Mundial 2014. Australia - Hiszpania 0:3. Wołowski: O dwóch takich, których żal najbardziej

59 goli w 97 meczach - na tym zatrzymał się licznik. Były łzy, wzruszenia i wściekłości, a także kuriozalna deklaracja Vicente del Bosque, że dałby mu grać do końca meczu z Australią, gdyby wiedział, iż to jego ostatni mecz dla "La Roja". David Villa odchodzi. Za Xavim zatęsknimy nawet bardziej - pisze z Brazylii korespondent Sport.pl i "Gazety Wyborczej" Dariusz Wołowski.

Xavi Hernandez i David Villa to gracze symboliczni dla hiszpańskiej piłki. Obaj żegnają "La Roja", ale tylko temu drugiemu dane było to zrobić na boisku. W meczu z Australią bez stawki Hiszpania rozbiła rywali, Villa wyprawiał z obrońcami takie cuda, jakby celowo uparli się, by błyszczał w swoim ostatnim meczu. Jego fenomenalny gol przypomniał najlepsze czasy, bez jego bramek nie byłoby gwiazdy na czerwonej koszulce, na co Hiszpanie zapracowali w RPA.

Gdy Villa strzelił ostatni raz, całował koszulkę wiele razy. Z taką pasją, jakby zaczynał, a nie kończył. Z wielkich piłkarzy, których widywałem w strefach wywiadów, ten był najbardziej zwyczajny. Strzelał i nie obrażał się na nikogo, uważając, że nie wypada. Był uwielbiany, ale ze względu na swoją normalność nigdy nie osiągnął statusu niedostępnego idola. Może i lepiej.

Po zejściu z boiska w meczu z Australią płakał. Nie wiadomo, czy ze wzruszenia czy wściekłości? Vicente del Bosque zdjął go przedwcześnie, piłkarzowi zrobiło się przykro. Z całym szacunkiem dla trenera ustępujących mistrzów jego słowa brzmiały kuriozalnie. Stwierdził, że gdyby wiedział, iż to ostatni mecz "El Guaje", pozwoliłby mu grać do końca. Wszyscy wiedzieli, że Villa się żegna z "La Roja", tylko jego trener nie wiedział. Przy takiej komunikacji szkoleniowca z graczami trudno było osiągnąć sukces w Brazylii.

Xavi kończy, nie wychodząc na boisko. Tiki-taka umiera razem z nim. Nie zginęła wtedy, gdy Barcelona zaczęła przegrywać, nie wtedy, gdy przegrała "La Roja". Futbol hiszpański już nie będzie taki sam, bez tego jednego małego, wielkiego gracza. Był najwybitniejszym piłkarzem Hiszpanii, być może najlepszym pomocnikiem wszech czasów.

Goli strzelał za mało, ale jako architekt tworzył ten sposób gry, który wszyscy naśladowali. Miał niepowtarzalną wrażliwość futbolową, był po prostu fenomenalny. Jestem przekonany, że choćby wszystkie szkółki Hiszpanii z barcelońską "La Masią", madrycką "La Fabricą" i wszystkimi innymi, nawet tą unikalną Athletic Bilbao pracowały pełną parą przez dwie dekady, drugiego Xaviego nie znajdą. Reprezentacja Hiszpanii bez niego może wygrywać, ale już nigdy nie będzie grała tak samo.

Więcej korespondencji Dariusza Wołowskiego na jego blogu "W polu karnym"

Największa fanka CR7? Ma tysiące plakatów, tatuaż, chce po nim nazwać dzieci...

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA