Choć sklasyfikowane w rankingu FIFA na 201. miejscu (na 211 możliwych) San Marino składa się w większości z zawodników, którzy nie są profesjonalnymi piłkarzami, to reprezentacja tego kraju traktuje swoje obowiązki jak najbardziej poważnie. Dlatego też, gdy Thomas Mueller poddał w wątpliwość sens rywalizacji z piłkarzami z małej republiki, federacja zareagowała szybko i stanowczo, dosadnie tłumacząc Niemcowi, dlaczego nie ma prawa lekceważyć jej zawodników.
- Drogi Thomasie, masz rację. Mecze takie, jak ten piątkowy, nic nie znaczą - dla ciebie. Z drugiej strony, nie musisz przecież przyjeżdżać do San Marino, by robić coś, co nie ma żadnego znaczenia. Możesz spędzić weekend ze swoją żoną, leżąc na sofie w luksusowej willi, albo wystąpić na imprezie jednego ze swoich sponsorów, by zarobić kolejne kilkaset tysięcy euro - czytamy na początku listu otwartego napisanego przez szefa ds. PR reprezentacji San Marino, Alana Gasperoniego.
- Podam ci jednak kilka powodów, dla których ten mecz miał znaczenie. Miał sens choćby dlatego, bo udowodnił ci, że nawet przeciwko tak słabej drużynie, jak nasza, możesz nie strzelić bramki. I nie mów, że nie wkurzałeś się, gdy nie mogłeś ograć Simonciniego. To spotkanie pokazało też tobie i twoim szefom, że piłka nożna nie należy do was, ale do ludzi, którzy kochają futbol, czyli nas wszystkich - wylicza Gasperoni.
Przedstawiciel kadry San Marino podsumował swój wpis, podkreślając, że choć Niemcy dzierżą aktualnie tytuł najlepszej drużyny na świecie, to brakuje im klasy cechującej mistrzów: - Mecz udowodnił też, że wy, Niemcy, nigdy się nie zmienicie, mimo że historia nauczyła was, że "dokuczanie" innym nie zawsze gwarantuje zwycięstwo. Przede wszystkim jednak utwierdziłem się w przekonaniu, że choć wasi piłkarze mogą nosić najpiękniejsze na świecie stroje Adidasa, to i tak pozostaną tymi, którzy do sandałów zakładają skarpetki.
Niemiecka federacja nie ustosunkowała się ani do słów Muellera, ani komentarza Gasperoniego.
W tych klubach zarabia się najwięcej. Top10 bez Realu Madryt?