyjazdu do Rosji idą pełną parą. Tomkowi trudno jednak oczekiwać, że tym razem pójdzie tak gładko, jak w Hiszpanii, gdzie w 2010 roku Polacy wybrali się na towarzyski mecz z przyszłymi mistrzami świata. I to mimo, iż ten zakończył się porażką 0:6. W kuchni poszło jednak znakomicie. Nie przeszkadzał nawet fakt, że pozostali kucharze mogliby bez kłopotu odgrywać rolę ojca Leśniaka. Najstarszy z nich każdego ranka ciągnął młodszego kolegę za rękaw zabierając go na rybny targ. A tam wybrał dla gości najlepsze sztuki.

- A żeby było zabawnie, nic a nic nie mówił po angielsku. A ja zero po hiszpańsku. Oferowali mu nawet tłumacza, ale on tylko machnął na nich ręką i zabrał mnie na ten rynek. Dogadywaliśmy się na migi, ale wyszło to kapitalnie. Uwielbiam Hiszpanię, można tam dostać wspaniałe, świeże rzeczy. No i atmosfera była świetna. Nazywali mnie "Bonito". W ich slangu to znaczy "młody tuńczyk". Jak te dziadki robiły trzy kroki, to ja oblatywałem w tym czasie całą kuchnię. Ale rozumieliśmy się bez słów - opowiada ze śmiechem.

Niezależnie od tego, gdzie wybierają się piłkarze, na każdy wyjazd Tomek zabiera 30-kilogramowa paczkę produktów z Polski. Zawsze więc ma przy sobie białą kaszę gryczaną niepaloną, kaszę jaglaną, płatki ryżowe, ryż czerwony czy ryż dziki. Wszystko to, czego może nie dostać za granicą, a bez czego nie wyobraża sobie swoje kuchni. Kiedy więc przyszło nam wyruszyć na mistrzostwa Europy, suche produkty Leśniaka zajęły dwie palety. Oby więc w Rosji potrzebna była jeszcze jedna, dodatkowa, która wystarczy aż do finału.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.