Staszewski: Podział miejsc na Mundial? Zamiast Pucharu Świata zróbmy Puchar Polski. Bo liczy się biznes i dobra zabawa

FIFA przedstawiła w czwartek proponowany podział miejsc dla poszczególnych konfederacji na mistrzostwa świata od 2026 roku. Według nowego formatu, w turnieju głównym ma zagrać 48 reprezentacji, w tym dziewięć z Afryki i sześć z Ameryki Północnej. W Zurychu głupi pomysł głupim pomysłem głupie pomysły zaczął poganiać. Sztandarowa chyba staje się zasada, że liczy się biznes i... dobra zabawa.

Dziewięć miejsc przyznanych reprezentacjom afrykańskim to istne szaleństwo. Z ponad 50 krajów Czarnego Lądu zespoły na miarę mistrzostw świata mają w tej chwili Kamerun, Ghana, Nigeria, Senegal, Wybrzeże Kości Słoniowej, może Tunezja i może Egipt. O resztę miejsc będą bić się drużyny, które nie marzą nawet o finale Pucharu, ale Narodów Afryki. Albo sześć miejsc dla Ameryki Północnej, to dopiero hit. Zakładając, że na turniej w 2026 roku awansują Amerykanie, Meksykanie i Kostarykanie, o koleje bilety powalczą takie "potęgi" jak Bahamy, Barbados, Gwatemala, Nikaragua i Panama, no ewentualnie Saint Kitts i Nevis. Jest jeszcze Jamajka. Chociaż w sumie skoro w 1988 r. mogła wystawić bobslejowy team na Igrzyska w Calgary, to czemu miałaby nie zagrać na czempionacie piłkarskim?

Czasem można odnieść wrażenie, że te wszystkie negocjacje odbywają się staropolską metodą biesiadną. Rada FIFA gdzieś tam organizuje potańcówkę, chłopaki popiją i zaczynają obiecywać sobie różne rzeczy.

- Gianni, maj frend, ale proooszę cię, daj jeszcze ze dwa miejsca!

- John, tobie dam nawet trzy!

- A ja Gianni, a ja? Ja też bym chciał jeszcze z jedno...

- A proszę bardzo, Nonye, ty zgrywusie, zawsze cię lubiłem. Mówisz i masz!

I tak naobiecuje jeden drugiemu, narozdaje, aż impreza się skończy i trzeba będzie obudzić się rano z ciężką głową. Okazuje się wtedy, że każdy z tych Johnów i jego kolegów wszystko pamięta i na dodatek - chce dotrzymania danego słowa. I wypada ogłosić to, co się obiecało, i poczekać na reakcję. W razie czego zostawia się małą furtkę - jak opór będzie zbyt duży to w Bahrajnie, 9 maja, wszystko będzie można odkręcić.

Wygłupy wygłupami, ale dzięki mądrym panom w eleganckich szwajcarskich garniturach i z eleganckimi szwajcarskimi zegarkami na nadgarstkach popadamy w groteskę. Pierwszy Mundial w Urugwaju stworzyło zaledwie trzynaście reprezentacji, a było to w 1930 roku, czyli niemal dokładnie sto lat przed turniejem, który odbędzie się po mistrzostwach w Katarze. W ciągu jednego wieku z 13 zespołów zrobiło się ich 48. Za kolejne sto lat będzie ich 70 albo i 120. I jakiś pan z FIFA znów wytłumaczy nam, że to odkrywanie nowych rynków, zarabianie milionów, rozprzestrzenianie futbolu, bla, bla bla.

Dlatego, jak mawiał Zygmunt Chajzer, pójdźmy na całość. Nie jest to propozycja bardziej szalona niż ta, którą zaprezentowała Rada FIFA. Z Pucharu Świata zróbmy coś na wzór Pucharu Polski. Zorganizujmy trzymiesięczne zawody, bez żadnych eliminacji grupowych, a wyłącznie z rundą pucharową. Niech grają - kto lepszy, ten zostaje, aż do finału. Jasne, że całkowicie zdewaluuje to wartość mistrzostw świata, ale słupki panów z Zurychu będą się zgadzać, wypłacą sobie oni premie, kupią nowe garnitury i nowe zegarki. Tak samo jak John i Nonye, którzy do swoich ojczyzn wrócą jako bohaterowie, ci od "załatwienia". Tylko szary kibic będzie musiał zastanawiać, się, czy te kraje, które grają w czwartek, to Dominika i Burundi, a może Dominikana i Belize, albo może Benin. Ale kto by się tam martwił tym szarym kibicem. Przecież nie od dziś wiadomo, że przede wszystkim liczy się spo., tfu, biznes i dobra zabawa.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.