Wrażenia naszych specjalnych wysłanników do RPA - znajdziesz na blogach Rafała Steca i Michała Pola
W kwietniu do stolicy Katalonii przyjechał trener Raymond Domenech. Wizyta byłą sekretna, dopiero na tydzień przed rozpoczęciem mundialu wyszły na jaw jej kulisy. Domenech przyjechał, by szczerze i bezpośrednio powiadomić Henry'ego o tym, że nie dostanie powołania. Najbardziej doświadczony piłkarz kadry wicemistrzów świata przyjął wiadomość z niedowierzaniem, podobno jak nokautujący cios.
Otrząsnął się jednak i po kilku dniach przystąpił do kontrataku. Przekonywał, że mundial jest dla niego kwestią życia i śmierci, że jest gotów pojechać do RPA "jako prosty żołnierz". "W pewnym sensie padł na kolana, byleby pojechać na swoje czwarte mistrzostwa" - opisał sytuację magazyn "France Football". Domenech postawił warunki: "Nie będziesz kapitanem, będziesz rezerwowym". Henry się zgodził. Porozumienie zostało zawarte. Na liście 23 graczy powołanych znalazło się nazwisko piłkarza Barcelony, od dłuższego czasu dalekiego od wielkiej formy. Miejsce w składzie jego kosztem stracił Karim Benzema bądź Hatem Ben Arfa. Obaj 23-latkowie mają jeszcze czas, by zagrać w wielkim turnieju.
Duma 120-krotnego reprezentanta Francji, zdobywcy 51 bramek (rekord trójkolorowych) nie ucierpiała. Henry zdążył się już przyzwyczaić do swojej roli i w pewnym sensie odwdzięczyć Domenechowi. Strzelił wyrównującego gola w sparingu z Tunezją w Rades. Oczywiście wszedł z ławki rezerwowych, a ponieważ z boiska zszedł nowy kapitan Patrick Evra, założył na krótko opaskę kapitańską. Francuskie media mimo pewnej dwuznaczności sytuacji dobrze oceniają ruch Domenecha. Jeden piłkarz z takim doświadczeniem może w kluczowym momencie dać drużynie więcej niż nieokrzesany młokos. Taką rolę odgrywali w 2006 roku Zinedine Zidane i Patrick Vieira.
Wygraj Mundial! Załóż drużynę na Sport.pl i zgarnij 11 tys.! ?