Mistrzostwa świata w piłce nożnej 2014. Co po tiki-tace, czyli pomundialowy krajobraz futbolu

Cztery lata temu piłkarski świat zachwycał się hiszpańską produkcją nieskończonej ilości podań. W futbolu istnieją jednak cykle, które dyktują zmiany obowiązujących trendów. Zakończony właśnie mundial w Brazylii przyniósł zmierzch hiszpańskich bogów i narodziny nowych bohaterów. Jak aktualnie świat gra w piłkę nożną?

Najprościej byłoby zerknąć w stronę Niemców i oznajmić, że to oni w całości wyznaczają aktualnie panujący trend w piłce nożnej. Ale to byłoby zbyt proste. Bo niemal każdy z 32 występujących na mundialu zespołów wniósł do dorobku światowej piłki coś swojego, odrębnego, niepowtarzalnego. Długo zachwycaliśmy się Kostaryką, urzekały Chile i Kolumbia, elastycznością taktyczną zaskoczyli Holendrzy. Z napływu nowych bodźców można jednak wyróżnić kilka wspólnych mianowników.

1. Bramkarz jak libero

Przy wysoko grającej linii obrony, co przecież przyswojono już kilka lat temu, koniecznością jest oddelegowanie do bramki golkipera szybkiego, odważnego, dobrze grającego nogami. Bo przecież ryzyko, jakie podejmują drużyny grające w stylu Niemiec, Hiszpanii czy FC Barcelona, nie zawsze się opłaca. Nawet najlepsza defensywa w końcu się pomyli. Jeśli nie, to zrobi to sędzia, który nie odnotuje spalonego pędzącego napastnika. Bramkarz nie może więc kurczowo trzymać się swojego posterunku. Dziś nowoczesny golkiper to partner obrońców i zawodnik uczestniczący w rozgrywaniu akcji od tyłu. Nie ma już sensu wystawianie laurki Manuelowi Neuerowi. Zrobił to cały świat, mniej więcej po meczu z Algierią.

2. Równowaga w grze bocznych obrońców

Przyzwyczailiśmy się do bocznych obrońców w typie Philippa Lahma, Daniego Alvesa czy Jordiego Alby. Aktywnych w ofensywie, włączających się do niemal każdej akcji zaczepnej. Warto jednak odnotować, że selekcjonerzy narodowych reprezentacji zadbali o równowagę w tyłach. Drugi ze skrajnych obrońców jest bardziej stateczny, ustawiony nieco głębiej, raczej trzyma się linii defensywnej niż uczestniczy w rozgrywaniu akcji. U Niemców równowagę zapewniał Benedikt Hoewedes, w Argentynie gwarantował ją Marcos Rojo, w Brazylii wprowadzony później Maicon. U Holendrów Daley Blind i Dirk Kuijt grali bardzo ofensywnie, ale za ich plecami urzędowało aż trzech stoperów. U Belgów było to niemal naturalne, bo Jan Vertonghen i Toby Alderweireld są nominalnymi stoperami.

3. Coraz mniej dryblerów...

Już dawno minęły czasy, w których kibice zachwycali się dryblerskimi popisami Cristiano Ronaldo, Ricardo Quaresmy, Naniego czy Robinho. Dziś na skrzydłach królują raczej pragmatycy, stawiający dobro drużyny ponad indywidualne laury. W obecnym futbolu szczególnie cenieni są gracze inteligentni, myślący kolektywnie, podający na jeden, maksymalnie dwa kontakty. Idzie o przyspieszanie gry w ofensywie i ograniczanie do minimum ryzyka utraty piłki. Boczni pomocnicy jak nigdy wcześniej zaangażowani są w obronę i konstrukcję akcji. Nierzadko przecież schodzą do środka, choć opuszczają swoje pozycje jedynie na chwilę. Ostatnim przedstawicielem wymierającego gatunku boiskowych kuglarzy jest Neymar.

4. ...i napastników

Suma strzelonych przez napastników goli na tych mistrzostwach przebiła wynik z RPA, ale przypadek najskuteczniejszego z nich - Robina van Persiego - jest symptomatyczny. Snajper Manchesteru United trzy z czterech goli strzelił w dwóch pierwszych meczach imprezy. Brazylijski mundial nie wykreował choćby jednego nowego snajpera. Królem strzelców został pomocnik James Rodriguez. Kolumbijczyk wyprzedził dwóch innych piłkarzy, o których ciężko powiedzieć, że są typowymi lisami pola karnego - Leo Messiego i Thomasa Muellera.

5. 4-3-3 ustępuje miejsca 4-4-2, a nawet 3-5-2...

Niemcy rozpoczęli turniej ustawieniem 4-3-3, ale Joachim Loew szybko zrozumiał, że środek boiska powinien zabezpieczyć dwoma defensywnymi pomocnikami, Samim Khedirą i Bastianem Schweinsteigerem. Holandia, najbardziej elastyczna taktycznie drużyna, konsekwentnie unikała 4-3-3, kładąc akcenty na błyskawiczne kontry skrzydłami. Kluczową pracę w tej materii wykonywali skrajni obrońcy, a także wszędobylski Arjen Robben. Argentyńczycy, choć nieco z konieczności (kontuzja Angela di Marii), również odeszli od preferowanego wcześniej 4-3-3 na rzecz 4-5-1. Przed Javierem Mascherano i Lucasem Biglią rządził Leo Messi. Enzo Perez i Ezequiel Lavezzi trzymali się bocznych sektorów boiska. W przypadku Brazylii punktem wyjścia było 4-2-3-1, ale generalnie królowali Neymar i... chaos.

6. ...czyli mniej podań, a więcej bramek

Tiki-taka w najlepszym wydaniu to niezliczona ilość podań, ale przepychająca akcje do przodu, a nie wszerz boiska. Antagoniści barcelońsko-hiszpańskiego stylu gry zapominają, że wyszydzane przez nich "bezsensowne klepanie w środku boiska" to schyłkowa wersja tiki-taki. Ów styl gry przyniósł określonej grupie piłkarzy spektakularne sukcesy i historyczną dominację. Wraz ze sportowym niepowodzeniem jego czołowych reprezentantów tiki-taka ustępuje miejsca futbolowi preferowanemu przez Holendrów, Niemców (choć oni akurat zdają się hydrą, łączącą w sobie sznyt hiszpański z nową odsłoną futbolu) czy Argentyńczyków. Warto zerknąć także w kierunku Atletico Madryt czy Realu Madryt. Futbol wymienionych drużyn to skrupulatna defensywa, agresywny odbiór i minimalna ilość szybkich podań służąca przeniesieniu akcji pod bramkę rywala. Stąd też duża liczba strzelonych na mundialu bramek.

7. Szybki, siłowy futbol, czyli piłkarz musi umieć wszystko

Wygenerowany przez brazylijski turniej modelowy przykład współczesnego piłkarza to szybki, dobrze zbudowany, świetnie panujący nad piłką atleta. Zadaniowiec, grający z precyzją, zaangażowaniem i poświęceniem. Dobrze czujący się zarówno z piłką, jak i bez niej, skuteczny w ofensywie, ale i defensywie. Raczej przedkładający dobro drużynowe nad samodzielne błyskotki. Na myśl przychodzą więc bardziej Phillip Lahm, Thomas Mueller czy Daley Blind niż Leo Messi, Neymar czy nawet James Rodriguez. Po latach opiewania barcelońskich mikrusów i sztukmistrzów w modzie są niezmordowani stachanowcy.

Najbliższe lata nie będą czasem żniw dla wyznawców cruyffowo-guardiolowskiej koncepcji futbolu, choć pewną nadzieją (o ironio losu) pozostają Niemcy. Przez lata zabójczo skuteczni, choć wyszydzani ze względu na odrażający styl gry. Po długim okresie estetycznej obrazy "Die Nationalelf" grają nie tylko pięknie (choć na swój sposób), ale i skutecznie. Wydaje się, że Loew i spółka znaleźli złoty środek pomiędzy efektywnością a wrażeniami wizualnymi.

Więcej o:
Copyright © Agora SA