MŚ 2014. Niemcy - Algieria. Może bez pogromu, może dopiero po karnych, ale awansują Niemcy

Dwa mecze i dwa zwycięstwa - to bilans spotkań Algierii z Niemcami. "Lisy Pustyni" wygrały 2:0 towarzyskie starcie w 1964 roku i 2:1 mecz fazy grupowej mundialu 1982. Jedną z największych sensacji w historii mistrzostw świata wspominają piłkarze reprezentacji Polski, którzy hiszpański mundial ukończyli na trzecim miejscu. Czy w Porto Alegre, w 1/8 finału MŚ 2014, możemy zobaczyć powtórkę rozstrzygnięcia z Gijon? Relacja na żywo w Sport.pl w poniedziałek o godz. 22

32 (Fortuna), 34 (William Hill), 36 (Bwin.com) - to kursy wystawiane przez bukmacherów na zwycięstwo Algierii 2:1. Wszyscy za bardziej prawdopodobne od powtórzenia wyniku sprzed 32 lat uważają wygraną zespołu Joachima Loewa w stosunku nawet 5:0. Wszyscy sądzą, że Niemcy mają zdecydowanie najłatwiejszą drogą do ćwierćfinału, za zwycięstwo ich rywali (bez konieczności typowania dokładnego wyniku) oferują 10-krotność wniesionej stawki.

Na MŚ 1982 Niemcy też byli murowanym faworytem. Ówcześni mistrzowie Europy mieli zdeklasować skromny zespół z Afryki. Jak było? Tamten mecz wspominają polscy piłkarze, którzy pod wodzą Antoniego Piechniczka zajęli wówczas na mundialu trzecie miejsce. I typują, czy dziś w Porto Alegre możemy zobaczyć sensacją taką jak tamta.

Józef Młynarczyk:

- Nie pamiętam przebiegu tamtego meczu. Lepiej zapamiętałem, jak później RFN grała z Austrią w taki sposób, żeby wygrać dokładnie 1:0. To był ewidentnie ustawiony mecz, celowe wyrzucenie Algierczyków z turnieju. Skandal, który sami organizatorzy mistrzostw bardzo szybko wyciszyli, nie chcieli prowadzić żadnego śledztwa, szukać dowodów. A z meczu Niemców z Algierią pamiętam tylko tyle, że wszyscy mówili, jaka to wielka sensacja, i zastanawiali się, czy to już koniec niemieckiej kadry w ówczesnym składzie. Nie wierzę, że Niemcy zanotują taką wpadkę teraz. Są zbyt dobrze przygotowanym, zbyt dobrze zorganizowanym, po prostu zbyt mocnym zespołem, żeby nie pokonać Algierczyków. No i mają do nich szacunek. Joachim Loew nie opowiada takich głupot jak wtedy Jupp Derwall, który mówił, że pierwsze gole zawodnicy będą dedykować swoim żonom i dzieciom, a następne psom i kotom. Dlatego Algieria nie będzie miała od dzisiaj następnego Rabaha Madjera. Grałem z nim w Porto. Wiem, jak wielkim bohaterem był w swoim kraju dzięki bramce, jaką strzelił Niemcom w tym zwycięskim meczu na mundialu w Hiszpanii. Życzę im podobnej historii na tym mundialu, ale w nią nie wierzę.

Grzegorz Lato:

- Dobrze pamiętam tamten mecz, całą drużyną oglądaliśmy go, siedząc przed telewizorem. Kiedy nie graliśmy i nie trenowaliśmy, zbieraliśmy się na wszystkie mecze. Przed tamtym w naszej kadrze wszyscy mówili, że RFN wygra od 5:0 do 7:0. Byłem tym zdziwiony i przypominałem kolegom, jak to było z nami przed pamiętnym meczem na Wembley. Przygotowując się na nas, Anglicy wygrali na tym stadionie 7:0 z Austrią. Myśleli, że nas też tak rozbiją. Myśmy tydzień przed Anglikami zremisowali 1:1 z Holendrami w Rotterdamie. Trener Holendrów powiedział wtedy Anglikom, żeby na nas uważali, a oni uznali, że to żart. Niemcy tak samo zlekceważyli Algierię jak Anglicy nas w 1973 roku.

Widać, że teraz inaczej podchodzą do sprawy, nie opowiadają, że na pewno awansują. Dlatego raczej sobie poradzą. Ale pogromu nie będzie. Dopiero co w spodniach pełno mieli Holendrzy, tak ich Meksyk postraszył, a Brazylijczycy awansowali tylko dlatego, że Chilijczycy strzelili dwie bramki (śmiech). Wiadomo, Algieria nie jest tak mocna jak Chile i Meksyk, ale to dobry zespół. Na tych mistrzostwach naprawdę nie ma słabych drużyn. Kostaryka powiedziała "adios" Włochom i Anglikom, inni wyrzucili Hiszpanię i Portugalię z najlepszym piłkarzem świata. Piękne są te mistrzostwa. Oglądałem wszystkie mecze, tak mi się ten mundial podoba. A jak się zacząłem zastanawiać, gdzie my dziś jesteśmy w porównaniu z takim nawet Iranem czy Algierią, to lepiej nie powiem, co pomyślałem. Ta Algieria wyrzuciła z grupy Rosję z najlepiej opłacanym trenerem. Fabio Capello nie pomógł, to jest dowód, że zagraniczny trener wcale nie zagwarantuje wyników. Gdyby tak było, kraje arabskie miałyby najlepszych fachowców i walczyłyby teraz o tytuł. Ale jeszcze o tej Algierii - szczytem dla niej byłoby doprowadzenie do dogrywki i do rzutów karnych. Ale w nich wygraliby Niemcy. Innej opcji nie ma, kiedy robi się gorąco, to oni ustawiają piłkę, jest laga, gol i do widzenia.

Stefan Majewski:

- Nie pamiętam tego meczu, za to pamiętam, jak na hiszpańskim mundialu Niemcy ułożyli się z Austriakami. Z Algierią też grali w Hiszpanii? Te dwa mecze naprawdę rozegrali na jednych mistrzostwach? No widzi pan, zupełnie mi to uciekło. Jednak po latach już nie wszystko się pamięta. W Algierii na pewno teraz wspomnienia wracają. Pewnie tamta duma i oburzenie na Niemców, którzy wbrew fair play dogadali się z Austrią, dodatkowo nakręci zespół Vahida Halihodzicia. Ale Niemcy mają drużynę takiej klasy, że zupełnie nie muszą się tym przejmować. Jak zagrają swoje, spokojnie awansują do ćwierćfinału. Mają trochę szczęścia, że nie trafili na zespół pokroju Chile. To był mój czarny koń, nawet na waszych łamach typowałem, że wyrzucą z turnieju Hiszpanię albo Holandię. Teraz kibicuję Niemcom. Żyłem w ich kraju przez 17 lat, życzę im, żeby odbudowali potęgę. W meczu z Algierią zrobią kolejny krok w kierunku pierwszego mistrzostwa świata od 1990 roku.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.