Stadionowe białe słonie, czyli po co komu takie wielkie obiekty

Brazylijczykom po mundialu 2014 zostały ten sam problem, co w RPA cztery lata temu, a Polakom po Euro 2012 - jak zagospodarować wielkie stadiony.

Brazylijczycy mogli wydać dużo mniej

FIFA wymaga od organizatora mistrzostw świata ośmiu dużych stadionów do rozegrania imprezy. Brazylijczycy nie chcieli minimalizmu. Są wielkim narodem, więc wybudowali lub wyremontowali w sumie 12 stadionów. Dużą rolę odegrały tam ambicje polityków, którzy nie wyobrażali sobie, że region, w którym zostali wybrani, pozbawiony będzie meczów mistrzostw świata. Kosztowało to wszystko 4 miliardy dolarów. Rachunek byłby niższy aż o 1,6 mld, gdyby zrezygnowano z budowy czerech obiektów w najbardziej kontrowersyjnych miejscach, gdzie nie mają one żadnych szans, aby zarabiać na swoje utrzymanie.
- Jedyną rzeczą, która jest gorsza od wydawania mnóstwa pieniędzy na stadion, jest wydanie ich na obiekt, którego nikt nie będzie używał - powiedział agencji AP, Victor Matheson, ekonomista zajmujący się sportem w College of the Holy Cross w Worcester. - Żaden uniwersytecki ekonomista nie sądzi, że wydawanie pieniędzy na infrastrukturę sportową jest szczególnie dobrą inwestycją.
Inny ekonomista Robert Baade z Lake Forest, który był w Brazylii przed mistrzostwami i rozmawiał z urzędnikami ministerstwa sportu, mówi natomiast: - Oni mieli pomysł, że te nowe stadionu będą służyć jako katalizator ekonomicznego rozwoju. To jednak nie działa w ten sposób. To nie są sklepy otwarte dzień w dzień od dziewiątej do dziewiątej. Przez mnóstwo czasu w ciągu roku stadiony w Brazylii nie są używane.
To samo dotyczy innych krajów, które organizowały wielkie piłkarskie imprezy. Choćby Polski, gdzie stadiony wybudowane na Euro wciąż przynoszą straty i ciągle nie ma pomysłu, jak je intensywnie wykorzystać.
Na kolejnych stronach krótka lista największych tzw. białych słoni - czyli nietrafionych stadionowych inwestycji, które nie tylko nie mają najmniejszych szans się zwrócić, ale w dodatku co roku przynoszą straty.

Cuiaba

Stadion kosztował 260 mln dolarów i może pomieścić 40 tys. widzów. Na co dzień gra na nim miejscowy klub Cuiaba, który występuje w brazylijskiej trzeciej lidze. Na pierwszy mecz po mistrzostwach świata przeciwko Paysandu przyszło 14 tys. widzów - gigantycznie dużo, jeśli wziąć pod uwagę dotychczasową frekwencję. Wcześniej mecze oglądało średnio 1000 kibiców. Działacze klubu z Cuiaby mają nadzieję, że teraz ta liczba się zwiększy choćby do 4 tysięcy. Jeśli tak będzie to i tak 85 proc. miejsc na stadionie będzie pustych (pojemność obiektu zostanie zmniejszona do 28 tys. widzów).

Brasilia

Obiekt za 900 mln dolarów to drugi najdroższy piłkarski stadion świata po Wembley w Londynie. Pomieścić może 69 tys. widzów, a będzie główną areną dla meczów brazylijskiej czwartej ligi miejscowego zespołu Brasilia FC. Z tym, że najbliższe mecz o punkty czekają wielki stadion dopiero w przyszłym roku. Brasilia FC odpadła bowiem z rozgrywek na etapie eliminacji regionalnych. Teraz więc będzie grać o punkty dopiero w mistrzostwach stanowych, które rozpoczną się w styczniu.

Natal

Stadion w Natalu kosztował 178 mln dolarów. To drugi najtańszy obiekt mistrzostw świata. Miejscowy klub America Natal gra w brazylijskiej Serie B (II liga). Obiekt może pomieścić 40 tys. widzów. Na ligowe mecze zapełnia się najwyżej w dziesięciu procentach. 3,9 tys. osób przyszło na pierwszy po mundialu mecz Ameriki z Bragantino.

Manaus

Arena de Amazonia kosztowała 270 mln dolarów. Może pomieścić 41 tys. ludzi i pierwszy mecz o punkty będzie gościć dopiero w przyszłym roku, gdy zaczną się mistrzostwa stanu. Grający na co dzień na tym stadionie zespół Nacional nie zakwalifikował się do rozgrywek brazylijskiej czwartej ligi. Zanim Nacional przeniósł się na Arenę de Amazonia wystarczał mu obiekt o pojemności 4 tys. widzów.

Kapsztad

To był najdroższy stadion na mistrzostwa świata 2010 r. Kosztował 600 mln dolarów, może pomieścić 61 tys. widzów. Należy do władz miejskich. To one zawarły z miejscowym Ajaksem umowę na wykorzystanie stadionu. Umowa wygasła w tym roku, po sezonie. Ajax nie bardzo chce jej odnowić, bo wynajem jest zbyt kosztowany. Wielki stadion nie przyciągał rzesz kibiców. W ubiegłym roku raptem 8,1 tys. na jeden mecz. Na obiekt nie chcieli się też przenieść rugbiści Western Stormers, którzy powiedzieli, że ich na to nie stać. Teraz władze miejskie zastanawiają się, czy nie przeznaczyć stadionu na mieszkania dla najuboższych. Rok rocznie stadion przynosi ok. 8 mln dolarów strat rocznie, mimo wielu odbywających się na nim koncertów. W 2013 r. grali tam: Red Hot Chili Peppers, Bon Jovi, Justin Bieber, Rihanna.

Port Elizabeth

Nelson Mandela Bay Stadium kosztował 270 mln dolarów, może pomieścić 48,5 tys. widzów, ale tylu widzów nigdy na nim nie zasiadło. Na mistrzostwach świata pojemność była mniejsza. Żaden klub piłkarski z RPA przez cztery lata nie zdecydował się wynająć tego obiektu aż do tego sezonu. W końcu utworzony w 2010 r. Chippa United zamierza grać na Mandela Bay Stadium. Pierwsze mecze nowego sezonu w sierpniu.

Polokwane

Peter Mokaba Stadium może pomieścić 41,7 tys. widzów, ale mecze miejscowego Polokwane City ogląda średnio 6,7 tys. kibiców. W regionie nie ma też żadnego zespołu rugby, który pomógłby w utrzymaniu stadionu. Obiekt, którego budowa kosztowała 150 mln dolarów, cały czas przynosi tylko straty.

Taką samą historię można napisać o kolejnych siedmiu stadionach MŚ 2010. Żaden nie zarabia na swoje utrzymanie.

Stadion Narodowy w Warszawie

Jeden z najdroższych stadionów piłkarskich na świecie w przeliczeniu kosztów na jedno miejsc. Kosztował niemal 2 miliardy złotych, a może pomieścić 58 tys. widzów. Od chwili oddania do użytku w styczniu 2012 rokrocznie przynosi straty. Ostatnio - w 2013 roku - 21 mln złotych. W tym roku straty mają być niższe. Od 2015 r. stadion ma już przynosić zyski. Zarówno minister, który to obiecywał jak szef zarządzającej stadionem spółki, który poparł te słowa, już na swoich stanowiskach nie pracują.

Miyagi Stadium

To największy biały słoń wśród japońskich stadionów zbudowanych na mundial 2002 r. Kosztował 318 mln dolarów i może pomieścić 49 tysięcy widzów. Nie gra tu żaden klub piłkarski ani baseballowy (liga w tym sporcie jest w Japonii popularniejsza od piłki nożnej). Prefektura, do której należy stadion, rokrocznie do niego dopłaca. Japonia tak jak i inne kraje organizujące mistrzostwa świata zbyt optymistycznie oceniła ich gospodarczy efekt. Nie było turystycznego boomu, nie było nagłego wzrostu popularności miejscowej ligi. Dziś średnia liczba widzów na jeden mecz jest niemal 2 tys. osób mniejsza niż 10 lat temu.

Incheon Munhak Stadium

Stadion wybudowany na MŚ 2002 r. Na nim Polska wygrała z USA w swoim ostatnim meczu turnieju. Jeden z najmniej udanych obiektów tamtego mundialu. Kosztował 121 mln dolarów i mógł pomieścić 49 tys. widzów. Jego żywot praktycznie kończy się w tym roku - po igrzyskach azjatyckich. Miasto wybudowało kolejny stadion, mniejszy i bardziej funkcjonalny dla drużyny piłkarskiej Incheon United. Baseballiści miejscowego klubu też mają swój. Na igrzyska azjatyckie Koreańczycy postawili kolejne białe słonie - jak stadion do krykieta czy otwarty tor kolarski.

Więcej o: