Liga Mistrzów. Bayern - PSG 3:1. Sposobem, nie siłą

Przez kilka ostatnich lat kibice zdążyli zapomnieć, jak Bayern wyglądał w głębokiej defensywie. Pep Guardiola wymagał od swoich podopiecznych bardzo aktywnego nastawienia w pressingu, od którego za bardzo nie potrafił odejść Carlo Ancelotti. Z tym konceptem kierowani przez Włocha Bawarczycy sromotnie polegli w Paryżu. Pragmatyczny Jupp Heynckes postawił w rewanżu na zgoła odmienne rozwiązanie.

Trzymanie głębi

Defensywa w 4-5-1 na własnej połowie to zwykle pomysł zarezerwowany dla outsiderów, którzy zagęszczają strefy bliżej bramki możliwie dużą liczbą graczy. Heynckes postawił jednak na to rozwiązanie, by zostawić jak najmniej miejsca perfekcyjnym technicznie gwiazdom PSG. Gdyby linia obrony była przesunięta wyżej, jakikolwiek celny przerzut w okolice pola karnego Niemców mógłby się dla nich skończyć realnym zagrożeniem. Przy stylu gry zaproponowanym przy Heynckesa to zagrożenie udało się zredukować do minimum. Lewandowski zaczynał operować w okolicy środka pola, starając się delikatnie wypychać akcję do boku i skutecznie utrudniając obrońcom rywala wyprowadzanie piłki. W sytuacji, gdy któryś z graczy paryżan schodził głębiej ze wsparciem, natychmiast otrzymywał asystę ze strony jednego z pomocników. W środku Bayernu nadal pozostawało przy tym czterech graczy, którzy kontrolowali całą szerokość boiska. W ten sposób ogromny potencjał PSG w ofensywie został skutecznie sparaliżowany.

x
Andrzej Gomołysek

Bayern w 4-5-1 na własnej połowie. Skrzydłowi blokują rozegranie do boku, Lewandowski wypycha zawodnika z piłką ze środka. James sytuacyjnie kryje indywidualnie zawodnika schodzącego ze wsparciem, reszta pomocników przesuwa się do środka.

Cierpliwość popłaca...

Mimo, że przez większą część meczu goście musieli gonić wynik, na koniec spotkania posiadanie piłki i tak było wyższe po stronie Bayernu. Niemcy jednak niekoniecznie skupiali się na tym, żeby przy użyciu skomplikowanych, składających się z wielu podań akcji, stwarzać sobie szanse. Utrzymywanie się przy futbolówce w dużej części było kolejnym elementem strategii obronnej. Bawarczycy wymieniali wiele bezpiecznych podań, często wszerz boiska i do tyłu. Jeśli znalazło się przy tym znaleźć lukę w liniach rywala - starali się to wykorzystać. Jeśli nie - piłka krążyła dalej, by jeszcze bardziej podmęczyć i uśpić rywali.

...ale szybkość strzela gole

W ten sposób jednak nie strzela się goli. Do stworzenia sytuacji Bayern musiał wykorzystać te momenty, kiedy paryżanie chwilowo zagapiali się w defensywie i tworzyli miejsce na szybsze i dalsze przerzuty. Przy uważnej grze obu drużyn do powodzenia akcji konieczne było szybkie zmienianie stref, by uniknąć podwojenia. Tego bardzo mocno brakowało Bayernowi w pierwszym meczu, kiedy często po otwierającym podaniu następował moment zawahania i spowolnienia. Nawet i w tym meczu każda taka sytuacja kończyła się stratą. Kiedy jednak po rozpoczęciu szybkiego ataku Bawarczycy parli do przodu, stawali się trudni do zatrzymania. Być może nie był to futbol najpiękniejszy, ale do bólu skuteczny.

x
Andrzej Gomołysek

Trzeci gol dla Bayernu. Piłka odzyskana na własnej połowie przez Tolisso, szybko rozprowadzona do spółki z Jamesem. Coman korzystając z miejsca wygrywa pojedynek i wpada w pole karne. Lewandowski ściąga uwagę obrony, akcję zamyka podążający za akcją Tolisso

Dziadek dobry, ale i mądry

Ten mecz pokazał, że Heynckes wrócił nie tylko po to, żeby poprawić atmosferę w szatni Bayernu. Taktykę na to spotkanie dobrał doskonałą i potrafił zmusić swoich podopiecznych do jej optymalnego wdrożenia. Styl Niemców nie był zbyt widowiskowi, przyniósł momenty, w których ten mecz stawał się nudny dla przeciętnego obserwatora. W obecnej jednak piłce do odnoszenia sukcesów takie podejście jest niezbędne. Kluczowe jest zminimalizowanie ryzyka strat i lekkie, choć kontrolowane szaleństwo przy wyprowadzaniu akcji. Heynckes pokazał, że można to dopracować w krótkim czasie, wyraźnie podnosząc tym samym jakość gry swojego zespołu.