Australia - Hiszpania. Koniec, czyli początek. Pożegnanie z del Bosque?

"Prosimy, tylko nie ostatnie miejsce" - woła z okładki poniedziałkowa "Marca". Tytuł madryckiego dziennika doskonale oddaje nastroje wokół hiszpańskiej reprezentacji. Meczem z Australią dla "La Roja" kończy się nie tylko mundial. W Kurytybie zobaczymy pożegnanie z najlepszym pokoleniem w historii reprezentacyjnego futbolu. Jednocześnie ów koniec może być początkiem nowej ery Hiszpanii. Mecz Australia - Hiszpania w poniedziałek o godz. 18. Relacja Zczuba i na Sport.pl.

To miało być kolejne piękne lato Hiszpanii. Tymczasem piłkarze "La Roja" latem będą delektowali się już po trzech mundialowych grach. Na urlopach. Trudno wyobrazić sobie bardziej spektakularny upadek czegoś, co umownie nazwano kilka lat temu erą tiki-taki czy cyklem Hiszpanii. Niełatwo uwierzyć w rozstanie z wielkimi mistrzami, którzy od lat bawili nasze oczy grą nie tylko skuteczną, ale również przyjemną i efektowną. Żadna inna drużyna w historii futbolu nie zdominowała tak bardzo futbolowych rozgrywek. Bo tu nie idzie jedynie o seryjne zwycięstwa "La Roja", ale również pucharowe podboje Barcelony, Atletico Madryt i Realu Madryt.

Paradoksalnie upadek Hiszpanów rozpoczął się w momencie ich pierwszego triumfu, na Euro 2008. Bo tak jest nie tylko w życiu, ale również w futbolu. W chwili, gdy wdrapujesz się na Olimp, sukces nie tylko cieszy, ale również rozleniwia i napełnia pychą. I irytuje, drażni i - co najważniejsze - mobilizuje twoich rywali. Bohaterowie "La Roja" robili wszystko, aby opóźnić ich koniec. Ba, wzbili się na poziom nieosiągalny dotąd dla nikogo. Symptomy ich końca widoczne były już od dwóch lat, ale niewielu miało odwagę powiedzieć głośno, że definitywny upadek obejrzymy właśnie w Brazylii. Najbardziej porażający nie jest jednak sam wynik sportowy Hiszpanów, a rozmiar ich klęski. To nie jest porażka. To upadek z głośnym hukiem, o chłodny bruk.

Żądni krwi

O przyczynach mundialowej porażki "La Roja" powiedziano i napisano już wszystko. Niektórzy nawet postanowili wykorzystać przegraną Hiszpanów, aby z lubością przeczołgać ich wzdłuż i wszerz. W końcu nic nie cieszy tak bardzo jak spektakularna wpadka tych, których chwilę wcześniej wypychaliśmy na piedestał. Przykrą powinnością jest konieczność przypominania, że Hiszpanii należy się uznanie i szacunek, a nie szyderstwo i arogancki krytycyzm.

Co ciekawe, żądni krwi są także sami Hiszpanie. W internetowej sondzie "Marki", w której udział wzięło niemal 226 tys. kibiców, aż 66 procent ankietowanych uznało, że Vicente del Bosque musi pożegnać się z zajmowanym stanowiskiem. Internauci uznali również, że po mundialu reprezentację Hiszpanii powinni opuścić Iker Casillas (jemu dostało się najbardziej), Pepe Reina, Juanfran, Raul Albiol, Xabi Alonso, Xavi Hernandez, Diego Costa, David Villa i Fernando Torres. Xabi Alonso, Xavi i Villa już wcześniej przebąkiwali o rozstaniu. Turniej w Brazylii jedynie potwierdził ich wstępne przymiarki.

Na ostre głosy niezadowolenia postanowił odpowiedzieć del Bosque. - Boli mnie krytyka, szczególnie ta pochodząca z mojego domu. Strona internetowa Realu lub związane z nim witryny podawały, że byłem marionetką w rękach piłkarzy Barcelony. To bzdura - powiedział "Sfinks".

Nadchodzi nowe

Sytuacji nie polepszyły również doniesienia o kontuzjach Xaviego Hernandeza i Gerarda Pique. Obaj mieli zagrać przeciwko Australii w pierwszym składzie, ale ominie ich ta wątpliwa przyjemność. Na pewno zobaczymy za to Andresa Iniestę, który rozegra 100. spotkanie w koszulce "La Roja". Będzie to jednak bardziej stypa niż huczne święto. Iniesta w reprezentacji przetrwa. Ba, ma być naturalnym sukcesorem odchodzącego Xaviego. Jednak dla wielu pożegnanie z kadrą, dla której przecież wygrali tak wiele, będzie oznaczało 90-minutową odsiadkę na ławce rezerwowych. Szkoda. Chciałoby się, aby wszyscy zasłużeni odchodzili w chwilach ich ostatnich triumfów, kiedy akurat pławią się w glorii zwycięstwa. Z podniesioną głową, dumni, niezwyciężeni, a nie zmęczeni, przegrani i upokorzeni. Jak śpiewał niegdyś Wojciech Młynarski: "trzeba wiedzieć, kiedy w szatni płaszcz pozostał przedostatni".

Mecz z Australią jest końcem jednych i początkiem innych. We wspomnianej ankiecie "Marki" kibice wskazali piłkarzy, którzy w ich ocenie powinni stanowić trzon nowej reprezentacji. David de Gea, Koke, Isco, Daniel Carvajal, Jese, Gerard Deulofeu i Iker Muniain to nowi wybrańcy hiszpańskiego narodu. Symbolem zmian mogą być również doskonali stoperzy, Inigo Martinez z Realu Sociedad San Sebastian i Marc Bartra z Barcelony. Nowym rozgrywającym zostanie prawdopodobnie Thiago Alcantara. Ekscytującym wzmocnieniem ofensywy będą również Oliver Torres (Atletico Madryt) i Alvaro Morata (Real Madryt).

Sytuacja wydaje się więc prosta. Po brazylijskim blamażu sternik "La Roja" - del Bosque lub jego następca - będzie musiał jednak dokonać nietypowej selekcji. Koniecznością jest rezygnacja z kilku starych mistrzów. Tym samym zostaną wskazani winni porażki, którzy w przyspieszonym tempie pokonają krótką drogę z nieba do piekła, od bohatera do zera. Jednocześnie w "nowej Hiszpanii" nie może zabraknąć Sergio Ramosa, Gerarda Pique, Jordiego Alby, Sergio Busquetsa, Javiego Martineza, Andresa Iniesty, Davida Silvy czy Juana Maty. Pomundialowy selekcjoner "La Roja" musi znaleźć złoty środek pomiędzy wywrotową rewolucją, która prawdopodobnie nie przyniosłaby pożądanego efektu, a wyważonym wprowadzeniem do zatęchłej szatni świeżej krwi. Dziś Hiszpania umiera, aby jutro narodzić się na nowo.

MŚ 2014. Świetny mundial, beznadziejne fryzury [OBEJRZYJ]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.