Mistrzostwa świata w piłce nożnej 2014. W klubie giermek, w reprezentacji gwiazda

W sobotę Chile pożegnało się z brazylijskim turniejem, ale piłkarze "La Roja" podbili serca sympatyków futbolu na całym świecie. Kluczową rolę w doskonale funkcjonującej maszynie Jorge Sampaolego odegrał Alexis Sanchez. 25-latek z Tocopilla błyszczy pod reprezentacyjną banderą, aby w klubie więdnąć do rozmiarów wręcz mikroskopijnych. Dlaczego?

Jorge Sampaoli ceni Alexisa nie tylko za jego niezaprzeczalne walory ofensywne, ale również pracę, jaką 25-latek wykonuje w obronie. Sanchez, jak na piłkarza przedniej formacji, jest wyjątkowo pracowity w kryciu i odbiorze. Sampaoli uznał, że uwolni potencjał ofensywny Alexisa, aby nałożyć na niego dodatkowe obowiązki defensywne. W odróżnieniu od trenerów Barcelony, Argentyńczyk ustawił Alexisa w środkowej strefie boiska, za plecami jednego lub dwóch napastników. 25-latek zyskał tym samym swobodę i możliwość wykorzystania swojej szybkości i dryblingu przy okazji wbiegania w pole karne rywala z głębi pola, w drugie tempo.

- Postawa Alexisa w meczach reprezentacji jest imponująca. On czuje się bardzo docenianym zawodnikiem, główną postacią drużyny. Może w klubie nie jest tak szanowany, jak powinien. Sanchez jest jednym z najlepszych piłkarzy świata - powiedział niedawno selekcjoner "La Roja". Z Australią (3:1) wychowanek Cobreloi strzelił gola i zaliczył asystę. Ponadto wykonał 3 kluczowe podania i 6 dryblingów. Nie gorzej było w rywalizacji z Hiszpanią (2:0). Z Holandią (0:2) miał aż 83 kontakty z piłką, przy czym wykonał 8 dryblingów. W spotkaniu 1/8 finału mundialu przeciwko Brazylii (1:1, 2:3 w rzutach karnych) 25-latek zaliczył 73 kontakty z piłką, przy 81 - procentowej skuteczności. Zaprezentował też 6 dryblingów i 2 kluczowe podania. Zwłaszcza w regulaminowym czasie gry hasał aż miło, więc "Canarinhos" aż 7-krotnie powstrzymywali go niezgodnie z przepisami. Mundial skończył na tarczy, a jednak jakby zwycięski.

Guardiola miał pomysł

W 2011 roku Barcelona wyłożyła za niego 26 mln euro plus 11 mln zmiennych. Na powitanie Sanchez powiedział, że właściwie musi uczyć się futbolu od początku. W Udinese, gdzie po raz pierwszy pokazał nieprzeciętne umiejętności, często wybierał indywidualne rozwiązania. Był ważną postacią, właściwie każda akcja była przez Alexisa naznaczona choćby jednym kopnięciem. Na Camp Nou spotkał jednak Pepa Guardiolę, który ponad wszystko ceni inteligentną grę pozycyjną, opierającą się na podaniach bez przyjęcia. Obecny trener Bayernu Monachium znacząco ograniczył dryblerskie zapędy Chilijczyka, nakazując mu szybkie operowanie piłką i harówkę w defensywie. W pierwszym sezonie w stolicy Katalonii Alexis rozegrał 41 meczów, w których strzelił 15 goli. Guardiola miał na Chilijczyka pomysł, choć nie do końca sprecyzowany. Czasem ustawiał go tuż za wysuniętym Leo Messim, niekiedy też na szpicy, aby rozbijał obronę rywala. W systemie 3-4-3 Guardiola widział Alexisa jako wahadłowego na prawej stronie.

Z kolei Tito Vilanova na dobre przypisał 25-latka do jednej pozycji. Upchnął go na prawej stronie ataku, aby Messi miał niepodważalne miejsce w centrum. Vilanova nawet nie próbował eksperymentów. Uparł się, że tercet ofensywny dopełni David Villa, który również nie grał na swojej optymalnej pozycji, przez co stracił skuteczność i wydajność. Jedyną przewidzianą przez byłego asystenta Guardioli alternatywą był Pedro, rzucany na różne odcinki w zależności od aktualnych potrzeb, a także Cesc Fabregas, dryfujący pomiędzy linią pomocy a ataku. Alexis miał być jedynie asystentem Messiego, przez co stracił pewność siebie.

Podobna przypadłość dopadła Sancheza pod wodzą Gerardo Martino, który również ustawiał go na prawej flance. Początkowo Argentyńczyk ufał Sanchezowi bezgranicznie. Po golu przeciwko Realowi Madryt (2:1) w 10. kolejce Primera Division Martino regularnie wystawiał 25-latka w podstawowym składzie. Cztery miesiące później Chilijczyk niespodziewanie usiadł na ławce rezerwowych, tak jakby był głównym winowajcą niepowodzeń z Valencią (2:3), Realem Sociedad San Sebastian (1:3) czy Realem Valladoid (0:1).

Najlepszy bez Messiego

Co ciekawe, Chilijczyk najlepiej prezentował się wówczas, gdy Messi dwukrotnie był kontuzjowany. Pod nieobecność "La Pulgi" w środku ataku występowali głównie Neymar i Cesc Fabregas, z którymi Alexis doskonale współpracował. Cała trójka przeżywała rozkwit, podczas gdy Argentyńczyk przesiadywał w gabinetach lekarskich. Doskonale obrazuje to odcinek czasowy pomiędzy 14. a 18. kolejką hiszpańskiej ekstraklasy. W meczu z Granadą (4:0) Alexis strzelił gola. W przegranym 0:1 spotkaniu z Athletic Bilbao był jednym z najlepszych na boisku, zaś w rywalizacji z Elche (4:0) strzelił trzy bramki. Sanchez cieszył się futbolem. Bez końca biegał pod obiema bramkami, strzelał, podawał, asystował i zaskakiwał dryblerskimi popisami.

W sumie w sezonie 2013/14 zagrał 54 mecze. Zdobył 21 goli i 17 asyst, co jest jego najlepszym barcelońskim wynikiem. Pod koniec sezonu poróżnił się z Gerardo Martino, przez co grał mniej. W kluczowych meczach Ligi Mistrzów tylko raz (w pierwszym spotkaniu z Manchesterem City) zagrał w podstawowym składzie. W finale Pucharu Króla z Realem Madryt (1:2) na boisku spędził 4 minuty.

Co sprawia, że środowisko Barcelony nie jest zachwycone występami wychowanka Cobreloi i nawet po udanym dla niego mundialu dopuszcza możliwość sprzedaży? Messi, choć Argentyńczyk nie jest przecież niczemu winien. Przypadłość, która trapi Neymara, błyszczącego w reprezentacji, a więdnącego na Camp Nou, paraliżuje również Sancheza. W sytuacjach, gdy powinien strzelać, szuka Argentyńczyka. Kiedy należy podawać, Sanchez niespodziewanie uderza lub wdaje się w chaotyczny drybling z nisko opuszczoną głową. Notuje dużo strat, wynikających z braku przekonania o własnych umiejętnościach. Ponadto źle szuka przestrzeni na boisku, nie pokazując się do gry. Wygląda to tak, jakby nie chciał wchodzić w paradę Messiemu. Oni nie współpracują, raczej wzajemnie się tolerują i dbają o to, aby nie doszło do spektakularnej kolizji. W takich warunkach trudno o ekspozycję wszystkich swoich atutów. Zwłaszcza że właściwej pracy w tym zakresie nie wykonali kolejni trenerzy Barcy.

Po udanych dla Alexisa mistrzostwach w kolejce po jego względy ustawiła się cała grupa wielkich klubów. Liverpool, Arsenal Londyn, Manchester United czy Bayern Monachium będą musiały jednak głęboko sięgnąć do kieszeni, bo Barcelona wyceniła Sancheza na ok. 30 mln euro. Nieźle jak na niechcianego piłkarza, którego boiskowa rola ogranicza się do bycia giermkiem Messiego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.